Most na Waryńskiego

Most na Waryńskiego
Lata 70. Rys. inż. A. Milkowski. Sensowna lokalizacja trasy mostowej (zmieniona przez Zaleskiego)

sobota, 15 września 2012

Most na Wschodniej rozpada się

Groteskowe przedsięwzięcie na Wschodniej w Toruniu rozpada się pod wpływem czynników atmosferycznych. Atmosfera gęstnieje, rąbka tajemnicy uchylił w piątek 14 września dziennikarz Gazety Pomorskiej zbierający strzępy zasłyszanych informacji. 

Gdyby red. Wojciech Giedrys znał sprawę mostu na Wschodniej, o której pisze od lat konsekwentnie omijając najbardziej istotne zarzuty kierowane pod adresem tego, pożal się Boże, przedsięwzięcia wówczas wiedziałby, że realizowana inwestycja jest na skraju katastrofy. Gdyby pisał od początku o tym, co istotne dla mieszkańców Torunia, być może do tej katastrofy nigdy by nie doszło.



Moim zdaniem, gdyby sprawa miała znaleźć finał dziś, most na Wschodniej runąłby z hukiem do Wisły. Jednak im bliżej krawędzi tym większa mobilizacja tych wszystkich, którzy przyłożyli się do rozpoczęcia tej inwestycji. Od początku wiedziałem, że im więcej instytucji uzgodni ten projekt, im więcej ludzi go klepnie i puści dalej, tym więcej ofiar pociągnie za sobą autor tej niedorzecznej koncepcji, która zrodziła się gdzieś w okolicach Kabo na Lipnowskiej. Dlatego pisałem wszędzie, dając każdemu opcję wyjścia. Nikt z niej nie skorzystał: ani w Toruniu (radni, czynni politycy), ani w Warszawie (min. CUPT), ani w Brukseli (KE), ani w Londynie (EIB).

Czy naprawdę warto kompromitować siebie oraz ważne instytucje w państwie z powodu jakiejś małej działeczki? Szybko zrozumiałem, że można zakpić z interesu 200 tysięcy mieszkańców Torunia dokonując szkodliwej inwestycji "w ciągu ulicy Wschodniej i Lipnowskiej", wywalić w błoto 300 mln zł by osiągnąć cel polityczny nie uzyskując żadnej miastotwórczej wartości. Mamy jednak w Toruniu polityków, którzy w tę groteskę wciągnęli polskie państwo i jego instytucje kompromitując je w Europie.

Dziś sprawa mostowa jest przegrana. Dziennikarz Pomorskiej ma takie informacje nasłuchując "tego co się mówi na mieście". Ja mam taką wiedzę, bo znam dokumentację sprawy i wiem jak poważne, jak dobrze uzasadnione są zarzuty skierowane przeciw lokalizacji na Wschodniej. Obserwuję również coraz bardziej desperackie metody ratowania tej chorej wizji: włączanie się w sprawę innych instytucji, które interweniują bo ktoś z boku pociąga za sznurki. W akcie rozpaczy.

Bardzo dobrze muszę dziś również rozumieć (a przynajmniej postarać się zrozumieć) to, że w każdej chwili sprawę można zamieść pod dywan, zlikwidować, całkowicie rozwalić by ten cholerny most na Wschodniej wybudować. Wystarczy wkroczyć z siłą i impetem wykorzystując cały aparat państwa i techniki propagandowe. Synoptycy są w stanie każdą pogodę przepowiedzieć. Jeśli ta prognoza się ziści wówczas żaden z argumentów, które Stowarzyszenie Toruń bez hałasu podnosi w swoich pismach nie będzie miał znaczenia. 

Nam wystarczy czekać, aby sprawę wygrać. Oni muszą działać, ale mają żadnego argumentu na obronę inwestycji. Nas jest garstka, ale mamy arsenał uzasadnionych racji. Ich są setki, jeśli nie tysiące, lecz nie mają nic na obronę swojej niekompetencji. Mogą więc działać tylko metodami nadzwyczajnymi żeby postawić na swoim.

Sami nie damy rady ich powstrzymać, więc zwracam się do wszystkich o pomoc. Każde wsparcie będzie ważne.

PS. W Brukseli też mam romans. Sprawę mostu na Wschodniej prowadzi tam obecnie kobieta, co daje wyobraźni prawnika Marka Zgolińskiego z Torunia ogromne pole do popisu. Proszę sprawdzić księgę wejść i wyjść oraz poinformować o terminie przesłuchania, obrońco praworządności i praw człowieka z Torunia.

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Każda władza kiedyś się kończy a ta się skończy szybciej niż się towarzysze spodziewają, Czas posprzątać po "gospodarzach" spółdzielczą pajęczynę

    OdpowiedzUsuń