Marek Żydowicz odpowiedział prezydentowi Bydgoszczy, Rafałowi Bruskiemu. W liście udostępnionym przez Gazetę Pomorską tłumaczy swoje oczekiwania i motywacje.
Camerimage od wielu lat poszukuje inwestora, który sfinansuje infrastrukturę festiwalu.Koszty tego przedsięwzięcia sięgają kilkuset milionów złotych.
Bydgoszcz została gospodarzem Camerimage w 2010 roku, gdy prezydentem miasta został Rafał Bruski. W działaniach Bruskiego i jego programie nie widać woli zaangażowania się w ten projekt.
Marek Żydowicz od ponad 20 lat poszukuje samorządowego sponsora dla swojego projektu w dużych miastach w Polsce z dostępem do środków europejskich i dotacji z budżetu centralnego. Nowy okres programowania europejskiego dofinansowania otwiera kolejny konkurs ofert na gospodarzaba Camerimage.
Swoje wstępne zainteresowanie przyjęciem festiwalu i sfinansowaniem projektu Żydowicza zasygnalizował Toruń proponując lokalizację na Jordankach. Prezydent Bydgoszczy z kolei zachowuje się tak, jakby nigdy nie było dyskusji o infrastrukturze festiwalu. Odniosłem wrażenie, że Bruski nie chce być partnerem tego projektu.
* * *
Moim zdaniem najlepszym miejscem dla rozwoju Camerimage jest Łódź.
Jako mieszkaniec Torunia, życzę festiwalowi, który miał tu swoje początki jak najlepiej. W Bydgoszczy czy Toruniu znaczenie Camerimage byłoby docenione przez tydzień w roku, przez garstkę przedsiębiorców z branży hotelowej i gastronomicznej oraz prezesa lokalnego aeroklubu.
Łódź posiada znakomitą kolekcję sztuki współczesnej. Jest też stolicą polskiej kinematografii. Recesja gospodarcza okresu transformacji miała w Łodzi dramatyczny przebieg - aż trudno uwierzyć że miasto podźwignęło się z takiej zapaści. Dziś przyciąga najlepszych inwestorów z branży finansowej i informatycznej, a jednocześnie rozpoczyna bezprecedensowy w skali kraju program rewitalizacji. Miejsce Camerimage jest w Łodzi.
* * *
Myślę, że wszyscy sympatycy Camerimage i starań Marka Żydowicza zgodzą się z tym, że to ostatnia szansa na realizacja projektu centrum festiwalowego.
Zgadzam się też ze wszystkimi, którzy uważają budżet kilkuset milionów złotych ze środków publicznych wymaga doskonałego przygotowania inwestycji i pełnej przejrzystości. Wszystkie dotychczasowe nieporozumienia wynikały w dużej mierze z braku wystarczających informacji na temat tego projektu.
Możemy się wspólnie gniewać na polityków, którzy niejednokrotnie wykorzystywali ów projekt do ataków politycznych na swoich przeciwników. Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby projekt był spójny, przejrzysty, jednoznaczny.
Poniżej przedstawiam wygrzebany w sieci - na goldenline.pl - list otwarty Krzysztofa Jacuńskiego, który był prezesem firmy Chelverton, zainteresowanej budową centrum Camerimage w Toruniu w latach 90-tych, a następnie współpracował z Markiem Żydowiczem przy projekcie łódzkim.
Temat: Relacja z posiedzenia Rady Miasta o Camerimage,
List Otwarty do wiceprezydenta Włodzimierza Tomaszewskiego ws. Centrum Camerimage wysłany przez jednego z większych inwestorów:
List otwarty do Pierwszego Wiceprezydenta Lodzi p. Wlodzimierza Tomaszewskiego
Wstęp
Szanowny Panie Prezydencie,
Po zapoznaniu się z raportem przebiegu ostatniej sesji Rady Miejskiej, podczas której dyskutowano przyszłość projektu Centrum Festiwalowo-Kongresowo-Konferencyjnego w Łodzi, postanowiłem przedstawić Panu oraz opinii publicznej swoje uwagi na ten temat.
Mimo, że od listopada 2009 nie uczestniczę w pracach związanych ze wspomnianym wyżej projektem, z zainteresowaniem śledzę rozwój wydarzeń.
Historia mojego udziału w tym projekcie jest Panu Prezydentowi znana, ale chciałbym ją w największym skrócie zaprezentować pozostałym czytelnikom niniejszego listu otwartego, tak aby moje uwagi zawarte w drugiej części listu były osadzone we właściwym kontekcie.
Moja znajomość i współpraca z Markiem Zydowiczem sięga czasów kiedy festiwal Camerimage rozpoczynał swoją dzialność w Toruniu. Jako ówczesny dyrektor angielskiej firmy deweloperskiej Chelverton International oraz konsultant kanadyjskiej firmy Cineplex Odeon, zdołałem pozyskać finansowanie na budowę siedziby festiwalu w tym mieście. Miedzy Zarządem miasta Torunia i Markiem Zydowiczem doszło jednak do konfliktu i w rezultacie siedziba festiwalu została przeniesiona do Łodzi.
W 2007 roku, za pośrednictwem oficjalnego listu, Marek Zydowicz zaproponował mi udział w pracach przy projekcie budowy centrum festiwalowego w Łodzi. Jak zapewne Pan Prezydent pamięta, w tym czasie przyprowadziłem do Łodzi kilka grup inwestycyjnych, zainteresowanych udziałem w procesie rewitalizacji centrum miasta.
Na początku 2009 roku, na prośbę Marka Zydowicza, włączyłem się do procesu negocjacji kontraktu z Frankiem Gehry, przedstawiając jednocześnie listę niezbędnych działań jakie, w mojej opinii, zarząd i udziałowcy spółki powinni byli jak najszybciej podjąć. Postulowała ona, między innymi, rozszerzenie zarządu i rady nadzorczej o wysokiej klasy specjalistów oraz sporządzenie analizy rynkowej planowanego programu obiektu, uzasadniającej zaproponowane przez Marka Zydowicza funkcje i wymiary pomieszczeń. Ponowiłem jednoczenie swoją wcześniejsza sugestię oparcia finansowania działalności obiektu po jego otwarciu nie na dotacjach z budżetu publicznego, lecz na ulokowaniu udziałów spółki w dodatkowej, komercyjnej części powiększonego kompleksu.
W tym okresie, jeszcze przed podpisaniem umowy między zarządzaną przeze mnie firmą TOM-IG a CŁC, oraz przed objęciem niewielkiej części udziałów w CŁC, wraz z zespołem swoich współpracowników, rozpocząłem prace nad analizą rynkową podobnych obiektów, starając się zdeterminować nie tylko koszta działalności, ale też wpływy, jakie te obiekty wniosły do ekonomii miast, w których je zlokalizowano. Poprzez studia projektów Franka Gehry, staraliśmy się zdefiniować podstawowe problemy z jakimi borykali się użytkownicy najważniejszych spośród zaprojektowanych przez niego obiektów. Na własny koszt odwiedziliśmy budynki jego autorstwa w Nowym Jorku (siedziba IAC), Bostonie (Stata Center w MIT), Toronto (AGO); skontaktowaliśmy się z przedstawicielami deweloperów tych obiektów, starając się poznać doświadczenia oraz zidentyfikować problemy, jakie wynikły w czasie budowy i po jej zakończeniu, szczególnie w świetle kilku sporów i spraw sądowych jakie wciąż toczą się przeciwko pracowni Franka Gehry.
Nawiązałem współpracą z komitetem budowy, architektami i zarządem Centrum Festiwalowego Bell Lightbox w Toronto i przedstawiłem Markowi Zydowiczowi kilka pomysłów, wykorzystujących doświadczenia organizatorów i realizatorów siedziby Toronto International Film Festival (TIFF), trzeciego najważniejszego festiwalu filmowego na świecie. Podczas jednego z kilku spotkań, Pierce Hendling, dyrektor TIFF zadeklarował gotowość asysty, a dyrektor budowy tego obiektu wyraził chęć współpracy przy przygotowywaniu programu dla centrum w Łodzi i przy jego budowie. Rozpoczęliśmy też rozmowy z fachowcami w Londynie i Toronto zajmującymi się organizowaniem finansowania, również w formie sponsoringu. Przygotowując się do rozpoczęcia drugiej tury negocjacji kontraktu z Frankiem Gehry nawiązaliśmy kontakt z kilkoma prawnikami w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych, specjalizujących się w tego typu umowach.
Niestety, odnosiłem wrażenie, że ani ze strony Pana Prezydenta ani ze strony Marka Zydowicza nie było poparcia naszych działań i zainteresowania wynikami.
Na zainicjowane przeze mnie w dniu 13 października 2009 spotkanie w Urzędzie Miasta z Panem Prezydentem, Zarządem CŁC i jego Radą Nadzorczą, przygotowałem agendę, która została wysłana do zainteresowanych. Godzinę przed rozpoczęciem spotkania, prezes CŁC oraz radca prawny Urzędu poinformowali mnie, że tematy dotyczące rozszerzenia zarządu i rady nadzorczej oraz dyskusja na temat programu obiektu i kontraktu z Frankiem Gehry nie mają być podczas spotkania poruszone! W czasie jego trwania Pan Prezydent nawet nie zainteresował się powodem zmiany agendy.
Nie widząc racjonalnego działania ze strony zarządu CŁC, w obliczu trwającego konfliktu i nieproduktywnych waśni z Markiem Zydowiczem postanowiłem zrezygnować z partnerstwa w CŁC i udziału w zarządzaniu procesem deweloperskim.
Tyle krótkiej historii na temat moich związków z projektem. Myślę ze stanowią one podstawę i wystarczające uzasadnienie dla sformułowania przedstawionych ponizej wniosków i opinii.
List.
Panie Prezydencie.
Centrum Festiwalowe w Łodzi powinno powstać! Jeśli gdziekolwiek festiwal Camerimage miałby funkcjonować to właśnie w tym mieście. Determinacja Pana Prezydenta w osiągnięciu tego celu jest godna uznania. Marek Zydowicz, który wykreował festiwal Camerimage i który jest jednym z inicjatorów rewitalizacji centrum Łodzi zasługuje na poparcie i pomoc w realizacji marzenia jakim jest stworzenie stałej siedziby festiwalu. Nie ma absolutnie wątpliwości, że tak on jak i cały zespól jego oddanych współpracowników w pełni zasługują na taka siedzibę. To, co stworzyli ciężką pracą i poświeceniem zasługuje w pełni na uznanie i wynagrodzenie.
Nie można jednak kontynuować tego procesu w obecny, chaotyczny i wysoce nieprofesjonalny sposób! Nie chodzi tutaj tylko o powodzenie samej inicjatywy, ale o właściwe i odpowiedzialne użycie środków publicznych, za które przecież ponosi Pan Prezydent pełną odpowiedzialność.
Odnoszę wrażenie, że osobom odpowiedzialnym obecnie za ten projekt wydaje się, ze tak gigantyczna inwestycje można przeprowadzić w sposob w jaki robi się film: zapewnijmy obecność kilku gwiazd, a pieniądze się same znajdą. Wielkie osobistości, o jakich bez końca opowiada Marek Zydowicz, sprowadzając do nich każdą dyskusje, mogą otworzyć drzwi, ale nie otworzą sejfów!
Ten projekt wymaga profesjonalnego i racjonalnego podejścia już u jego podstaw, to znaczy od ustalenia odpowiedniej funkcji, określenia programu opartego na potwierdzonym zapotrzebowaniu, a przede wszystkim na zdefiniowaniu budżetu.
Powtarzałem to przez cały, krotki okres mojego zaangażowania – nie można budować na glinianych fundamentach. Nie można kontynuować tego projektu, przez nawet jeden kolejny dzien, bez dokładnego planu biznesowego. Już dzisiaj, bez chwili zwłoki, trzeba odpowiedzieć na podstawowe pytania, których Pan Prezydent nigdy nie zadał: Jaka konkretnie jest funkcja tego kompleksu? Jakie jest uzasadnienie dla wielkosci sal - w jaki sposób będą wykorzystywane przez 360 dni w roku, a nie tylko podczas festiwalu? Kto będzie operatorem obiektu, który teraz w swojej nazwie ma funkcje kongresowe i konferencyjne? Ile będzie kosztowało utrzymanie kompleksu i w jaki sposób przewiduje się generowanie przychodów pokrywających koszta i umożliwiających poprawne jego funkcjonowanie? Gdzie są analizy zapotrzebowania na proponowane powierzchnie? Gdzie jest jakakolwiek analiza kosztów budowy, kosztów utrzymania i wielkości przychodów? Obaj wiemy, ze na te pytania nigdy nie było i do dzisiaj nie ma konkretnych odpowiedzi. Czemu tak jest i jak długo ma to trwać? Czy proponowany obecnie program Centrum, na którego koncepcje Miasto wydało już ponad 5 milionów złotych, jest najlepszym i najbardziej odpowiednim dla Miasta i najlepiej odpowiadającym zapotrzebowaniu obecnemu i przewidywanemu w nadchodzącej dekadzie? Czy uda się sfinansować tak ambitny program?
Podczas mojego zaangażowania w projekt byłem przerażony brakiem jakichkolwiek analiz, planów, dyskusji na te tematy. Moje próby przygotowania tych materiałów i wprowadzenia do projektu odpowiednich fachowców zostaly zlekceważone, a moje starania nazwane „szarogęsieniem się”. Moje emaile do Pana i do Marka Zydowicza w tej sprawie pozostały bez odpowiedzi. Jeszcze nigdy nie uczestniczyłem w dużym przedsięwzięciu deweloperskim, które tak jak w przypadku omawianego projektu, oparte byłyby na wybujałych aspiracjach jednej osoby niepopartych konkretami.
Nie można prowadzić tego rodzaju inwestycji bez przejrzystej i silnej struktury zarządzania. Jak można zarząd spółki ograniczyć do jednej tylko osoby, na dodatek apodyktycznej, nie przyjmujacej jakiejkolwiek krytyki czy merytorycznego dialogu? Jak można dopuścić, aby w radzie nadzorczej zasiadały trzy osoby, z których dwie są pracownikami fundacji Tumult, zarządzanej przez prezesa spółki, którą rada ta ma kontrolować?
Żaden szanujący się inwestor nie będzie poważnie rozważał uczestnictwa w takim projekcie, żaden sponsor nie przeznaczy dolara widząc taka strukturę zarządzania, brak konkretów i oparcie inwestycji na przypuszczeniach i życzeniach, a nie profesjonalnych analizach.
Projekt ten wymaga fachowej i wnikliwej dyskusji. Wymaga dokładnej analizy finansowej, analizy zapotrzebowania rynku. Wymaga ściślej współpracy z innymi planowanymi na tym terenie obiektami tak, aby wspólnie stworzyć synergię funkcji, nie powielać powierzchni, zmniejszyć koszta.
Na to wszystko nie jest za późno! Marek Zydowicz musi wreszcie zaprzestać wychodzenia z sali, grożenia wycofaniem się z projektu i przeniesieniem festiwalu z Łodzi i zrozumieć, że w obliczu olbrzymich kosztów nie może kontynuować nieprecyzyjnych działań, obrażając się każdorazowo jak dziecko wobec stawianych mu podstawowych pytan i wyrazanych wątpliwości. To ciągłe szantażowanie wszystkich wokół nie może trwać. Fundacja Tumult, jako udziałowiec spółki CŁC, ma taką samą odpowiedzialność za podjęte zobowiązania jak Miasto, które w przeciwieństwie do Fundacji Tumult wniosło konkretne środki finansowe. Są to pieniądze społeczne, a wiec szczególnie zobowiązujące tych, którzy tak łatwą ręka je wydają! Marek Zydowicz powinien wreszcie zrozumieć, ze akceptując 5 milionów publicznych środków wziął na siebie olbrzymią odpowiedzialność i powinien wykazać wieksza pokore i wole współpracy wobec osób, które w społecznym imieniu pytają, w jaki sposób je wydano i dokad to, co zrobiono dotychczas, prowadzi. Radni maja prawo, wręcz obowiązek, pytać o sposób sfinansowania jednej z największych inwestycji deweloperskich w Polsce!
Zarząd spółki musi być wieloosobowy i obejmować specjalistów z wielu dziedzin. Rada Nadzorcza winna składać się z ludzi doświadczonych i niezależnych. Proszę zobaczyć, w jaki sposób zarządzany jest projekt budowy Centrum Festiwalowego w Toronto. Mówiłem o tym Markowi Zydowiczowi wielokrotnie, sugerując aby przyjąć ten sam lub podobny model działania. Oznaczałoby to jednak odejście od jednoosobowego zarządzania, jednoosobowego podejmowania decyzji określających co i w jaki sposób będzie zbudowane, od jednoosobowego decydowania o wydawaniu setek milionów złotych.
Podczas ostatniej sesji Marek Zydowicz raz jeszcze zwodził obietnicami Ministra Kultury, który rzekomo obiecał 75% finansowania tego gigantycznego obiektu. Wspominał o tajemniczych inwestorach, których nazwisk jakoby nie może ujawnić, wskazywał Jana Kulczyka, jako sponsora. To za mało aby zobowiązać Miasto do kolejnych wydatków! Można zrozumieć jego desperacje i nawet z nią sympatyzować, ale czas, aby wreszcie skończyć z socjotechniką i profesjonalnie podejść do tak poważnej inwestycji. Przyjrzyjmy się liczbom. Jesli nawet Frank Gehry zaprojektuje ten obiekt w sposob dla siebie nietypowy, to znaczy jako nie nadzwyczaj kosztowny w realizacji, to wspominana obecnie kwota 400 milionów złotych wydaje się, patrząc na program, co najmniej o połowę za mała. Proszę przyjrzeć się kosztom podobnych obiektow zbudowanych według projektow tego architekta. Proszę zobaczyć o ile procent przekroczono budżet w Bostonie. Proszę zobaczyć ile kosztuje centrum festiwalowe w Toronto, w którym największa sala jest 6- krotnie (!!) mniejsza od głównej sali projektu w Lodzi.
Wysokość honorarium Franka Gehry to kolejne ponad 40 milionów złotych, a proponowany przez niego kontrakt nie obejmuje ani projektu wykonawczego i projektów branżowych ani nawet kosztów własnych, takich jak podróże. Dodatkowo pozostaje koszt odszkodowania dla spółki Enkev na ktorej terenie powstać ma obiekt. Wartość ziemi, wybudowania nowej fabryki i przeniesienia produkcji to razem pewnie około 80 milionów złotych. Według moich przybliżonych kalkulacji, całkowity koszt obecnie proponowanego obiektu może wynieść dobrze ponad 700 milionów złotych!
Do wydania takich sum nie można zobowiązywać nikogo bez racjonalnego, dobrze skalkulowanego i dogłębnie sprawdzonego planu biznesowego. Taki plan winien był powstać wiele miesięcy temu, zanim Miasto zobowiązało się do finansowania projektu koncepcyjnego! Plany biznesowe nie robi się na końcu procesu koncepcji inwestycji, ale na początku, tak aby określić program i dostępny budżet! Później, regularnie w czasie całego procesu deweloperskiego aktualizuje się go i dokonuje korekty zgodnie z nowymi danymi. To plan biznesowy, a nie fantazje liderów określają zakres, rozmiar i przebieg inwestycji.
Tak jak napisałem wcześniej, obiekt w Łodzi powinien powstać, ale jego wielkość, zakres, funkcje powinny być rezultatem dogłębnych studiów, a zespól zarządzający winien być profesjonalny i doświadczony. Być może Marek Zydowicz wymyślił program najlepszy z możliwych i najbardziej potrzebny. Ale co się stanie, jeśli tak nie jest? Czy koncepcja stworzona przez Franka Gehry za 5 milionów złotych powędruje do kosza?
Nie należy bać się pytań i nie należy odpowiedzi dostosowywać do wcześniej podjętych decyzji. Najlepszym dzisiaj rozwiązaniem jest zrewidowanie obecnego planu. Nie w poszukiwaniu winnych, ale, jeśli jest on błędny, w poszukiwaniu najlepszego rozwiązania. Wbrew obawom wygłoszonym na ostatniej sesji przez jednego z radnych, Frank Gehry nie ucieknie od tego projektu. To wybitny architekt, ale jak wszyscy architekci na świecie przeżywa teraz ciężki okres utraty klientów i zwolnień swoich pracowników (w ostatnim roku pozbył się ponad połowy).
Mam nadzieję, że mój list nie zostanie odebrany przez Pana Prezydenta wyłącznie jako krytyka, ale także jako chęć przyczynienia się do powstania tego i innych obiektów w centrum Łodzi. Jestem pewien, ze wprowadzenie w życie powyższych rad zwiększy szanse na realizację tego wspaniałego pomysłu.
Życzę powodzenia,
Krzysztof Jacunski
TOM Investment Group Sp. z o.o.
* * *
Nie mam nic przeciwko temu, aby ktoś na budowie zarobił. Trzeba tylko dobrze skalkulować środki jakie będą potrzebne na zapewnienie funkcjonowania takiego obiektu przez cały rok, zasady zarządzania nim, jego rolę i wartość dla miasta.
Uważam, że Toruń jest za słabym miastem, aby zrealizować taki projekt i zapewnić mu rozwój. Nawet jeśli zmniejszymy koszty początkowe o połowę, do 350 mln zł, to korzyści jakie miasto osiągnie będzie osiągała garstka hotelarzy i właścicieli restauracji. Ekwiwalent reklamowy mnie specjalnie nie interesuje, jak i zwiększony ruch turystyczny w mieście (zarabia na tym raptem kilku biznesów w mieście i kilku sprzedawców souvenirów spod ratusza: toporów-zabawek, mieczy świetlnych, itd.
Toruń ma ogromne doświadczenie w realizacji dużych, słomianych inwestycji. "Branża turystyczna" jest zaś oczkiem w głowie naszego samorządu (dlatego gospodarczo zostaliśmy w ciągu ostatniej dekady daleko w tyle na tle innych miast). Nasz samorząd nie ma wyobraźni i doświadczenia w realizacji tak trudnych projektów. Potencjał kulturalny miasta wydaje mi się również zbyt mały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz