Most na Waryńskiego

Most na Waryńskiego
Lata 70. Rys. inż. A. Milkowski. Sensowna lokalizacja trasy mostowej (zmieniona przez Zaleskiego)

wtorek, 22 stycznia 2013

Zbyt ambitne dla regionu

Dwa bardzo dobre projekty, którym nikt nie chciał pomóc


1. Basen solankowy w Ciechocinku

źródło: Gazeta Wyborcza Toruń (więcej zdjęć, polecam)


W Magazynie "Nowości" znalazł się świetny artykuł J.Kiełpińskiego o Robercie Zaręmbie, który kupił dawny basen solankowy położony między tężniami. Trudno mi było uwierzyć, że tak zapyziała dziura jak Ciechocinek może sobie pozwolić na odtrącenie inwestora, który przyjeżdża z z zapałem do realizacji ambitnych wizji rozwoju kurortu.

Robert Zaręba apeluje: - Urzędnicy, na Boga!, róbcie miejscowe plany, dajcie inwestorom narzędzia do pracy! 

 I tryska pomysłami, pokazuje wizualizacje basenu, hotelu z aquaparkiem, trójkątnego słonego jeziora. Mówi o budowie parkingu buforowego na skraju miasta, skąd turystów dowozić na basen miałyby elektryczne autobusy. Zapowiada przywrócenie ruchu na linii kolejowej z Aleksandrowa Kujawskiego, uruchomienie szynobusów. Zapowiada budowę krytego, całorocznego stoku narciarskiego w pobliskim Raciążku i wykorzystanie tam najnowszych technologii, by jednocześnie schładzać stok i ogrzewać taniej całe miasto. Stara się o wpisanie Ciechocinka w strategię rozwoju województwa jako stolicy turystycznej regionu. Ma już nawet nazwę: Solankowa Dolina. Zabiega w Sejmie o nowelizację ustawy Prawo górnicze, która miałaby ochronić Ciechocinek i inne uzdrowiska przed wydobyciem gazu łupkowego w ich sąsiedztwie, by nie dopuścić do zniszczenia solanek... A tymczasem pojawia się plotka, że skoro taki bystry, prężny i szybki, to najpewniej jest... gangsterem i reprezentuje mafię. Mieszkańcy nie mają wątpliwości, że ktoś mu robi koło pióra. Niektórzy twierdzą, że wiedzą, kto.  

Budżet Ciechocinka oscyluje wokół 40-50 mln zł. Pojawia się facet z inicjatywą aby w kluczowej dla rozwoju miasta branży turystycznej zainwestować kilkaset milionów złotych, z wyzwaniem aby Ciechocinek stał się turystyczną stolicą województwa. Wydawałoby się, że w mieście natychmiast powstanie zespół, który dzień i noc będzie pracował nad tym, aby jak najszybciej zmodyfikować strategię rozwoju miasta, stworzyć spójną koncepcję zgodną z wymaganiami ochrony zabytków i poszanowania środowiska, która pozwoli przeprowadzić inwestycję z poszanowaniem zabytkowego otoczenia (tężni), przygotuje plan jej wdrożenia, pomoże zapewnić jej finansowanie, itd.

Wydawałoby się, że burmistrz Ciechocinka p. Leszek Dzierżewicz chwyci srokę za ogon i będzie stałym gościem Urzędu Marszałkowskiego i ministerstw poszukując dofinansowania na realizację zobowiązań ze strony publicznej partnerstwa. (Albo przynajmniej zastosuje najbardziej rozpowszechnioną wśród urzędników metodę oddelegowania tych zadań swoim zastępcom, którzy zlecą je swoim zastępcom, i tak dalej, aż sprawa trafi do jakiegoś referenta, który przy odrobinie swobody i autentycznego zaangażowania mógłby nawet osiągnąć sukces - który przypisałby sobie jego szef i szef jego szefa równie łatwo jak zrzuciliby z siebie odpowiedzialność za porażkę).

A może ja po prostu mam zbyt naiwne mniemanie o urzędnikach? Sam byłem urzędnikiem i wiem, że tę pracę można wykonywać na dwa sposoby. Jeden ze sposobów w jaki można ją wykonywać prezentuje pan burmistrz. Nie jest to wyjątek wśród urzędników w naszym województwie i jeśli gdzieś szukać przyczyn tych różnych chybionych, zachowawczych inwestycji i brak wizji rozwoju to właśnie tu: w alienacji samorządowej biurokracji, która "wie najlepiej" (zwłaszcza jak podzielić pieniądze) a nie potrafi otworzyć się na współpracę nawet wówczas, gdy ktoś składa korzystną ofertę.

Nie bagatelizowałby kwestii inwestycji Zaręby w Ciechocinku. Uważam, że to bardzo realna wizja, która dużo bardziej przyczyniłaby się do rozwoju województwa niż większość zrealizowanych w RPO projektów w ramach wspierania turystycznej atrakcyjności regionu. Najgorsze dla Ciechocinka jest jednak to, że zachowanie burmistrza może sprawić, że do tego miasta już nikt taki jak pan Zaręba nie zawita do końca dekady a miasto pogrąży się "w projektach rewitalizacyjnych": a to parku zdrojowego, a to jakiejś ulicy czy chodnika.

2. Camerimage w Bydgoszczy



Trzymam kciuki za ten projekt, choć i tutaj widzę brak intuicji i zdolności do podejmowania ryzyka wśród bydgoskich urzędników. Jakiś czas temu umieściłem na blogu link do programu "Samorządni" w TVP3. Materiał zaczął się reportażem przedstawiającym Marka Żydowicza jako aferzystę, który "był już w Toruniu, w Łodzi i zawsze rozstawał się z miastami-gospodarzami festiwali w złej atmosferze". Czemu w sporze "Żydowicz kontra prezydent miasta Torunia czy Łodzi" trzymam stronę Żydowicza? Bo wizja Żydowicza jest ambitna, stanowi wyzwanie, ma bardzo duże szanse okazać się sukcesem - bo inaczej przecież nie można określić festiwalu Camerimage, jak wielkim narodowym sukcesem. Gdyby nie Euro 2012 wiele takich bardzo dobrych pomysłów, takich jak na przykład pomysł Żydowicza budowy centrum kulturalnego o zasięgu międzynarodowym, które prezentowałoby to co najlepsze w polskiej sztuce, zostałoby zrealizowanych w latach 2007-13 ze środków europejskich. Natomiast wizje urzędników samorządowych są populistyczne, prostackie, kosztowne, populistyczne i pozbawione polotu. Tam, gdzie coś wymyślają urzędnicy lub politycy, tam można spodziewać się klęski. Centrum Nauki Kopernik nie urodziło się w głowach urzędników. Natomiast Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku...

Premier Donald Tusk wystąpił nie tylko w roli honorowego gościa, ale też jako jeden z pomysłodawców budowy tej placówki. Przemówienie szefa rządu miało bardzo osobisty charakter - jako dziecko mieszkał w tej okolicy. Tam, gdzie ma stanąć muzeum bawił się z kolegami, szukał pozostałości wojny: łusek, nabojów.

Jestem pewien, że Marek Żydowicz zrealizuje swoją wizję. Jeśli nie w Bydgoszczy, to w innym mieście. Jeśli nie w Polsce to zagranicą. Mógłby już dziś rozwijać swój festiwal w Europie czy w Stanach. Sądzę, że on cały czas wierzy w Polskę i chciałby aby ten festiwal promował polską sztukę filmową.

Życzę bydgoskim o marszałkowskim urzędnikom więcej odwagi. Najprościej wysłać swoich zastępców, ale bez zaangażowania i przekonania do projektu można o nim tylko do znudzenia dyskutować. Wątpię, by Camerimage miał na to czas.

Żałuję, że Toruń zaprzepaścił swoje szanse. Zaleski wydał na projekt sali na Jordankach 10 mln zł... Mniej więcej tyle kosztował projekt Franka Gehry'ego dla Łodzi o znacznie większej skali. To swego rodzaju miara samorządowej niegospodarności.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz