Wojciech Giedrys oczekuje, że pokażę przykłady przedsięwzięć w jakie zainwestowały samorządy, dzięki którym zwiększyły się ich dochody. Po raz pierwszy w Toruniu spotykam się z tak konkretnym i trafnym sformułowaniem celu polityki gospodarczej miasta. Niemniej jednak przez ostatnie 10 lat ani redaktor Giedrys, ani żaden inny toruński dziennikarz nie wyartykułował tak precyzyjnie sformułowanych oczekiwań przy prezydencie Torunia, Michale Zaleskim, który był i pozostaje ich właściwym adresatem.
(EDIT: mam nadzieję, że nie przeoczyliście poprzedniego wpisu dotyczącego możliwej likwidacji Stowarzyszenia "Toruń bez hałasu" na wniosek Michała Zaleskiego)
(EDIT: mam nadzieję, że nie przeoczyliście poprzedniego wpisu dotyczącego możliwej likwidacji Stowarzyszenia "Toruń bez hałasu" na wniosek Michała Zaleskiego)
Za kilka dni upłynie dekada od dnia, gdy Zaleski zaczął Toruniem rządzić, jednak Giedrys chyba pogodził się już myślą, że prezydentowi nie zadaje się pytań o konkrety: jakie dochody i korzyści miasto osiągnęło z wydanych przeszło 2 miliardów złotych. Prezydent przychodzi na konferencje i epatuje kwotami wydanymi z budżetu miasta i środków europejskich. Rolą dziennikarza najwyraźniej jest siedzenie, słuchanie, i relacjonowanie przebiegu konferencji w mediach, nie zaś zadawanie trudnych pytań, na które odpowiedź jest ważna dla opinii publicznej w mieście.
Dyskusja o konkretnych korzyściach osiągniętych w wyniku nieustającej kampanii wyborczej samorządowych eurozjadów - tych powiatowych watażków wyniesionych na tron budową stadionów i organizacją nowożytnych igrzysk typu Grand Prix w żużlu - nie znajdzie miejsca w publicystycznym mainstreamie w Toruniu.
Media przyzwyczaiły nas do tego, że prezydent przecina wstęgi po wydaniu kilkuset milionów złotych po czym wybierany jest na kolejną kadencję dzięki wpływom jakie udało mu się zdobyć, a nie efektom realizowanej polityki gospodarczej i społecznej. Czas i miejsce na rozmowę o wizji, programie i polityce gospodarczej miasta zarezerwowany jest na kilka tygodni kampanii wyborczej, podczas której urzędujący mówi o swoich sukcesach, a rywal próbuje nadążyć składając obietnice.
Można się z tego schematu łaskawie wyłamać raz kiedyś na blogu traktując temat od początku niepoważnie: "hold your horses, hecer i pokaż mi konkrety - kwoty zainwestowane i osiągnięte dochody". Jeśli nie masz takich wyliczeń, to nie ma o czym dyskutować - stwierdzi Giedrys. Niech Zaleski dalej wyprowadza miliardy z Torunia do Warszawy i innych dużych miast w Polsce wmawiając opinii publicznej, że inwestycją jest każdy wydatek majątkowy, a miarą korzyści - ilość zużytego betonu, asfaltu, cegieł i poziom długu publicznego