Most na Waryńskiego

Most na Waryńskiego
Lata 70. Rys. inż. A. Milkowski. Sensowna lokalizacja trasy mostowej (zmieniona przez Zaleskiego)

sobota, 2 kwietnia 2016

Krawiec. Fryzjer


Stare jeansy. Odtworzenie materiału. 

Piękna robota (10 zł).

Jasna plama po prawej to wcześniejsza naprawa; tę ostatnią ledwo na zdjęciu widać - szeroki szaroniebieski pas nieco powyżej lewego kolana. Prawa nogawka też była w tym samym miejscu naprawiana.




Miałem kilka par, z kilku ostatnich lat. Każda kosztowała parę stówek. Jeszcze się w nie mieszczę, ale wszystkie były rozdarte na kolanach. Od ściegu, do ściegu, dziury takie że noga w nie wpadała, zamiast trafiać w nogawkę.

Na razie rozciągam się w tym samym tempie, co spodnie, ale już od dawna nie jestem w wieku, w którym łatwo się z takimi dziurami wychodzi na dwór. Nie wytrzymują spojrzeń sąsiadów (wojskowi emeryci). Zwłaszcza w niedzielę. 

Nie cierpię łat, jednak przy takich rozdarciach po każdym praniu spodnie się dalej rozpadają. Byłem więc pewien, że dostanę je z powrotem z łatami z jakiegoś zupełnie niepasującego mi, okropnego materiału.

Krawcowa zrobiła fantastyczną robotę. Podobno nazywa się to "odtworzeniem materiału" i jest bardzo pracochłonne. Stawka to 10 zł od pary (zlecenie tax free, w szarej strefie), więc zapłaciłem minimalną godzinową (jak Pan Zandberg przykazał).

Spodnie noszę intensywnie, para po parze. Zawsze wycierają się na kolanach (lub na tyłku); jak się już przetrą to po każdym praniu puszczają dalej. Nie sądziłem, że jest sposób by to tak solidnie naprawić, by dalej się nie psuło mimo prań. Może dla wielu to oczywiste, dla mnie ta robota była zaskoczeniem. 

* * *

Nie będę pisał o fryzurach, znam tylko jedną. "Maszynką po bokach, a u góry nożyczkami?". Można to powiedzieć na wiele różnych sposobów, albo, co pasuje mi najbardziej, nie mówić wcale. Jestem z tych, co nie gadają u fryzjera.

Chciałem napisać o czymś innym. Wiem, że to głupio zabrzmi, nie umiem inaczej: od dziecka lubię jak mi ktoś coś robi przy włosach. To seksowne. 

Wolę wybierać fryzjerki. Bo podobno nigdy nie wiadomo. W okolicy jest co prawda niezły gejowski zakład, ale na szczęście nie jest tani, nigdy tam nie byłem. Odczuwam przyjemność tylko gdy rachunek zamyka się w kwocie 15-20 zł. Gdy jest więcej, przestaje być romantycznie. Zaczyna się komercja. Płatna przyjemność, usługa, itd.

Najfajniejsza fryzjerka zamknęła zakład mniej więcej rok temu. Strzygła bardzo dobrze. W tym zawodzie liczą się szczegóły. Ona je widziała. Dopasowywała fryzurę do głowy. Poza tym wszystko było miłe. Dotyk, głos, oddech. Nawet dzwonek w komórce, gdy ktoś chciał się umówić, czy emerytki czekające w kolejce na trwałą. 

Gdybym to powiedział przy piwie, byśmy się z tego rechotali. I pewnie tak powinno być. Zamknęła jakiś czas temu. Dopasowuję się, ale nie zapominam. 

Jakiś miesiąc temu dałem radę dostać się tylko do zakładu ze stawką 8 zł (w tym VAT). Jedna maszynka, dwóch fryzjerów. Mi przypadł ten kaszlący. Miał własną, uderzająco trafną definicję terminu asymetria. 

Ta przygoda uświadomiła mi, że jednak lubię różnorodność. Gdyby ktoś mi pokazał przekonującą teorię, że przemiany gospodarcze doprowadzą do konsolidacji i standaryzacji usług fryzjerskich, mógłbym stać się socjalistą, anarchistą, alterglobalistą czy anarchosyndykalistą. Musi być i tak, i tak, romantycznie a czasem byle jak.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz