Most na Waryńskiego

Most na Waryńskiego
Lata 70. Rys. inż. A. Milkowski. Sensowna lokalizacja trasy mostowej (zmieniona przez Zaleskiego)

niedziela, 7 czerwca 2015

Petrofranki, czyli eurofrankowy rynek szejka Putina


Czy za popularnością kredytów frankowych stoi polityka Kremla?


Tytuł brzmi jak rozdział z pamiętnika Antoniego Macierewicza. Nie mogłem się oprzeć, tym bardziej, że tezę chciałbym postawić na poważnie a nie żartem.




1) 1973 - kryzys naftowy, przecena akcji na amerykańskich giełdach





W styczniu 73 roku dochodzi do załamania cen akcji na amerykańskiej giełdzie. W listopadzie kraje OPEC obniżają o 25% wydobycie ropy i wprowadzają nowe zasady płatności dla krajów, które popierały Izrael w wojnie z Egiptem.

Na początku lat 70-tych baryłka ropy kosztowała 2-3 dolary. W ciągu kilku następnych lat OPEC wypchnął jej cenę do poziomu 30 dolarów.

Wzrost cen ropy spowodował ogromny wzrost dochodów krajów Zatoki Perskiej. Równolegle powstawał rynek eurodolarowy: arabscy szejkowie, poprzez giełdę w Londynie, inwestowali dochody z ropy w papiery wartościowe oparte na dolarze, głównie w obligacje denominowane w dolarach. Rynek eurodolarowy umożliwił krajom posiadającym nadwyżki kapitału pożyczanie krajom, które kapitału potrzebowały bez ryzyka kursowego. Cena kredytu eurodolarowego była niska bo eksporterzy surowców nie mieli co robić ze swoimi dochodami. Jeśli tylko mogli, kupowali atrakcyjne aktywa nawet po wysokich cenach, a pożyczali na niski procent.

Stopy procentowe na świecie spadły do niskiego poziomu. Kraje rozwijające się, które borykały się z trudnościami gospodarczymi dostrzegły modernizacyjną szansę w tanim kredycie. Jednym z nich była Polska, która w latach 70-tych znacznie zwiększyła swoje zadłużenie zagraniczne inwestując w rozwój przemysłu, który potem, w latach 90-tych, był prywatyzowany. Uzyskiwane z zagranicznych kredytów dolary w epoce Gierka wydawano na zakup zagranicą nowoczesnych na owe czasy technologii, industrializację gospodarki, rozwój budownictwa mieszkaniowego, podnoszenie konsumpcji i poziomu życia mas pracujących.

W Toruniu zbudowano w tym czasie od zera nowe dzielnice mieszkaniowe i przemysłowe, nowoczesny kampus uniwersytecki, wszystkie główne linie tramwajowe, itd. Część przedsiębiorstw, które wówczas stworzono przetrwało transformację i dziś są najlepszymi pracodawcami w regionie, duża część upadła a ich majątek został przejęty za grosze przez elity miejskiego biznesu.

2) 1999 rok - ceny ropy osiągają najniższy realny poziom od czasu kryzysów naftowych lat 70-tych, załamanie cen na Nasdaq.

Dotcomowy boom na amerykańskiej giełdzie wynosi indeksy do historycznych szczytów. W latach 1990-1997 Nasdaq wzrósł z 400 punktów do 1200 pkt, natomiast w ciągu kolejnych dwóch lat, do listopada 1999 roku, wzrósł z 1200 pkt do niemal 4000 pkt. Na szczycie dotcomowej bańki ceny ropy zanurkowały do historycznych od czasu kryzysu naftowego minimów.



Początek milenijnej dekady przynosi pękanie kolejnych spekulacyjnych baniek na giełdach i wzrost cen ropy naftowej, które osiągają szczyt w latach 2007-2008, wraz z wybuchem wielkiego kryzysu na rynkach finansowych.




Wysokie ceny ropy naftowej doprowadziły do wzrostu podaży surowca, sięgnięcia po wydobycie ze źródeł które wcześniej były nieopłacalne. Rosja otworzyła się na świat i zaczęła dynamicznie zwiększać produkcję. W 2014 roku zrównała się pod względem produkcji z Arabią Saudyjską.

Wysokie ceny ropy naftowej doprowadziły do zdywersyfikowania produkcji i ograniczenia pozycji Arabii Saudyjskiej. Główny producent i posiadacz największych złóż ropy na świecie z początkiem 2015 roku podejmuje starania o odzyskanie udziałów w rynku poprzez zabijanie konkurencji niskimi cenami ropy.

Początek hossy na rynku ropy zbiega się z przejęciem rosyjskiego tronu przez Władimira Putina. Ekipa Putina w ciągu kilku pierwszych lat sprawowania władzy przejmuje kontrolę nad rosyjskimi firmami surowcowymi i dochodami z eksportu ropy. Rosyjscy oligarchowie, którzy zbudowali je na partnerstwie z koncernami zagranicznymi poddają się nowej władzy zachowując dotychczas zgromadzony majątek i opuszczając kraj a niepodporządkowani, jak Michaił Chodorkowski, trafiają do więzienia.

W połowie pierwszej dekady XXI wieku car Putin zostaje potężnym szejkiem naftowym Europy. W połowie drugiej dekady staje się "sułtanem świata" dzięki zawłaszczeniu dochodów z eksportu rosyjskich surowców naturalnych i wysokim cenom na giełdach towarowych na świecie.


* * *

Gdzie trafiają rosyjskie dochody z eksportu ropy w latach, gdy ceny surowców na światowych giełdach biją kolejne rekordy? Zadziwiająco mało o tym wiemy.

Hipoteza, której założenia chcę przedstawić jest prosta bo odwołuje się do analogii historycznej. W latach 70-tych szejkowie kupowali aktywa zagraniczne budując rynek eurodolarowy. Ich oknem na świat były giełdy w Londynie. Stopy procentowe spadały bo kapitał szejków wciąż napływał na rynek finansowy poprzez okna takie jak giełda londyńska.

Szejk z Kremla w latach 2005-2015 zachowywał się podobnie z jedną zasadniczą różnicą. Dochody władców Rosji z ropy i innych surowców naturalnych płynęły do Szwajcarii i na Cypr. Szwajcaria stała się rosyjskim oknem na świat, pośrednikiem finansowym, który zamieniał dolary z ropy na aktywa rynków finansowych.

Duży napływ kapitału do Szwajcarii spowodował wzrost podaży pieniądza i obniżkę stóp procentowych. W ten sposób powstawał rynek eurofrankowy, czyli rynek aktywów denominowanych we franku.

Car Putin zaczął pożyczać pieniądze europejskim bankom, które pożyczały je firmom i osobom fizycznym na zakup nieruchomości. Poprzez zbudowane w Szwajcarii i na Cyprze fundusze Kreml kupował europejskie firmy, pożyczał im pieniądze, kupował polityków i elity biznesu udzielając im pożyczek lub proponując korzystne kontrakty w Rosji.

Pieniądze, za które Polacy kupili nieruchomości (na kredyt we frankach) to w dużej części te same pieniądze, które zostawili wcześniej na stacjach benzynowych. Jeśli za właściciela mieszkań uznać nie tego, kto wpisany jest w księdze wieczystej, ale tego, kto skredytował jego zakup, to poprzez łańcuszek pośredników właścicielem dużej części mieszkań wybudowanych w Polsce w ostatniej dekadzie jest gospodarz Kremla. (Nie mogłem się doczekać, kiedy napiszę to zdanie).

Skąd polskie banki miały pieniądze, które pożyczyły udzielając ludziom kredytów mieszkaniowych? To nie były depozyty złotowe ich polskich klientów. To były depozyty cara Putina złożone w bankach szwajcarskich, które zostały pożyczone europejskim bankom, które z kolei pożyczyły je swoim polskim bankom, a te swoim klientom na zakup nieruchomości.



Jeśli zakończenie tej historii będzie podobne jak w latach 80-tych to grozi nam, konsumentom z Polski, poważny kryzys ekonomiczny: wzrost cen, wzrost stóp procentowych, wzrost bezrobocia, osłabienie wiarygodności kraju, załamanie kursu złotego, odpływ kapitału. Kryzys już się zaczął, ale jego przebieg łagodzi interwencjonizm państwowy w największych gospodarkach świata.

* * *

Dziś możemy się przewalutować, choć kurs franka jest daleki od tego na którym zamykalibyśmy pozycję z zyskiem. Jutro jednak nie będziemy w stanie się przewalutować bo straty będą zbyt duże. Uciekajmy jak najdalej od franka, choćby tylko do euro. Kredyty frankowe mogą wysadzić naszą gospodarkę. 

Wystarczy, że istnieje takie ryzyko, że nie możemy go kontrolować i że nie zdajemy sobie nawet dobrze sprawy z natury wehikułu, który pojawił się na naszym rynku, aby podjąć decyzję by się z franka wycofać. Zadłużenie zagraniczne jest podstawową przyczyną niewypłacalności państw na świecie, a to czy jest to zadłużenie prywatne, czy publiczne nie ma większego znaczenia.

* * *

Nie protestowałbym, gdyby Amerykanie zechcieli pogonić nasz europejski pezetpeen w ten sam sposób w jaki porządkują szwajcarskie FIFA. Mam nadzieję, że na tym się nie skończy a neutralność przestanie iść w parze z fachowością w praniu pieniędzy. 

Swoją drogą, gdyby Amerykanie byli bardzo konsekwentni w swoich działaniach moglibyśmy zacząć się zastanawiać, jak wyglądałaby Polska jako pięćdziesiąty któryś amerykański stan. 

Najgorsze, że to, co car Putin stracił na cenach ropy, zarobił na wzroście kursu szwajcarskiej waluty. Kto tu więc jest w kryzysie? 

7 komentarzy:

  1. Problem przewalutowania wydawał mi się prosty. Rząd mógłby wziąć więcej takich kredytów jak ten, który niedawno zaciągnął Szczurek

    http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/ministerstwo-finansow-sprzedalo-obligacje-w,243,0,1777907.html

    W ten sposób rząd pozyskałby franki, które zamieniłby na złote w NBP. Następnie NBP wymieniłby te franki bankom, aby mogłyby spłacić swoje obligacje i kredyty frankowe i jednocześnie przewalutować hipoteczne kredyty frankowe swoim klientom.

    Po jakim kursie NBP wymieniłby franki bankom? To jest kwestia ustalenia strat jakie banki miałyby ponieść w wyniku wprowadzenia na rynek toksycznego produktu, np. ustawa mogłaby nakazać bankom przewalutować kredyty klientów w chf na kredyty w pln po kursie po jakim je wzięli natomiast banki dostałyby franki np. po kursie 3.50 zł. Wówczas budżet czy NBP poniosłyby stratę księgową na różnicy między kursem rynkowym (aktualnie powyżej 4 zł) a kursem wymiany (3.5 zł), natomiast banki poniosłyby stratę na poziomie różnicy między średnim ważonym kursem po jakim wypłaciły kredyty frankowe a kursem wymiany (3.50).

    ========================

    Proste? Bardzo. Tylko problem dla gospodarki pozostaje praktycznie niezmieniony. Teraz to rząd ma kredyt w CHF.

    Z perspektywy bezpieczeństwa ekonomicznego państwa nie ma większej różnicy, czy zadłużony we frankach jest sektor prywatny (banki i ich klienci) czy rząd.

    Dlatego potrzebne są nieco inne rozwiązania i wydaje mi się, że moja propozycja aby przewalutować kredyty w CHF na EUR otwiera takie możliwości, choć potrzebne byłoby bilateralne uzgodnienie tej sprawy ze Szwajcarią.

    Może sie wydawać, że nie ma różnicy między ekspozycją we frankach a ekspozycją w euro. Moim zdaniem z perspektywy bezpieczeństwa państwa różnica jest zasadnicza. Waluta ma charakter polityczny. Pieniądzem zarządza państwo. Szwajcaria, podobnie jak Cypr, jest pod silnym wpływem polityki Kremla. Putin wybrał franka bo jest "neutralny". Euro, a tym bardziej dolar, nie jest dla niego wystarczająco neutralne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem zwolennikiem przewalutowania po kursie chf z dnia zaciągnięcia zobowiązania bo jest to niesprawiedliwe. Sprawiedliwym rozwiązaniem jest odjęcie od salda kredytów różnicy kursowej między kursem bieżącym a kursem z dnia zaciągnięcia z jednoczesnym doliczeniem do tego salda różnicy w średniej ważonej ceny swapu na stopach procentowej libor i wibor. W praktyce oznacza to skredytowanie (doliczenie do salda) różnicy w wysokości stóp procentowych. Przygotowanie odpowiedniej miesięcznej tabeli kursów dla przewalutowania uwzględniającego parytet stóp procentowych jest relatywnie proste (robiłem podobne obliczenia kilka wpisów wcześniej). To rozwiązuje problem klientów.

      Pozostaje oczywiście problem kursu przewalutowania dla banków, czyli podział strat między rząd a sektor bankowy. Tu nie ma sprawiedliwych rozwiązań. Dla mnie do zaakceptowania jest każde rozwiązanie, które podzieli straty przynajmniej fifty-fifty, a nie do zaakceptowania jest takie, które więcej strat przerzuci na budżet.

      Usuń
  2. Najgorsze, że to, co Putin stracił na cenach ropy, zarobił na wzroście kursi szwajcarskiej waluty.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nasz główny problem polega na tym, że nie mamy franków. NBP nie powiększał rezerw w CHF, gdy banki wypłacały kredyty w tej walucie. Banki pożyczały franki, potem udzielały kredytów w CHF i sprzedawały je na rynkach. Franki wróciły tam, skąd przyszły. Banki zarobiły na spreadzie wypłacając kredyty w walucie. Przy ich spłacie również zarabiają na spreadzie o ile klient na to pozwoli, ale potem sprzedają franki, które klient przynosi spłacając raty. Klient kupuje franki na rynku, nie ma ich na rynku krajowym a na rynkach międzynarodowych są zainwestowane w różne aktywa. Cena franka idzie w górę. Klient kupuje to, co jest na rynku, oddaje bankowi, bank to sprzedaje po czym klient znów musi kupić franki. W takiej sytuacji kurs franka staje się bardzo niebezpieczny dla kredytobiorców i gospodarki.

    Niestety mamy tylko zobowiązania do oddania franków, a żeby się przewalutować, trzeba kupić bardzo dużo franków...

    OdpowiedzUsuń
  4. http://ftalphaville.ft.com/2015/01/15/2090352/the-snb-and-the-russiaoil-connection/

    "This makes a lot of sense if you appreciate that Switzerland is home to the world’s biggest oil trading intermediaries, all of whom generate revenues in dollars, all of whom pay (what little tax they do) in Swiss francs, and most of whom have a mix of US dollar liabilities and Swiss ones."

    Na wykresach widać dużą zbieżność między kursem franka i ceną ropy.

    W uproszczeniu: w reakcji na kryzys na rynkach finansowych (2007-2008) doszło do znacznego wzrostu cen ropy denominowanej w dolarach. Eksporterzy ropy osiągnęli duże dodatkowe zyski, ale nie mieli ich gdzie inwestować bo aktywa dolarowe okazały się zbyt ryzykowne. Petrodolary były więc wymieniane na franki, co doprowadziło do osłabienia amerykańskiej i europejskiej waluty wobec franka. W reakcji na umocnienie franka szwajcarski bank centralny wprowadził sztywny kurs do euro (1.2) aby chronić swoich eksporterów. Petrodolary były więc wymieniane na euro, które zaczęło się umacniać, a następnie na franka (po sztywnym kursie). Napływ kapitału (dolarów) do strefy euro umocnił euro do dolara, ale pieniądze nie były lokowane w papiery wartościowe eurostrefy ze względu na utrzymujące się ryzyko na rynku finansowym. Rezerwy euro gromadzone przez szwajcarski bank centralny rosły bo dolary były wymieniane na euro, a euro na franki. Gdy rynek walutowy zrozumiał trend, kurs franka jeszcze bardziej się umocnił.

    Patrząc w ten sposób widzimy zależność między kursem franka a ceną ropy. Spadek cen ropy i polityka OPEC (Arabii Saudyjskiej) by zalać rynek tanią ropą i wykończyć konkurencję (Rosja) znosi presję na dalsze umocnienia szwajcarskiej waluty.

    Rosyjskie rezerwy (zyski) z ropy gromadzone są w Szwajcarii, w bankach szwajcarskich ze względu na anonimowość. Szwajcaria broni tajemnicy bankowej jak niepodległości i neutralności.

    Jeśli ceny ropy dalej będą spadać Rosja będzie zmuszona sprzedawać swoje aktywa frankowe. Im bardziej sytuacja gospodarcza Rosji pogarsza się w wyniku presji Zachodu (sankcji, niskich cen ropy, niskich cen surowców) tym bardziej znika popyt na franka i rośnie szansa na osłabienie szwajcarskiej waluty.

    Nie jestem zwolennikiem ryzykowania bezpieczeństwa finansów naszego kraju i naszych dochodów na rynku walutowym dlatego moim zdaniem należy prowadzić intensywne przygotowania do operacji przewalutowania, mimo że pojawiają się przesłanki do spadku kursu franka. Ale takich spekulacji na informacji mieliśmy bardzo wiele w ostatnich latach i chyba czas dać sobie z nimi spokój, spać spokojnie i zaakceptować straty.

    Myślę, że działania ws przewalutowania są prowadzone w sposób dyskretny (przez NBP) by uniknąć spekulacji i zachwiania kursem. Zdziwiłbym się, gdyby takich działań nie prowadzono.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szwajcarska neutralność nie pierwszy raz staje się ambiwalentna. Szwajcaria była neutralnym bankiem dla hitlerowskich Niemiec przechowując swoim klientom pieniądze zrabowane w Europie. Teraz jest bankiem reżimu cara Putina wpierającego terrorystów prowadzących krwawą kampanię na Ukrainie, którzy zestrzelili cywilny samolot pasażerski.

    Szwajcarska neutralność będzie zdaje się niedługo obchodzić swoją 200 letnią rocznicę (o ile dobrze kojarzę to została zagwarantowana w traktacie wiedeńskim, ale zaraz to jeszcze sprawdzę). Być może 200 lat to w sam raz aby przestać udawać, że neutralność polega głównie na przechowywaniu lewych pieniądze przywożonych z całego świata przez dyktatorów.

    ...Jeśli Amerykanie nie zamierzają robić desantu na Europę to mam nadzieję, że nie odpuszczą Szwajcarii. Na pewno by się im to opłaciło w sensie gospodarczym i politycznym. Szwajcaria mogłaby być najbogatszym amerykańskim stanem, nadal dobrze by im się żyło.

    OdpowiedzUsuń
  6. Od godziny blog cieszy się niespotykaną w historii popularnością. Cieszę się, że wpis o franku się udał. Nie wiem tylko czy wystarczająco wyraźnie napisałem, że to jest na razie teoryjka; interesująca, warto się nad nią pochylić, ale już w tej chwili widzę, że nieco wyolbrzymiam przenikliwość cara Putina. Rosjanie nadal chętniej wydają pieniądze niż inwestują, a jeśli inwestują to chyba głównie w kupowanie wpływów, zbrojenia, luksusy i kochanki.

    ================

    Trochę żałuję, że na pasku po prawej mam najbardziej popularne posty bo teraz ich oglądalność jest podbijana, a wcale nie są ciekawe. Przy niszowej oglądalności wystarczają słowa klucze (np. sans gene czy wieża idei Dżucze) żeby wywołać spory jak na tego bloga ale przypadkowy ruch sieciowy z zagranicy.

    Pozdrawiam wszystkich nowych czytelników i mam nadzieję, że udało mi się zwrócić uwagę, że kredyty we frankach to nie tylko problem klientów banków i instytucji finansowych, ale poważne ryzyko dla bezpieczeństwa państwa.

    OdpowiedzUsuń