Kilka dni temu użalałem się nad swoimi rozterkami spowodowanymi zbliżającymi się wyborami. Nie jest tak źle. Damian Rzadkiewicz z Partii Razem przełamuje stereotyp młodego ugrzecznionego toruńskiego polityka-karierowicza, który skupia się tylko na tym, na czym mu wygodnie, a krytyczne opinie na swój temat przykrywa zamieszczonym na fejsie selfie ze stadionu.
Wiwisekcja wcześniejszych wpisów na blogu wskazuje w jakim kierunku kształtuję swoje oczekiwania. Przez chwilę myślałem, że z ruchu Pawła Kukiza może powstać siła polityczna zdolna nadać nowy impuls gospodarce i społeczeństwu. Chwilę, dokładnie tyle trwała iluzja, że poparcie udzielone Kukizowi przez bardzo wielu rozgoryczonych obywateli może przekształcić się w coś dobrego.
Najwięcej spodziewałem się jednak po Platformie wierząc, że skoro stoją za nią różnorodne środowiska a także większe możliwości wykorzystania ekspertów przy tworzeniu wizji przemian oraz przywilej rządzenia, partia wykorzysta te przewagi nad rywalami politycznymi przygotowując ambitny, chwytający za serce program wyborczy. "Nowe otwarcie" Platformy okazało się zaś odgrzewanym na prowizorycznym palniku starym kotletem podanym na plastykowym talerzyku niespełnionych latami obietnic i polanym przypalonym sosem, którego głównym składnikiem był, jest i będzie demontaż systemu zabezpieczeń społecznych i instytucjonalnej ochrony wartości jaką dla gospodarki stanowi praca.