Most na Waryńskiego

Most na Waryńskiego
Lata 70. Rys. inż. A. Milkowski. Sensowna lokalizacja trasy mostowej (zmieniona przez Zaleskiego)

czwartek, 18 sierpnia 2016

Consus, czyli historia która się kupy nie trzyma


W historii Consusa przewijają się dwie opowieści.

Zacznijmy od chronologicznie drugiej, w której Consus jest ofiarą działalności międzynarodowej grupy przestępczej, która zbudowała ogromną karuzelę celem wyłudzenia z budżetu Francji podatku VAT. Francuzi oszacowali swoje straty na 280 mln euro, przy czym jeden ze świadków żartował, że powinna być kilkukrotnie wyższa. 







Udokumentowane przez Francuzów wyłudzenia dokonano w relatywnie krótkim okresie czasu, między grudniem 2008 a czerwcem 2009 roku, poprzez obrót zdematerializowanymi prawami do emisji CO2 na francuskiej giełdzie towarowej BlueNext. Afera miała tak istotny wpływ, że Francuzi najpierw czasowo a potem całkowicie zawiesili działalność tej giełdy a także znieśli VAT na prawa do emisji. Zawieszenie działalności BlueNext miało pewnie też związek z atakami hakerów - "nieznani sprawcy" wykradli uprawnienia z wielu europejskich przedsiębiorstw a nawet z ministerstwa jednego z krajów Wspólnoty.

Podejrzani w aferze w którą zamieszana jest spółka z Torunia zginęli zamordowani, zmarli w podejrzanych okolicznościach lub uciekli do Izreala - niewielu, w tym prezes Consusa, zasiadło na ławie oskarżonych i usłyszało wyroki.

Prezes Consusa broni się twierdząc, że wyrok jest precedensowy a francuskie organy ścigania wybiórczo podchodzą do kwestii winy i odpowiedzialności. Podkreśla, że Consus był tylko traderem na giełdzie i nie może ponosić odpowiedzialności za przestępczą działalność spółek, które zlecały mu transakcje. Francuzi twierdzą, że Consus nie weryfikował należycie swoich klientów, ułatwiał im transfer wyłudzonych pieniędzy na konta w rajach podatkowych, co wiąże się z poważnym zarzutem o udział w praniu pieniędzy. Zwracają również uwagę, że w okresie gdy doszło do wyłudzeń VAT, prowizje jakie Consus uzyskał od przeprowadzenia transakcji na rzecz spółek biorących udział w karuzeli stanowiły blisko 90% przychodów firmy. Polska spółka legalnie otrzymywała pieniądze wyłudzone z budżetu Francji i stanowiły one lwią część jej dochodów.

Polskie MSZ uznało sprawę za nieszczęśliwy wypadek i wyraziło swoje ubolewanie. Prezes Consusa został skazany na 7 lat więzienia.

* * * 
Druga, a chronologicznie pierwsza historia, to opowieść red. Macieja Czarnackiego z toruńskiej Gazety Wyborczej opublikowana w nr 32/2010 z 8 lutego 2010 roku, pt. Miliony z dwutlenku węgla. Jest ona obecnie dostępna w wersji elektronicznej w archiwum Gazety Wyborczej. Czarnecki opisuje historię dwóch biznesmenów z Torunia: skazanego prezesa Consusa oraz pana Macieja Wiśniewskiego, drugiego z założycieli toruńskiej spółki.

Dowiadujemy się z niej, że prezes Consusa, absolwent francuskiego uniwersytetu, w latach 80-tych eksportował z krajów bloku wschodniego warzywa do Francji. Wiśniewskiego poznał w Mentorze, w spółce z której pączkowały kolejne toruńskie firmy ubezpieczeniowe, często w atmosferze konfliktów między właścicielami, zarządami, pracownikami. 

Toruń do dziś jest jednym z największych w Polsce rynków ubezpieczeniowych, gdzie przygotowywane są polisy dla dużych, w części chyba nadal pozostających pod kontrolą państwa, polskich przedsiębiorstw min. z branży energetycznej i węglowej. Sumy ubezpieczenia sięgają setek milionów złotych, prowizje liczone są w milionach. W Mentorze, od którego wszystko się zaczęło, oprócz Wiśniewskiego i prezesa Consusa swoje pierwsze kroki w ubezpieczeniach stawiał również obecny senator z Torunia i właściciel klubu żużlowego, Przemysław Termiński. Czarnecki rzuca trochę światła na kulisy powstawania rynku ubezpieczeniowego w naszym mieście.

W historii opisywanej przez red. Czarneckiego Wiśniewski ze wspólnikiem odchodzą z Mentora w 2000 roku, zakładają własną działalność ubezpieczeniową, spółkę Consus. Klientem tej firmy zostają min. Toruńskie Wodociągi, w których radzie nadzorczej zasiada ojciec Wiśniewskiego, lecz kontrakt zostaje zakończony, gdy media dostrzegają konflikt interesów. 

W latach 2000-2003 działalność Consusa jest coraz trudniejsza. Czarnecki pisze, cokolwiek to znaczy, że "właściciele musieli do Consusa dokładać, i to pięciocyfrowe kwoty". Sytuacja była tak zła, że wspólnie wspominają, że prezesa Consusa nie było stać na taksówkę. 
Jesień 2004 roku. (...) Wczesny wieczór. K. odbiera telefon na Marszałkowskiej. 
- Gdzie jesteś - pyta Wiśniewski
- Na kwaterę idę
- Jak to idziesz? Piechotą? Na Służewiec?!
- Maciuś, głupia sprawa. Na taksówkę mi brakuje.
Z artykułu Czarneckiego dowiadujemy się następnie, że mniej więcej w tym samym okresie, jeszcze przed 1 stycznia 2005 roku, gdy miał się rozpocząć handel limitami emisji CO2, Wiśniewski i K. "przez dwa lata przygotowywali się do nowych zadań". 
- Jechało się do energetyki i mówiło: sprzedaj coś, co będziesz miał w 2007 roku, a prezes nawet nie wiedział do końca, co to jest - opowiada Wiśniewski
Czytając ten fragment zastanawiałem się, jak jeździli, skoro pana K. nie stać było na taksówkę z Centralnego na Służewiec. Może na taksówkę ich stać nie było, ale znaleźli kasę na zakup od energetyki limitów na emisję, których ministerstwo jeszcze nie zdążyło rozdzielić między zakłady emitujące CO2.

Być może limity emisji, które Polska wynegocjowała od Komisji Europejskiej i dopiero planowała rozdzielić między zakłady energetyczne kupowały owe spółki zamieszane w wyłudzenia VAT, a następnie sprzedawały je - za pośrednictwem Consusa - na francuskiej giełdzie. Wówczas trudno jednak przyjąć tłumaczenie, że nic ich z założycielami Consusa nie łączyło. 

Swoją drogą, to dziwne, że zarządy zakladów energetycznych sprzedawały swoje uprawnienia do emisji nie znając ich ceny, wartości, nie mając ich nawet przyznanych. Być może były to promesy? A może transakcje z odroczoną płatnością? 

Pan Wiśniewski i pan K. muszą mieć niezwykły dar przekonywania, skoro udało im się namówić przedsiębiorstwa z branży energetycznej w całej Polsce do sprzedaży dużej części swoich uprawnień do emisji na rzecz, no właśnie kogo? Na rzecz Consusa? Czy egzotycznych spółek, które potem obracały nimi wyłudzając VAT?

* * *

Te dwie historie muszą się łączyć w jedną całość. Spoiwem jest chyba ów telefon, który w 2003 roku odebrał K. od "znajomego informatyka, Polaka, który pracował wtedy w amerykańskiej firmie Evolution Markets handlującej węglem i uprawnieniami do emisji dwutlenku siarki i tlenków azotu". 

Wiśniewski i K. nie twierdzą, że sami wpadli na pomysł handlu emisjami. Niedługo po telefonie od znajomego przestali zajmować się działalnością ubezpieczeniową. Nie mając grosza przy duszy zaczęli "jeździć do energetyki" ze szkoleniami dla prezesów, a jednocześnie skupowali od nich polskie prawa do emisji. Za co je kupowali i dla kogo, tego się nie dowiemy - ani od właścicieli Consusa, ani od prezesów energetyki.

Ciekawe jest też to, jak panowie wpadli na kolejny pomysł, czyli kupowanie w Togo łupin orzecha kokosowego i sprzedawanie ich zakładom energetycznym w Polsce jako biomasy do produkcji "zielonej energii". Władze Togo też zdaje się mają jakieś zastrzeżenia dotyczące działalności Consusa w swoim kraju.

Mam wrażenie, że w Polsce na uprawnieniach do emisji CO2, które zostały przyznane gospodarce narodowej zarobili głównie różnego rodzaju rodzaju pośrednicy. Polskie firmy uzyskały prawa do emisji by po kilku "szkoleniach" ich prezesi szybko doszli do wniosku, że trzeba się tego instrumentu niezwłocznie pozbyć. Dlaczego? Chyba dlatego by to niewielki Consus, spółka dwóch osób, mógł "rywalizować jak równy z równym z Societe Generale" (idąc tokiem myślenia red. Czarneckiego).

Szkolenia zakończyły się dla naszej energetyki sukcesem - dwóch wykładowców z Torunia zostało w ciągu kilku lat multimilionerami, a kasa - setki milionów - pofrunęłą prywatnym jetem na Cypr.

I nic się dziś dalej z tym nie dzieje. Wszystko jest w porządku. Nikt nie zapyta prezesów energetyki ile wynieśli ze "szkoleń". Czasem życie w Polsce i przyglądanie się temu, jaki mamy stosunek do swojego kraju, do prawa, do gospodarki, budzi zgorszenie.

* * *

Wydaje mi się, że artykuł Czarneckiego z 2010 roku jednak przełamuje linię obrony Consusa, który uznaje się za ofiarę działalności międzynarodowej, zorganizowanej grupy przestępczej.

Sądzę, że szwindel na rynku uprawnień ma bardzo silną protekcję polityczną w Polsce i był oparty na istniejących do dziś relacjach i układach w sektorze energetycznym.

Wydaje mi się, że zachowanie polskich władz w tej sprawie podważa naszą pozycję w Unii Europejskiej i psuje relacje z Francją. Jest ono również gorszące dla opinii publicznej w kraju.

Mam dziwne wrażenie, że mimo iż część naszych obywateli lata jetami po Europie, naszemu krajowi jeszcze cholernie do niej daleko. Z jednej strony bronimy prawa, bronimy konstytucji, z drugiej strony nasze instytucje i nasi politycy mieli, i mają głęboko gdzieś to, jak działa polski wymiar sprawiedliwości. My, obywatele i opinia publiczna, dość biernie i bezkrytycznie patrzyliśmy przez ostatnie lata na bezradność wymiaru sprawiedliwości, której towarzyszyła nadzwyczajna sprawność w budowaniu prywatnych fortun. 

Gdybyśmy byli w Europie, spodziewałbym się, że zawyją tu syreny, do Torunia zjadą wszystkie agencje rozpoznawane po trzyliterowych skrótach, w towarzystwie Interpolu. 

Tymczasem jesteśmy w państwie, które nie istnieje, które istnieje tylko formalnie, więc raczej należy się spodziewać, że prędzej przed dworem Artusa prezydent miasta umieści dwie nowe katarzynki w piernikowej alei gwiazd - za wybitne osiągnięcia w biznesie w skali globalnej.




5 komentarzy:

  1. Nie trzeba być z PiS-u, by próbować wypełnić dziury w tej historii spiskową teorią o krzywych fundamentach III RP. Wystarczy połączyć fragmenty biografii

    - w latach 80-tych wyjeżdża studiować ekonomię do Grenoble
    - po studiach sprowadza owoce i warzywa z krajów bloku wschodniego do Francji
    - w latach 90-tych sprzedaje polisy Westy i Polonii prezesom (państwowych spółek?)
    - tworzy "wraz z elektrowniami" (ich kasę) spółkę Energo-Invest-Broker, która zarabia na prowizjach przez elektrownie
    - próbuje stworzyć (o zgrozo!), fundusz emerytalny dla pracowników elektrowni; pewnie podzieliłby losy Westy i Polonii
    - pośredniczy w ubezpieczeniu Toruńskich Wodociągów
    - organizowali szkolenia dla prezesów energetyki w wyniku których zakłady sprzedawały swoje uprawnienia do emisji
    - sprzedawali energetyce łupiny orzechów kokosowych jako biomasę do produkcji zielonej energii
    - podejrzewani o udział w karuzeli VAT na setki milionów (we Francji, nie w Polsce=
    - w Polsce szanowani za działalność dobroczynną, ich firma porównywana do banków Barclay's i Societe Generale "z którymi rywalizuje jak równy z równym"

    Tego jest nieco za dużo nawet na mogą głowę, mimo że uchodzę za leminga (nie cierpię tego określenia, dziś wyjątkowo, bo aż się w głowie od tego wszystkiego kręci).


    OdpowiedzUsuń
  2. Organizując rynek wymyslonego przez Komisję Europejską instrumentu uprawnień do emisji Francuzi nie zakładali że będą na nim obecne spółki słupy zakładane w egzotycznych krajach. Limitami miały handlować zakłady przemysłowe. Rynek się zawalił bo wynegocjowano za duzo uprawnień na szczeblu politycznym. Ale Polska nie tylko walczy o utrzymanie limitów słusznie obawiając się utraty konkurencyjności. Polska wymyśliła sobie własny pomysł na organizację rynku limitów CO2. Trudno go uznać za przejrzysty. Za cywilizowany. Strzelamy sobie samobója. Pokazujemy się z najgorszej strony w Europie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Może niepotrzebnie łączę dwie opowieści w jedną historię.

    Wówczas potrzebne są wyjaśnienia: kto faktycznie skupował nadwyżkę polskich uprawnień do emisji w latach 2004-2005. Komu prezesi energetyki sprzedawali coś czego nie mieli zaraz po "szkoleniach".

    Na sprzedaży tej nadwyżki kwot emisyjnych powyżej zapotrzebowania polskiej energetyki Consus zarobił w 2006. Wówczas polska energetyka po raz pierwszy otrzymała z ministerstwa limity. Już miała je sprzedane przez Consus.

    Potem rynek się zawalił. Polska nadwyżka znalazła się na giełdzie i nadwyżka podaży doprowadziła do tego ze ceny spadły do zera (kilka centów za tonę co2). Nic w tym dziwnego - nasz rząd dostał więcej niż gospodarka potrzebowała wiec instrument wymyślony przez Komisję okazał się bez sensu.

    Analitycy rynku energii z pewnością wiedzieli to już w 2003, gdy limity wynegocjowano.

    Druga historia dotyczy karuzeli na VAT. Instrument można było kupić za parę centów za tonę. Zakup miliona ton to wydatek raptem 10-30 tys euro. Więc kupowano. Cena szybko wzrosła. Kupowali spekulanci i firmy zamierzające zorganizować karuzelę.

    Instrument był idealny do karuzeli: kosztował kilka centów, zdematerializowany, w obrocie międzynarodowym, opodatkowany VAT.

    Szajka francuskich przestępców potrzebowała tylko kogoś wiarygodnego i naiwnego aby pośredniczył w fikcyjnym obrocie przez giełdę. Przepływ pieniędzy był uwiarygodniony. Transakcje wydawały się normalne. Ale Francuzi byli czujni. Po pół roku zauważyli karuzelę.

    W tej wersji Consus faktycznie byłby naiwniakiem który nie pytał póki zarabiał.




    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. W tej wersji energetyka opchnęła swoją nadwyżkę limitów za grosze bo dostała je za darmo. Załóżmy że opchnęli je ludziom z Consusa. Chodziło o to żeby zarobić na tych limitach ale żeby nie było tak że to polska energetyka zalała rynek tanimi uprawnieniami sprowadzając ceny do zera.

      Na tym ruchu zarobiły rożne prywatne osoby ale pod parasolem politycznym państwa.

      Karuzela była potem gdy wykorzystał instrument zdematerializowany o cenie bliskiej zera. Sam bym sobie kupił trochę takich limitow po kilka centów za tonę.

      W karuzeli wykorzystano Consus, tzn wykorzystano wszystkie słabości żółtodziobów na rynku finansowym którzy nie mieli pojęcia o AML.

      Usuń
  4. Może było tak - jeździli po elektrowniach i załatwiali sobie umowy pośrednictwa przy sprzedaży limitów emisji po cenie rynkowej (giełdowej). To najbardziej higieniczna wersja historii. Dalej jest już mieszanka ignorancji i zachłanności, tzn. lekceważenie AML-a (najgorsze co sobie pośrednik finansowy może zrobić).

    OdpowiedzUsuń