Most na Waryńskiego

Most na Waryńskiego
Lata 70. Rys. inż. A. Milkowski. Sensowna lokalizacja trasy mostowej (zmieniona przez Zaleskiego)

sobota, 5 lipca 2014

Toruń tworzy miejsca pracy


Toruń tworzy miejsca pracy. Dzięki funduszom unijnym pozyskanym przez gminę 
zatrudnienie uzyskało co najmniej 1000 osób.

Przy okazji powinniśmy jednak zadać sobie pytanie ilu mieszkańców Torunia uzyskało
zatrudnienie dzięki politycznej hojności Warszawy.




"Do 30 listopada 1930 r. wykonano trzy przęsła od strony Podgórza. 
Zatrudniono około 300 robotników (prawie wszystkich z Torunia), 
którzy zużyli do scalenia mostu ponad 100 ton nitów". 



1. Most na Wschodniej. "Inwestycja" za 700 mln zł. Na placu budowy w Toruniu pracowało ponad 400 osób. W Płocku montowane były przęsła toruńskiego mostu dając tam zatrudnienie co najmniej kilkudziesięciu pracownikom. Kontrakty mostowe wspierały również zatrudnienie w walcowniach i stalowniach a także wśród ich dostawców. 

W jaki sposób w pracach mostowych wzięli udział mieszkańcy Torunia? Najlepiej odnaleźliśmy się w roli uczestników wycieczek po placu budowy, biernych obserwatorów pracy setek ludzi z całego kraju.

Prezydent Zaleski wielokrotnie zwiedzał plac budowy upewniając się, że jego mostowa inwestycja przyczynia się do rozwoju gospodarczego Polski (bo rozwój gospodarczy Torunia dzięki lokalizacji tej przeprawy zaczyna się i kończy na ogródkach działkowych Rudaku).


2. Hala sportowa na Bema. "Inwestycja" za 200 mln zł. Projektantem hali była spółka ze Szczecina, wykonawcą spółką z Inowrocławia. Na budowie pracowało ponad 200 osób. Gdzie byli torunianie? Zwiedzali plac budowy.

3. Sala koncertowa na Jordankach. "Inwestycja" za 300 mln zł. Na budowie pracuje obecnie około 200 osób. Wykonawcą jest konsorcjum spółek z których żadna nie jest związana z Toruniem.

O terminie najbliższej wycieczki po placu budowy informuje internetowa strona projektu. 

4. Centrum Nowoczesności Młyn Wiedzy. "Inwestycja" za 40 mln zł. Na budowie pracowało około 100 osób. Wśród podwykonawców znalazły się firmy z Torunia, choć samorząd miasta się tym nie chwalił. Wiemy o tym dzięki temu, że dopiero po interwencji lokalnej prasy władze Torunia zainteresowały się realizacją płatności na ich rzecz ze strony głównego wykonawcy.

Prezydent Torunia obficie dzielił się z mieszkańcami wrażeniami z wycieczki po placu budowy.


5. Tramwaj na UMK. Koszt około 40-50 mln zł. Na budowie pracowało 60 osób. Wykonawcą była firma z Warszawy.

6. Zakup tramwajów. Dzięki kontraktowi zatrudnienie uzyskało kilkadziesiąt osób z Bydgoszczy. Koszt inwestycji: 100 mln zł. Szczerze mówiąc chętnie wziąłbym udział w wycieczce do bydgoskiej Pesy i obejrzał jak powstają tramwaje dla Torunia.

* * *

Toruńskie "inwestycje" w ciągu ostatnich czterech lat pochłonęły ponad miliard złotych. Zakładając średnie wynagrodzenie brutto brutto na poziomie 4 tys zł oraz udział kosztów pracy wśród wszystkich wykonawców i dostawców na poziomie 50-60% wartości nakładów inwestycyjnych wydaliśmy z naszej kieszeni jakieś 600 mln zł na zatrudnienie w innych regionach Polski i Europy tworząc nawet 3 tys miejsc pracy (600 mln / 4 tys * 12 mies * 4 lata). 

Oddaliśmy do budżetu państwa z kasy miasta kwotę kilkuset milionów złotych podatków pośrednich. 

Każdy z zatrudnionych na toruńskich placach budowy zapłacił podatki i składki na ubezpieczenia społeczne dzięki czemu do budżetu państwa trafiło jeszcze kolejnych kilkaset milionów złotych. 

Podatki od zysków przedsiębiorstw które wykonywały toruńskie inwestycje zasiliły budżety kilku województw (w niewielkim stopniu budżet województwa kujawsko-pomorskiego bo przeważały firmy spoza regionu).

Dochody netto ("na rękę") zwiększyły siłę nabywczą i konsumpcję mieszkańców innych miast; sfinansowaliśmy z własnej kieszeni podniesienie dochodów i konsumpcji mieszkańców wielu regionów kraju.

Nic więc dziwnego, że zarówno Warszawie jak i Brukseli opłaca się zachęcać torunian do realizacji różnorodnych "inwestycji": z każdego euro dofinansowania do toruńskich projektów firmy w Polsce i w Europie uzyskują przynajmniej 2-3 euro zwrotu a do tego odsetki od wyjątkowo tanich kredytów, które zaciągamy aby zwrócić z nawiązką "pozyskaną" kasę do Warszawy i Brukseli. Nie dziwi również to, że ani Bruksela ani Warszawa nie interesują się tym jakie projekty finansujemy. Doszło do tego, że inwestycją można nazwać budowę muru ekranów akustycznych przez środek największej dzielnicy mieszkalnej.

* * *

Środki, które wydaliśmy na nasze "inwestycje" częściowo pozyskaliśmy z zewnątrz (z budżetu środków europejskich) ale średnie dofinansowanie toruńskich inwestycji nie przekroczyło 35% wydatków. Pozostałe wydatki sfinansowaliśmy w 90% z kredytów. 

Zwiększenie dofinansowania do budowy toruńskiej przeprawy w istotny sposób poprawiłoby tylko finansowy wymiar działań władz Torunia. Władze te, z prezydentem na czele, nie zdają sobie bowiem sprawy z tego, że polityka forsownych inwestycji infrastrukturalnych w mieście które nie ma gospodarczego zaplecza aby je realizować stanowi dla niego antyrozwojową pułapkę.

Cóż z tego, że uzyskamy więcej pieniędzy z Warszawy skoro i tak będziemy do nich za chwilę dokładali kolejne kredyty by ostatecznie wszystko wydać wzmacniając inne lokalne gospodarki zamiast wspierać swój rynek lokalny. Nasze inwestycje podnoszą dochody, konsumpcję i poziom życia mieszkańców innych regionów. Dzieje się to głównie za sprawą absurdalnego dążenia władz Torunia to pozyskiwania większych środków europejskich co ogranicza pule infrastrukturalną wielu innym ośrodkom miejskim w kraju.

* * *

Rozwój gospodarki Torunia wymaga zmiany podejścia władz miasta do inwestycji, wymaga zrozumienia przez prezydenta Torunia co znaczy słowo inwestycja bo pojęcia o tym nie ma żadnego.

Inwestycje nie polegają na wydawaniu cudzych pieniędzy i zaciąganiu nowych kredytów celem wzmocnienia potencjałów gospodarczych innych regionów Polski. Po ostatnich czterech latach wyraźnie widać skutki prowadzenia prostackiej kampanii infrastrukturalnych wydatków, która zarówno w przestrzeni miejskiej jak i w wielu dziedzinach dzięki którym samorząd ma wpływ na nasz dobrobyt doprowadziła do pogorszenia jakości życia w Toruniu.

* * *
Nie twierdzę, że inwestycje wymyślone przez ekipę Michała Zaleskiego nie wspierają rozwoju, nie tworzą miejsc pracy. Owszem, w jakiś sposób przyczyniają się one do wzrostu gospodarczego: wszędzie, tylko nie w Toruniu.

*) W okresie od VI 2010 do VI 2014 gdy wydaliśmy ponad miliard złotych liczba bezrobotnych mieszkańców Torunia wzrosła o 10%.



7 komentarzy:

  1. Wyjaśnienie: budowa mostu pochłonęła ok 550 mln zł. W co "zainwestowano" ponad 150 mln zł nie potrafię określić. Chyba tylko NIK jest w stanie powiedzieć gdzie te pieniądze teraz pracują, ale z pewnością to też jest "inwestycja w rozwój miasta".


    OdpowiedzUsuń
  2. Dodałem linki z których czerpałem informacje na temat zatrudnionych na toruńskich placach budowy. Trochę rozbudowałem też niektóre akapity.

    Zachęcam do dyskusji choć jednocześnie zdaje sobie sprawę, że przedstawione dane są dość wstrząsające i rozwiewają toruńskie złudzenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Powinniśmy zdawać sobie sprawę, że nigdzie w Polsce taki eksperyment gospodarczy jaki zafundował Toruniowi Michał Zaleski nie został przeprowadzony na tak wielką skalę.

    Powinniśmy również mieć świadomość tego, że gospodarcza filozofia której wyznawcą jest Zaleski stała się udziałem wielu miast w Polsce a jednocześnie wykorzystanie środków europejskich jest hasłem koalicji rządzącej krajem, niemniej jednak to, co budzi kontrowersje w skali państwa czy dużego ośrodka miejskiego jest zdecydowanie szkodliwe w takim mieście jak Toruń, które nie ma rozwiniętego sektora budownictwa infrastrukturalnego i prowadzi kosztowną politykę wsparcia rozwoju tego sektora w innych częściach kraju z czego nie ma żadnych lokalnych korzyści, a co rodzi ogromne zobowiązania finansowane obciążające dochody mieszkańców miasta.

    OdpowiedzUsuń
  4. Najbardziej frustrujące w Toruniu jest to, że Michał Zaleski swoim prostym i bałamutnym językiem w sposób demagogiczny przedstawia założenia niby jakiejś polityki miejskiej a tak naprawdę kilku bardzo drogich, napisanych na kolanie, nieprzygotowanych punktowych inwestycji, które nie są ze sobą powiązane i stanowią jakiś wytwór pośpiesznego myślenia o rozwoju, natomiast z biegiem czasu okazują się drogą w zupełnie innym kierunku niż obiecywany przez prezydenta.

    Zaleski spieprzył mnóstwo rzeczy w Toruniu w taki sposób, że nie da się ich naprawić, przede wszystkim układ komunikacyjny miasta. Ale na to wszystko cieniem kładzie się jeszcze wizja prezydenta, która okazuje się tak głupia jak populistyczny jest język, którym ją tłumaczy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie pytamy ile miejsc pracy powstało dzięki realizacji toruńskich "inwestycji" jakby w ogóle nie zależało nam na tym, aby ocenić skutki nadzwyczajnych wydatków na kubaturę w ostatnich latach. Stać nas na to, aby nie zastanawiać się nad osiągnięciami naszej jakże przemyślanej, dojrzałej i "multikryterialnej" strategii rozwoju? Zaręczam, że nasi mecenasi w Europie doskonale skalkulowali swoje korzyści naszej rozrzutności.

    Mówi się o tym że tradycyjna pomoc społeczna utrwala zjawisko biedy. Wspomina się niekiedy o odwrotnych od oczekiwanych skutkach pomocy humanitarnej dla zacofanych krajów afrykańskich, gdyż trwale uzależnia je od zewnętrznej dotacji.

    Programy europejskie zawsze tworzone są w myśl zasady: dostaniesz wsparcie jeśli dorzucisz swoje pieniądze i wydasz je według zasad jakie ustaliliśmy. Naczelną zasadą polityki unijnej jest równość podmiotów na wspólnotowym rynku, co oznacza że wygrywają najlepsi: najefektywniejsi, najbardziej konkurencyjni lub najtańsi .

    Dotacja? Proszę, promocja - nawet 50% gratis. Nadal was nie stać? Otwieramy wam linię kredytową. Wydawajcie.

    Nie możemy w tym wyścigu nie uczestniczyć bo wszyscy w Polsce biorą w nim udział. Jesteśmy jednak jedynym miastem w kraju, które gotowe jest zaniedbać wszystkie inne dziedziny i obszary w których można wspierać rozwój aby "inwestować" i "pozyskiwać środki zewnętrzne". Nie potrafiliśmy też stworzyć projektów, które miałyby walor wyjątkowości i unikalności, które byłyby przejawem kreatywności. Nasza hala sportowa jest projektem ordynarnym, pospolitym, wręcz archaicznym. To nie architektura, to budownictwo. Most jest urbanistyczną porażką pchającą nas w kierunku kolejnych idiotycznych wydatków drogowych z mizernym skutkiem komunikacyjnym. Patrząc na sposób wyboru i przygotowania projektu sali koncertowej na Jordankach widać wyraźnie dyletanctwo, niekompetencje, chaotycznie stawiane warunki i oczekiwania, które wymyślano na bieżąco (zaczęło się przecież od określenia że chcemy budynek z dwiema salami na koncerty "itp" na tyle niewysoki by nie zasłaniał starówki, której i tak stamtąd nie widać.

    Nie jestem w stanie omówić wszystkich błędów jakie popełniają władze Torunia z Michałem Zaleskim na czele; wszystkie jednak wydają mi się skutkiem braku szerszego zainteresowania rozwojem miasta i skupieniem się na robieniu bardzo prymitywnej polityki w centrum której jest jakiś plac budowy i jakaś grupa ludzi w kaskach, która nie odczuwa pasji z tworzenia. Każde tworzywo, z którego można lepić politykę miejską jest przez ludzi Zaleskiego zamieniane w bezkształtną masę pospolitych emocji która pochłania myśl. Dla Zaleskiego tworzywem jest polityka. Bez względu na to czy rzeźbi w betonie, stali, drewnie czy asfalcie. Nasz prezydent doskonale rozumie się pod tym względem z marszałkiem Całbeckim.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chciałbyś ustawiać przetargi pod firmy toruńskie? Tak się nie da. Tak się robi układy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ustawia się przetargów tylko politykę inwestycyjną.

      Usuń