Most na Waryńskiego

Most na Waryńskiego
Lata 70. Rys. inż. A. Milkowski. Sensowna lokalizacja trasy mostowej (zmieniona przez Zaleskiego)

niedziela, 21 czerwca 2015

Zatrudnienie i przewalutowanie


Jak wygrać wybory?



Lubię podpowiadać Platformie Obywatelskiej w jaki sposób wygrać wybory a im bardziej przyglądam się sondażom, tym bardziej narasta we mnie przekonanie, że nie można wylewać dziecka z kąpielą. Nie potrafię wybaczyć Tuskowi lat zmarnowanych na rozdawnictwu "unijnych pieniędzy" i zawracaniu reform. Z nadzieją spoglądam jednak na przetasowania w strukturze partii odsuwające ludzi obrośniętych w polityczny tłuszcz.

Łatwy dostęp do służbowych kart kredytowych wszędzie i zawsze kończy się tak samo.

* * *



Podpowiem PO jak poprowadzić kampanię wyborczą przede wszystkim dlatego, że chciałbym taką kampanię obserwować. To może nie ma znaczenia, ale jestem wewnętrznie przekonany, że Platforma może ją wygrać grając w tym stylu, w jakim wygrywała poprzednie wybory i rządzić dalej, ale tym razem bez PSL. Jest w tym jednak pewien haczyk: wygranie wyborów byłoby cholernie proste w porównaniu z tym, co trzeba by było po nich robić.

W amerykańskiej polityce sfera zatrudnienia jest głównym tematem kampanii wyborczej. Każdy amerykański polityk obiecuje ratowanie amerykańskich miejsc pracy i tworzenie nowych. Chcąc wygrać wybory w 2015 roku Platforma powinna po prostu wejść na stronę Baracka Obamy i prześledzić jego kampanię wyborczą z 2008 roku. PiS już to zrobił. 

* * *

W 2007 roku, gdy załamał się rynek nieruchomości, wiele amerykańskich rodzin było zagrożonych utratą mieszkania. Obama obiecał 30 mld dolarów pomocy na ratowanie hipotek.

W 2015 roku, gdy poszybował kurs franka szwajcarskiego politycy Platformy jako jedyni głośno bronili interesów banków, które te kredyty wymyśliły. Przedstawione przez prezydenta Bronisława Komorowskiego czy ministra finansów Mateusza Szczurka projekty nie mają konstruktywnego charakteru. 

O przegranej Komorowskiego i wygranej Dudy zadecydowało ok 3% wyborców - czy przypadkiem nie byli to wyborcy PO, którzy mają kredyt we frankach?

Po klęsce Komorowskiego Janusz Lewandowski uchodzący za autorytet w sprawach gospodarki i osobę wpływową w rządzie (doradca Tuska i Kopacz) na antenie TVN24 powiedział, że przewalutowania jest niemożliwe. Poza tym nie powiedział nic interesującego z perspektywy obrośniętego w polityczny tłuszcz bywalca salonów brukselskich czym mnie bardzo rozczarował (w końcu bierze potężną kasę min. za to, aby zainteresować nas opowieściami o europejskiej administracji, a to wymaga wyjątkowego talentu).

Przewalutowanie jest możliwe i jest relatywnie proste, jeśli chcielibyśmy zamienić kredyty w CHF na kredyty w EUR. Trudniej byłoby moim zdaniem dokonać przewalutowania na PLN. Wiele osób dojdzie pewnie do wniosku, że kredyty w CHF i w EUR to ten sam problem, ale tak nie jest. Dla nas euro jest walutą handlową, w której zgromadzone są duże rezerwy, dążymy do spełnienia kryteriów konwergencji, które zakładają stabilność kursu złotego do euro. Frank szwajcarski jest eurowalutą, w której lokowane są nadwyżki kapitałowe krajów surowcowych. Spekulacja na walutach ma różne poziomy i wcielenia a ta na franku jest nieobliczalna bo obejmuje przepływy finansowe z całego świata.

Jest oczywiście kwestia kursu przewalutowania kredytów frankowych i kosztu tej operacji przypadającego na banki. Jak już wspominałem, akceptuję każde rozwiązanie, które zakłada że banki poniosą większość, czyli ponad 50% kosztów przewalutowania. Klient i budżet państwa mogą co najwyżej partycypować w kosztach.

Dziś kurs euro (4.18) jest zaledwie o 25% wyższy od kursu z 2008 (przyjmuję 3.30 za średni kurs w dołku) podczas gdy frank szwajcarski znajduje się aż o 73% powyżej dołka (przyjmuję średnio 2,30 zł). Dlatego byłbym za przewalutowaniem kredytów we frankach na kredyty w euro po kursie eur/chf z miesiąca, gdy kredyt był zaciągany.


Innymi słowy, każdego franka z salda kredytu zamienilibyśmy na 1/1.35 - 1/1.55 euro mimo, że dziś jest to prawie 1:1 (co daje spadek zadłużenia o 25-35% w stosunku do tego, które dziś mają frankowicze).

Jednocześnie znosimy spread w ratach czyli przyjmujemy kurs rynkowy do spłat miesięcznych i przy wcześniejszej spłacie (sprzedaży mieszkania). 

Najlepiej na tym rozwiązaniu wyjdą osoby, które zaciągały kredyt w latach 2007-2008 i wcześniej. Skorygowałbym dodatkowo kurs o różnicę w stopach procentowych między złotówką a kredytem w euro (wibor_pln - libor_eur), żeby ludzie, którzy brali kredyt w latach 2001-2004, gdy ceny mieszkań były niskie, nadmiernie nie zyskali na przewalutowaniu. 

Przyznaję, że jeszcze tego nie liczyłem więc mogłoby się okazać, że w niektórych sytuacjach ta operacja byłaby nieopłacalna dla klienta (zwłaszcza takiego, który może sobie pozwolić na czekanie na spadek kursu). Istotne jest to, że przewalutowanie jest realne i potrzebne oraz to, że ktoś musi za nie zapłacić. Rząd powinien skupić się na tym, aby rozwiązać problem z korzyścią dla obywateli, ukarać banki finansowo za mechanizm, który stworzyły i osiągnąć kompromis, który będzie sensowny dla gospodarki.


* * *

Drugim tematem nadchodzącej kampanii powinien być rynek pracy i zatrudnienie, czyli tworzenie nowych miejsc pracy w atrakcyjnych sektorach i zachęty podatkowe dla osób zatrudnionych aby podnosiły swoje kwalifikacje, dla pracodawców zachęty, aby podnosili wynagrodzenia oraz nowelizacja ordynacji podatkowej w zakresie podatku dochodowego od osób fizycznych (podniesienie podatku dla najwyższych dochodów).

Tematem kampanii posła Tomasza Lenza będą "środki europejskie", czyli opowieść o konkursach w których Tomasz Lenz startował z ramienia organizatora jednocześnie reprezentując zawodników - załatwiając im dotacje, dofinansowania i pokrycie wszystkich wydatków określanych przez samorządowców jako "inwestycje". To wielki błąd.

Środki europejskie mają na celu rozluźnienie dyscypliny finansów publicznych, zwiększenie wydatków publicznych i konsumpcję sektora publicznego, co w efekcie hamuje konkurencyjność naszej gospodarki przenosząc zasoby w politycznie wygodne dla jakiegoś posła czy marszałka miejsca. To nie oznacza, że będą tam wzmacniać gospodarkę i sprzyjać wzrostowi zatrudnienia.

Most w Toruniu to nie jest finansowy sukces, panie pośle. To jest porażka ekonomiczna, która świetnie pokazuje obszary w których polskie państwo jest nieefektywne ze szkodą dla obywateli.

GUS, stat.gov.pl

Nowa stronka GUS wreszcie ułatwia wyszukiwanie informacji statystycznej. Na wykresie powyżej prezentowana jest liczba zatrudnionych w gospodarce. Dane nie są porównywalne między 2001 i 2002 rokiem (duży spadek wynika ze zmiany metody liczenia wskaźnika).

W latach 2007-2013 wpompowano w polską gospodarkę kilkaset miliardów złotych pod hasłem "zwiększenia konkurencyjności gospodarki i zatrudnienia". Celów nie osiągnięto. Zatrudnienie wzrosło zaledwie z 13.8 mln do 14.2 mln.

Jeśli chcemy rozwijać swoją gospodarkę, musimy odrzucić myślenie o "pozyskiwaniu i wydawaniu unijnych pieniędzy". One mogą być pomocne w realizowaniu strategii, ale jej nie zastąpią.


Jeśli chodzi o wskaźnik bezrobocia to w ostatnich latach odnotowujemy jego wzrost, a nie spadek. Działania Kosiniaka-Kamysza są pozytywnie przyjmowane, ale to na pewno nie jest rewolucja. 

Moim zdaniem potrzebujemy rewolucji w publicznych instytucjach rynku pracy, czyli całkowitej zmiany filozofii ich działania. Struktura oparta o powiatowe urzędy pracy jest niereformowalna i nikt, a zwłaszcza Kosiniak-Kamysz, tego nie zmieni.

* * *

Poniżej spot Platformy w wyborach w 2007 roku - jakże dziś trudno będzie powiedzieć to samo tylko w taki sposób, aby ludzie ponownie w to uwierzyli. Tylko co innego można nam powiedzieć? Że politycy PO wydadzą 100 mld euro w "nowej perspektywie" z lepszym skutkiem? To nie działa.





Platformie trudno będzie odzyskać wiarygodność w oczach wyborców, gdy człowieka, który kręcił podobne spoty, jak ten poniżej, Donald Tusk na odchodnym próbował umieścić w Orlenie, a jednocześnie "kontrakty menadżerskie" dla członków zarządu spółek skarbu państwa zakładają z góry rekompensaty z powodu zakazu pracy dla konkurencji.



Podczas wyborów samorządowych pisałem sporo o tym, jak wyobrażam sobie program wyborczy dla miasta. Żaden z komitetów startujących w wyborach nie skorzystał z tych pomysłów. 

Dziś o gospodarce w mieście mówimy przy okazji pomysłu TARR na budowę biurowca na Rudaku. To jest poziom żenujący. W ciągu ostatnich kilku lat najwięcej nowych miejsc pracy stworzył sektor BPO, który omija Toruń. Władze samorządowe i posłowie z regionu nic nie robili, aby to zmienić, a dziś jest chyba za późno. 

"To może wybudujemy sami jakiś biurowiec? - wymyślił więc Piotr Całbecki. Jeśli tak mają wyglądać pomysły Platformy na najbliższe lata to będę cieszył się z politycznej zmiany.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz