Most na Waryńskiego

Most na Waryńskiego
Lata 70. Rys. inż. A. Milkowski. Sensowna lokalizacja trasy mostowej (zmieniona przez Zaleskiego)

czwartek, 11 października 2012

Michał Zaleski - czy już osiągnął dno?

Już jutro napiszę o tym, jak legalnie wyprowadzić miliard złotych z miasta i jeszcze zyskać tym posunięciem ogromną popularność. Komentarz do dzisiejszych doniesień prasowych będzie wprowadzał odpowiednią atmosferę do tej dyskusji


Jaka jest ulubiona dyscyplina sportowa Michała Zaleskiego? Może żużel? Oj, nie. Ulubionym sportem prezydenta jest bezwzględna walka o własny wizerunek.

Prezydent kocha sport, jeśli może pojawić się za publiczne pieniądze na pierwszej (*) stronie biografii znanego sportowca (Pera Jonssona). Zaleski ukazuje sportowe obliczne, gdy jego czteroletni, morderczy trening do kampanii wyborczej wchodzi w fazę decydujących potyczek.

Toruń stał się więc areną bardzo widowiskowej dyscypliny zmagań Zaleskiego z samym sobą. Zaleski walczy ze swym brakiem umiejętności menadżerskich, brakiem zdolności perspektywicznego myślenia, bezmyślnością, odpornością na argumenty, tendencją do działań, które szybko pozwalają mu zwiększyć lub utrzymać popularność oraz niechęcią do podejmowania wysiłku przynoszącego duże korzyści za cenę chwilowej utraty popularności. Aby wygrać zdolny jest posunąć się do kłamstwa i manipulacji, jak w przypadku mostu. Nie gra fair wystawiając do rywalizacji ze swoimi przeciwnikami spółdzielczą orkiestrę z "Teraz most", bo liczy się tylko sukces wizerunkowy.

Nigdy się przesadnie sportem nie interesowałem, jednak wyścig Zaleskiego z Zaleskim ma w sobie coś magicznego. Szymborska lubiła oglądać boks, a mnie podoba się patrzenie jak mistrz drogowej paranoi pokonuje wybitnego twórcę długu publicznego, jak deficyt goni deficyt, a korki na drogach wydłużają się po horyzont. Wciąga mnie przyglądanie się temu jak Zaleski sam siebie wbija w ziemię, jak rozkłada się na łopatki, jak konsekwentnie sam się nokautuje, by za chwilę podnieść się z desek jeszcze silniejszym.


Seria potężnych ciosów tylko jednego dnia: uchylenie przez sąd głupiego rozporządzenia nr 80 Prezydenta Miasta Torunia w sprawie zagęszczania klas w szkołach, upadłość dwóch ledwie utworzonych miejskich spółek sportowych, otwarcie przebudowanej za 34 mln zł Skłodowskiej Curie, które kierowcy i przedsiębiorcy ocenili jako  bubel, walka o monopol MPO.

Zaleski sam sobie te ciosy zadał. Uderzył z furią i impetem całej głupoty na jaką stać chyba tylko prezesów spółdzielni politycznych. Złośliwi go ostrzegali przed konsekwencją niektórych działań, własnym ciałem zasłaniali jego drogową nieudolność (również na Skłodowskiej-Curie). Nic z tego nie wyszło. Kilka znakomitych politycznych uników Zaleskiego a potem fenomenalna kontra i Zaleski nokautuje Zaleskiego, Zaleski leży na deskach, Zaleski tryumfuje.

Czy ktoś ma jeszcze złudzenia, kto wygrał ten pojedynek? Nowym mistrzem wagi ciężkiej samorządowej federacji spółdzielczej jest budzący grozę wśród działaczy Platformy Obywatelskiej olbrzym z Torunia! Zaleski odebrał tytuł Zaleskiemu i pozostawił rywali daleko w tyle medalowej klasyfikacji.

Nasz prezydent stara się przekonać mieszkańców Torunia, że ja jestem ich wrogiem i nie powinno mnie tu być. Sam zaczynam powoli wierzyć, że nie jestem temu miastu potrzebny. Moja wroga działalność wymaga wielu wysiłków i długiego czasu na administracyjne przepychanki w urzędach. Tymczasem Zaleski wykończy Toruń szybciej i lepiej. Precyzyjnie, niczym chirurgiczny skalpel.

Podczas kampanii wyborczej w 2010 roku Michał Zaleski zainteresował się, o zgrozo, złą sytuacją finansową klubów sportowych. Do czego to dziś doprowadziło?

Organizacja w roku wyborczym Grand Prix w żużlu za kilka milionów złotych (nie licząc stadionu za sto baniek) pozytywnie przekładała się na wynik wyborów, ale mogła również sprowokować miłośników innych sportów do krytyki zaangażowania tak znacznych środków tylko w jedną dyscyplinę sportową. Prezydent bez wizji postanowił działać szybko, medialnie i jak zwykle nieskutecznie. W pełni oddają to jego ówczesne wypowiedzi w artykule w Gazecie Wyborczej z 21 czerwca 2010r. dotyczące  tworzenia z inicjatywy gminy sportowych spółek akcyjnych.

Prezydent Michał Zaleski twierdzi, że kluby, w których ponad połowę udziałów będzie miała gmina, nie okażą się studnią bez dna. Nie będzie według niego możliwości, by np. za rok spółki sportowe uznały, że są niewypłacalne i czerpały coraz większą pomoc z budżetu miasta. - Spółki praktycznie dokapitalizować nie możemy - mówi Zaleski. Pomoc będzie można jedynie przez np. zakup usług promocyjnych - tak, jak miasto robi reklamując się na plastronach żużlowców Unibaksu.

To, że w obu spółkach miasto będzie miało pakiet większościowy, nie oznacza, iż zostanie tak na lata. To kwestia kilku sezonów, w trakcie których obie dyscypliny mają zostać wyciągnięte z kryzysu. Zaleski: - Praktyka w innych miastach pokazuje, że po jakimś czasie publiczny akcjonariusz usuwa się w cień, zaczyna być mniejszościowym.

Praktyka w innych miastach dowodzi tego, co niemożliwe w Toruniu. Trafnie pan to wówczas ujął, panie prezydencie.

Taki jest wstępny scenariusz funkcjonowania obu spółek. Jarosław Więckowski, dyrektor wydziału sportu i turystyki: - Przez trzy, cztery lata będziemy w spółce w układzie większościowym, by mieć wgląd i możliwość decyzji, co się z nią dzieje. Kiedy już ten staną na nogach na tyle dobrze, by akcjonariat miasta nie był potrzebny, można rozpocząć np. sprzedaż udziałów.

Kiedy więc staną na nogach na tyle dobrze? Wystarczyły dwa lata i leżą na łopatkach.

Priorytetem klubów nie ma być zysk. - Nie o to chodzi. Ważne, by miały płynność finansową, ale istotny jest też cel sportowy. Stabilizacja finansowa i wynik - mówi Fiderewicz. - Chcemy, by trenerzy czy zawodnicy nie czekali na wypłaty, na obuwie. Oczekujemy określonego poziomu sportowego. Ale żeby nie było wątpliwości: nie chodzi piłkarską ekstraklasę - stwierdził Zaleski.

Zaleski ustanowił priorytety. Określił zadania. Jasno wskazał cele. Po dwóch latach nic nie osiągnął, sytuacja jest taka sama lub gorsza niż w 2010 r. Ale przecież do wyborów w 2014 r. jeszcze jest trochę czasu.

Równie uczciwie Zaleski przedstawił kwestię relację między sponsorami a magistratem.

Prezydent zdecydowanie zaprzeczył, by zewnętrzni inwestorzy w spółkach - firmy i biznesmeni - mogli liczyć na ulgowe traktowanie w związku z pomocą przy tworzeniu nowych podmiotów. - Krótko mówiąc: nie, zdecydowanie nie! Dopóki będę miał wpływ na to, co dzieje się w Toruniu - nie ma o tym mowy. Gdyby pojawiła się sugestia, albo coś więcej - kończy się dyskusja. Ja odpowiadam za 900 mln budżetu. Nie ma o czym mówić - podsumował Zaleski.

Toruński Klub Hokejowy - Nesta Karawela. Szefem Nesty jest pan Bańkowski, konsul honorowy Litwy w Toruniu. O ile pamiętam już po wyborach, w kwietniu 2011 roku, w prasie ukazały się pierwsze artykuły o tym, że w ramach projektu BiT City powstanie nowa linia tramwajowa do planowanego centrum handlowego Karawela na terenach należących do Nesty i dalej, do uczelni ojca Rydzyka.

Nie ma związku między sponsorowaniem spółek sportowych, które prezydent "ratuje" w czasie kampanii wyborczych dzięki sponsorom, którzy zainteresowali się sportem, a miejskimi inwestycjami? Poparcie, jakiego udziela prezydentowi ojciec Rydzyk również nie ma związku z tramwajowym pomysłem, który Zaleski ujawnił po wyborach?

Wiecie, drodzy czytelnicy tego bloga, że to jest i tak tylko niewielki i mało istotny element w zaciętej rywalizacji Zaleskiego z Zaleskim. O tym, jak drastycznie interesy gospodarcze Torunia  niszczy polityka inwestycyjna Zaleskiego opowiem w następnym wpisie. Wydaje mi się, że ten temat będzie szczególnie interesujący dla wszystkich, którzy chcieliby widzieć rozwój gospodarczy Torunia a nie bardzo zdają sobie sprawę jakie działania mogą go przyspieszać, a jakie go hamują.

Czy można wyprowadzić około miliarda złotych z Torunia legalnie? Otóż można. Niemożliwe wydawałoby się jednak przekonanie do tego większości mieszkańców Torunia. Ale już prawdziwym wyczynem jest utwierdzenie ludzi w przekonaniu, że tak gigantyczna niegospodarność jest naszym sukcesem i świadczy o rozwoju miasta. O tym będziecie mogli przeczytać w kolejnym wpisie, który wydaje mi się naprawdę wstrząsający (a wiele już widziałem, np. budowę mostu na Wschodniej).

(*) na ostatniej stronie

1 komentarz:

  1. Zaleski i jego dyrektorzy cały czas wykonują akcję "Wisła" - siedzą przy korycie i pogłębiają dno.

    OdpowiedzUsuń