Most na Waryńskiego

Most na Waryńskiego
Lata 70. Rys. inż. A. Milkowski. Sensowna lokalizacja trasy mostowej (zmieniona przez Zaleskiego)

środa, 23 stycznia 2013

Notyfikacja Jordanek

W toruńskim magistracie wymyślili już słowo klucz, aby nie budować sali koncertowej na Jordankach - notyfikacja

Z notyfikacją Komisji Europejskiej mamy do czynienia wówczas, gdy w projekcie występuje duża pomoc publiczna (powyżej 200 tys euro). 

źródło: mmtorun.pl


Zaraz, ale czy w projekcie sali koncertowej na Jordankach pomoc publiczna w ogóle występuje? Czy mamy do czynienia z selektywnym wsparciem ze środków publicznych podmiotu prowadzącego działalność gospodarczą, które prowadzi do uzyskania przez ten podmiot korzyści oraz naruszenia zasad konkurencji, która wpływa na wymianę handlową między państwami Unii Europejskiej? 

Zdecydowanie łatwiej jest uzasadnić, że pomocy publicznej w tym projekcie nie ma - w końcu obiekt ma służyć orkiestrze i trudno mówić o istnieniu "rynku sal koncertowych na wynajem dla orkiestr", czy o rynku sal kongresowo-festiwalowych do wynajęcia. Trudno byłoby wskazać podmioty prowadzące działalność gospodarczą w oparciu o wynajem sal. Takie obiekty, jak ten, który miał powstać na Jordankach realizują pewną misję kulturotwórczą samorządu, a ich celem nie jest działalność gospodarcza (co wcale nie oznacza, że rachunek ekonomiczny można zlekceważyć na etapie przygotowania projektu czy jego działalności operacyjnej).

A jednak urzędnicy z Torunia wymyślili, że jest to projekt z pomocą publiczną (pewnie sami ograniczyli się do zlecenia analizy tego zagadnienia pod z góry określony wynik). W związku z tym, że urzędnicy przyjęli założenie, że w projekcie jest pomoc publiczna, a w wyniku urealnienia kosztorysu jej wartość rośnie, Komisja Europejska musi wyrazić na to zgodę w formie notyfikacji. 

A dlaczego zależało nam aby był to projekt z pomocą publiczną? O ile dobrze kojarzę jeśli jest pomoc publiczna to dofinansowanie może stanowić jedynie 50% kosztów kwalifikowalnych projektu a nie 85%; ponadto niekwalifikowalne są koszty przygotowania projektu czyli te 10 mln zł za projekt Menisa. Dlaczego mimo wszystko wolimy jednak mieć tę pomoc publiczną? Dlaczego nie wycofamy się z głupawej analizy wskazującej, że w projekcie jest pomoc publiczna w celu uniknięcia notyfikacji? Naprawdę nie da się tego odkręcić? Czy naprawdę nie wybudujemy sali koncertowej dlatego, że boimy się zakłócić równowagę na rynku wynajmu sal koncertowych w Europie? Kto z urzędników wymyśla takie bzdury i kto je zatwierdza?

Przecież właśnie przez ten długi czas oczekiwania na notyfikację  w Komisji Europejskiej nie możemy zacząć projektu! (oto, do jakiego absurdu prowadzi oficjalne wytłumaczenie)

Dlaczego jeszcze przez pierwszym, nieudanym przetargiem studium wykonalności sali koncertowej na Jordankach zakładało pomoc publiczna? Moim zdaniem odpowiedź jest bardzo zabawna. Tak śmieszna, że aż tragiczna. Ale nie zamieszczę jej w tym wpisie. Mamy przecież tylu zdolnych dziennikarzy, którzy posługują się słowem notyfikacja i żyją w przekonaniu, że wszyscy ich czytelnicy doskonale to słowo rozumieją, że nie ma większego sensu odkrywać przed nimi Ameryki na blogu.

W każdym razie, sami się o notyfikację prosiliśmy - a teraz się zupełnie nieoczekiwanie przydała. Tym słowo słowem można wytłumaczyć mieszkańcom Torunia nieudolność prezydenta Zaleskiego. Jaką nieudolność?! To przecież przez notyfikację nie ma sali koncertowej!

* * *

Cóż, nie jest to pierwszy projekt toruński co którego koszty są zawyżone. Pan Patrick Amblard (na zdjęciu powyżej), wielki miłośnik Torunia z DG Regio od czasu klepnięcia obiektu na Wschodniej może coś o tym powiedzieć. Pewnie nie byłoby się czym przejmować, bo ocena kosztów i korzyści dla mostu na Wschodniej znajdują się takie bzdury, że bzdury w studium wykonalności Jordanek to przy nich jednak taki mały miki. Ostateczne nikt się tymi dokumentami nie przyjmuje zaraz po tym, jak właściwi wezmą za nie kasę, a inni właściwi eksperci je ocenią. (No może poza błąkającym się po forum GW urzędnikiem, którego pozdrawiam)


11 komentarzy:

  1. "Filharmonia pochłania kulturę

    Komisja Rewizyjna Rady Miasta po raz kolejny przyjrzy się Filharmonii Gorzowskiej. Tym razem pod lupę nie pójdzie proces inwestycyjny, ale sama działalność instytucji.

    Zainteresowanie ma związek z planami magistratu, dotyczącymi zmian w zarządzaniu gorzowską kulturą. Radni zbadają, czy plany likwidacji instytucji kulturalnych nie wynikają ze zbytniego obciążenia budżetu działalnością filharmonii.

    - Zapoznamy się z księgowością, z wydatkowaniem, dotacji przekazywanych przez miasto na działalność filharmonii w kontekście właśnie racjonalizacji wydatków na kulturę w naszym mieście, gdyż jak wiemy, część instytucji miasto chce likwidować – mówi członek komisji Jerzy Wierchowicz."
    http://infogorzow.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Filharmonia gorzowska w trakcie restrukturyzacji:)

    Polecam również podobne artykuły w pasku po lewej (ich tytuły przyprawiają o ból głowy - deja vu z Torunia, taki zapaszek prowincji)

    http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20120911/POWIAT04/120919928

    Mniejsze honoraria dla muzyków za dodatkowe koncerty oraz koniec z opłacaniem z budżetu mieszkania dyrektora artystycznego – to pierwsze decyzje finansowe nowego szefa filharmonii.

    Filharmonia dostaje z budżetu Gorzowa około 42 proc. pieniędzy przeznaczonych na wszystkie instytucje kultury w mieście.

    - Zaproponowałem muzykom, by zmniejszyć o połowę ich honoraria za dodatkowe koncerty. Cieszy mnie bardzo, że rozumieją złą sytuację finansową instytucji i jednogłośnie zgodzili się na takie rozwiązanie. Mamy jeden front, chcemy grać więcej koncertów – mówi Krzysztof Świtalski, dyrektor naczelny gorzowskiej filharmonii. 1 września na tym stanowisku zastąpił Krzysztofa Nowaka i odziedziczył po nim budżet ze sporym deficytem (już teraz ta kwota zbliżona jest do kilkuset tys. zł) oraz zaciągniętymi zobowiązaniami na nowy sezon artystyczny. Przypomnijmy, że filharmonia w tym roku dostała z budżetu Gorzowa 5,4 mln zł, choć wnioskowała o 1,5 mln zł więcej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się ten prowincjonalny case-study: Gorzów. Wypisz wymaluj Toruń. A podobno tacy jesteśmy wyjątkowi... szkoda, że bez aspiracji by rywalizować z większymi.

    Poniżej fragment ciekawej gorzowskiej analizy doświadczeń związanych z filharmonią (miała kosztować 60 mln zł, kosztowała 130 mln zł, początkowo wszyscy ją popierali, dziś widzą w niej głównie problemy).


    "Nadchodzące miesiące przyniosły jednak wydarzenia, które osłabiły „pełne poparcie”. Rosnące zadłużenie miasta wynikające z nonszalancji inwestycyjnej, kontrowersje wokół budżetu na rok 2011 oraz nieścisłości przy budowie, którymi zainteresowało się CBA, diametralnie zmieniły retorykę radnych wobec filharmonii. Na łamach „Gazety Lubuskiej”, popierający dotychczas budowę CEA Robert Surowiec, stwierdził – Przebudowa stadionu, która w sumie pochłonęła kilkadziesiąt milionów i budowa Centrum Edukacji Artystycznej za ponad 130 mln zł, nie były jednak budowami pierwszej potrzeby.

    Na antenie Radia RMG radny Jerzy Synowiec grzmiał: – To trzeba skończyć, żeby potem myśleć, co z tym zrobić, może sprzedać komuś, jak się znajdzie kupiec, albo to czymś zasłonić."

    Cudowne, boskie, jakie bezpośrednie. Najpierw było zdanie: "Gorzowianie zasługują na filharmonię". Potem "pełne poparcie" zaczęło stopniowo słabnąć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Radny SLD, popierającego dotychczas budowę Jan Kaczanowski, odnosząc się do wypowiedzi Synowca, stwierdził: – Jeśli realizacja tej inwestycji (filharmonii) uniemożliwia nam, w Gorzowie, realizację jakichkolwiek nowych inwestycji, nawet tych najmniejszych, to uważam, że myśl kolegi Synowca jest po prostu trafna."

      Nie, no naprawdę nie sądziłem że to kiedyś powiem ale "uczmy się od Gorzowa!"

      Wypowiedzi gorzowskich radnych w sprawie filharmonii to lektura obowiązkowa dla radnych Torunia.

      Usuń
  4. Maestro, gramy!

    "Po stronie CEA pozostała jedynie ekipa prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka. Nabrawszy jednak wody w usta, nie potrafi udzielić konkretnych informacji na temat oszczędności wynikających ze zmiany materiału do budowy parkingu przy CEA z betonu białego na beton konwencjonalny. Tajemnicą owiane są również kwoty, które miasto będzie musiało przeznaczać corocznie na funkcjonowanie filharmonii, wiadomo jedynie, że w bieżącym roku pochłonie ono 3 mln zł. Radni natomiast publicznie pojedynkują się na domniemane sumy, których wysokość zależy od niechęci wobec CEA, jednogłośnie powołanej przez nich do życia ponad pół roku temu.

    Analiza historii inwestycji obnaża szereg nieścisłości i braku konsekwencji w postępowaniu władz miasta. Nasuwają się pytania, dlaczego doszło do zerwania umowy z firmą Inter-Bud West, a gdy doszło do tego, dlaczego nie wyegzekwowano od firmy umownej kary w wysokości 6 mln zł. Dlaczego koszt inwestycji w ciągu roku wzrósł o 30 mln zł, a w przeciągu kolejnego o dodatkowe 40 mln oraz kto skorzystał na zmianie betonu na gorszy. Te pytania chodzą po głowie również funkcjonariuszom CBA oraz Komisji Rewizyjnej Rady Miasta z Markiem Surmaczem na czele. Zaniedbania te sprawiły, że inwestycja, która miała stać się wizytówką Gorzowa, promującą go w kraju, stała się kulą u nogi, hamującą rozwój miasta."

    Nic dodać, nic ująć, typowy prezydent prowincjonalnego miasta i typowe dla prowincji stwarzanie sobie samemu problemów.

    OdpowiedzUsuń
  5. A już winny miał być z "białego pałacu", a winna jest tam jakaś "notyfikacja". Zaleski zawsze znajdzie kozła ofiarnego:)

    OdpowiedzUsuń
  6. ujęcie pomocy publicznej w projekcie jest dla mnie niezrozumiałe. Skoro ta "inwestycja" przynosi straty w rachunku operacyjnym w okresie eksploatacji to o naruszeniu równowagi na jakim rynku możemy mówić? Na rynku nieprzemyślanych pod kątem funkcjonalno-użytkowym deficytowych obiektów wybudowanych ze środków europejskich? Pomoc publiczna jest niedozwolona w sytuacji gdy służy podtrzymaniu działalności podmiotu, który jest znajduje się w sytuacji finansowej prowadzącej do upadłości. Wątpliwości rodzi więc samo udzielenie dofinansowania podmiotowi, który ma zamiar prowadzić działalność gospodarczą, która jest nierentowna.

    Wydaje mi się, że te zapisy świadczą o jakimś niezrozumieniu czym jest pomoc publiczna i woli podporządkowania wywodu jakiejś z góry upatrzonej tezie. Przykro mi, ale jeśli chodzi o pomoc publiczną to nie można zamiatać sprawy sformułowaniami odnoszącymi się literalnie do przepisów, bo właśnie te przepisy dotyczące pomocy publiczne wymagają wnikliwego wywodu opartego na analizie wpływu inwestycji na rynki. Tymczasem ten wywód zawiera sformułowania ze sobą sprzeczne, jest niespójny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Filharmonia gorzowska. Identyczna sytuacja jak z salą na Jordankach. Toruń w pigułce. Deja vu. Ten sam błąd - tylko na większą skalę. Z pełną świadomością, że już inni go popełnili. To się dopiero nazywa tupet. Europejski tupet.

    http://pl.scribd.com/doc/121878469/Grzegorz-Laso%C5%84-Politycy-odwrocili-sie-od-Filharmonii-Gorzowskiej-pdf

    Świetny, obiektywny artykuł. Widać w Gorzowie ludzie też trzeźwo oceniali takie populistyczne miernoty które setki milionów wpuszczają w kanał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ten cytat z wypowiedzi gorzowskiego radnego jest rozbrajający:

      "To trzeba skończyć, że potem myśleć co z tym zrobić, może sprzedać komuś jak się znajdzie kupiec, albo to czymś zasłonić"

      Czyżby więc "Gorzowianie nie zasługiwali na filharmonię?":)

      Usuń
  8. Gorzow, Torun...

    nie ma nic gorszego anizeli politycy z powiatowych miasteczek o aspiracjach metropolitarnych

    OdpowiedzUsuń
  9. - Stefan, to co będzie z tymi Jordankami?
    - Nie da się!!

    OdpowiedzUsuń