Most na Waryńskiego

Most na Waryńskiego
Lata 70. Rys. inż. A. Milkowski. Sensowna lokalizacja trasy mostowej (zmieniona przez Zaleskiego)

niedziela, 14 czerwca 2015

Pociąg do Kukiza


PKP w czasie wakacji stara się utwierdzić elektorat Kukiza
w przekonaniu, że kraj się nie rozwija, a lepiej już było.
Pamiętajmy jednak, że pierwszą ofiarą złych rządów
będą najsłabsi.


Nie zdziwiłbym się, gdyby na wyniki jesiennych wyborów bardzo istotny wpływ miał letni rozkład jazdy PKP Intercity. Załóżmy, że wybierasz się z rodziną pociągiem na wakacje na wybrzeże. Pierwszym ważnym przystankiem na twojej trasie będzie Gdańsk. Który pociąg wybierzesz?






Wybierany jest ten drugi pociąg, który jedzie dwa razy dłużej turlając się przez Toruń i Bydgoszcz. Szansa, że dostaniesz miejscówkę na podróż trwającą ponad 8 godzin jest jednak niewielka.

Sześć godzin do Gdańska a potem kolejne 2-3 godziny do swojej ulubionej miejscowości: w upale, zaduchu, na korytarzu. Jednym puszczą nerwy, innym nie wytrzyma serce. Jeśli zabierasz w taką podróż z TLK małe dziecko, wiele ryzykujesz.

Oczywiście możesz wybrać bilet za 150 zł, co w przeliczeniu na rodzinę daje kilkaset złotych do Gdańska a potem kolejne kilkadziesiąt na bilet na połączenie regionalne, czyli niemal tyle co cena za bezpośrednie połączenie TLK z Warszawy nad morze. Odpada, prawda? Dlatego na trasie Warszawa - Toruń możesz spotkać dziś np. wycieczki szkolne jadące z Warszawy do Giżycka przez Bydgoszcz i Tczew.

* * *

TLK Intercity było odpowiedzią na tanie bilety Inter-Regio spółki Przewozy Regionalne. Dziś kojarzone z jakością Intercity na wielu trasach wypada gorzej niż upadające PR, do którego mam wiele sentymentalnej sympatii.

Miejscówka w TLK działa teoretyczne. Spółka na dzień przed odjazdem widzi, że sprzedała wszystkie miejsca w pociągu, ale kontynuuje sprzedaż biletów bez gwarancji miejsca. Dzięki systemowi informatycznemu na wiele godzin przez odjazdem składu TLK doskonale zdaje sobie sprawę, że ich pociąg będzie całkowicie zapchany. Przewoźnik nie dostawi jednak do składu większej liczby wagonów czym zepsuje warunki podróży we wszystkich klasach.

Wielogodzinna podróż w upale, która naraża zdrowie starszych i dzieci? Tłok zagrażający bezpieczeństwu pasażerów? Brak wentylacji? Nie ważne, Intercity kontynuuje sprzedaż biletów świadomie narażając swoich pasażerów nie tylko na niewygodę, ale także na utratę zdrowia.

* * *

Dlaczego Pendolino nad morze się nie opłaca? Polityka cenowa PKP Intercity nie przewiduje korzyści z łączenia biletów na Pendolino i TLK. Jeśli jedziesz do Koszalina, to zapłacisz za dwa bilety, w tym jeden będzie dwa razy droższy ze względu na superpociąg.

"Efekt Pendolino" polega na omijaniu przez pasażerów trasy po której kursuje ten skład ze względu na cenę i brak możliwości łączenia biletów, co prowadzi do zapchania wagonów tańszego TLK. Przepełnione TLK przynosi spółce bardzo duże zyski. Pomimo posiadania w czasie rzeczywistym informacji o liczbie sprzedanych biletów spółka celowo naraża pasażerów na niewygodę by zarobić na spłatę Pendolino, które ze względu na wysokie koszty nie nadaje się do obsługi polskiego pasażera.

Nie jesteśmy w stanie bez dopłat unijnych kupić tyle tak drogich pociągów by pomieścić w nich pasażerów TLK. Pendolino to droga zabawka na którą wszyscy się zrzucamy a z której korzystają wybrani. Decyzja o zakupie tego taboru podjęta została bez wyobraźni, choć mi się wydaje, że kierowano się względami, którymi powinny zainteresować się NIK i prokuratura.

Co myślą pasażerowie TLK widząc na dworcu pociąg Pendolino?

W TLK siedzą wyborcy Pawła Kukiza. Zarząd PKP Intercity bardzo stara się, aby ich pociąg był wypełniony po brzegi, zapchany w przedziałach, na korytarzach, w pierwszej i drugiej klasie, niebezpieczny i duszny. Gdy wkurzeni pasażerowie TLK wysiądą z zapchanego pociągu zobaczą na dworcu informację o europejskich miliardach wydanych na "poprawę komfortu podróżujących", zrobią sobie zdjęcie obok składu Pendolino w oknie którego mają szansę zobaczyć polityka lub dziennikarza. Nietrudno zgadnąć jak zagłosują na jesieni.


Przedstawiając swoją letnią ofertę Zarząd PKP Intercity w sposób szczególny starał się utrwalić wśród swoich pasażerów przekonanie o konieczności dokonania zmiany politycznej w kraju.

W czyich kompetencjach w rządzie Ewy Kopacz jest nadzór nad rozwojem rynku kolejowego? Pogubiłem się. W wyniku wojny o przewozy dalekobieżne między dwiema państwowymi spółkami Przewozy Regionalne znalazły się na skraju upadłości a Intercity oscyluje w kierunku deprecjacji TLK pomimo, że wydaje miliony na reklamę telewizyjną mającą na celu zmianę wizerunku. Patrząc z perspektywy pasażera przez ostatnie 5 lat cofnęliśmy się na kolei do lat 2001-2005. Miliardy zostały wydane na infrastrukturę zamiast na satysfakcję pasażera i uporządkowanie rynku spółek.

Mam wrażenie, że w tym wszystkim chodzi wyłącznie o to, aby paru "uczniów Balcerowicza", którego bardzo szanuję, mogło wprowadzić Intercity na giełdę i sprywatyzować z zachowaniem menadżerskiej kontroli segment przewozów szybką koleją. Czy rząd ma jakiś plan dla rynku kolejowego czy będzie patrzył jak PKP Intercity przysparza poparcia partii Pawła Kukiza?

Jeśli przejęcie władzy przez populistów  zbiegnie się z osłabieniem koniunktury gospodarczej najbardziej ucierpią najsłabsi. Odpowiedzią na słabość rządu stworzonego przez koalicję PO i PSL nie jest inny słaby rząd innej koalicji, tylko odpowiedzialny, efektywny i zapracowany gabinet ministrów gotowych na to, aby przez 4 lata wypracować sporo nadgodzin, min. dążąc do poprawy warunków podróżowania koleją. Miernikiem ekonomicznego sukcesu powinien być efektywny i dostępny dla portfeli Polaków transport pasażerski. Weekendowy wypad z PKP nad morze dla całej rodziny w cywilizowanych warunkach nie powinien być luksusem w kraju, który chce być kojarzony z sukcesem gospodarczym.



7 komentarzy:

  1. Tak sobie myślę, że planując priorytety dla rozwój szybkich kolei w Polsce warto byłoby rozważyć przedłużenie trasy Pendolino z Gdańska, przez Słupsk do Koszalina, a kiedyś również do Szczecina. Linia nadmorska zapewniałaby szybki dojazd na plażę w sezonie a poza tym w perspektywie byłaby dobrym połączeniem Trójmiasta ze Szczecinem i Berlinem obejmując po drodze sporą część Mazur i Pomorza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamienni używam określeń szybka kolej i Pendolino, ale chodzi mi o pendolino z małej litery, czyli zwykły skład (lokomotywa z wagonami), który potrafi rozwijać dużą prędkość podobną do zespołu trakcyjnego Alstomu.

      Decyzja o wyborze Pendolino była uzasadniana na łamach prasy, pamiętam wywiad z prezesem spółki - menadżerem z górnej półki związanym wcześniej zdaje się z jedną ze spółek inwestycyjnych Pekao - który rekomendował zakup włoskich wagoników. Brzmiał oczywiście profesjonalnie, choć opowiadał bzdety. Żaden ekonomista nie wybrałby na polskie tory dla polskiej spółki przewozowej takich składów. Moim zdaniem koszty kapitałowe takiego wariantu inwestycji w taboru nie mogą wpisywać się w strategię krajowej spółki przewozowej.

      Dziś dla PKP IC Pendolino to duże wyzwanie. Chodzi o naprawienie problemu, który został stworzony.

      Usuń
  2. Właśnie wracam ze strony www PKP IC. Na połączenie Waw-Gda pociągiem Pendolino właśnie trwa promocja: bilet za 50 zł zamiast 150 zł. Taryfa super promo.

    Skąd się bierze "super-promo"? Są wolne miejsca. Spółka sprzedaje je jako last-minute.

    Zgoda, jutro mamy poniedziałek i popyt jest mniejszy. Ale linia do Gdańska jest naprawdę bardzo popularna wśród pasażerów i takich problemów nie powinno być.

    Polityka cenowa PKP IC jest dla mnie nie do zaakceptowania. Standardowy bilet: 150 zł. W ramach jakiś super-promo last minute: 50 zł. Na kolei takich manewrów się nie powinno stosować. Infrastrukturę, tabor kolejowy, dopłaty publiczne oraz rozkład jazdy należy skalkulować tak, aby przejazdy były rentowne przy określonym poziomie ceny za bilet.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bilety na Pendolino na najbliższy piątek (za 5 dni, dziś niedziela), na godzinę 6:35, 8:39 czy 9:35: "brak wolnych miejsc siedzących" (II klasa) a w pierwszej cena 195 zł.

      Usuń
    2. W tych składach nie można kupić miejsc stojących mimo, że podróż trwa tylko nieco ponad 2 godz, czyli w sam raz żeby wypić kawę w warsie lub poczytać książkę na korytarzu.

      Niestety, na Pendolino w dogodnych godzinach trzeba kupować bilety z tygodniowym wyprzedzeniem. Bez sensu.

      Jak ktoś chce postać to ma do wyboru TLK i podróż 6 godzin na stojąco...

      Usuń
  3. Zamiast tłuc się pociągiem, lepiej zapakowac rodzinę do samochodu i problem z głowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, jadąc z rodziną na 1-2 tygodnie warto mieć na miejscu samochód.

      Mi się jednak marzy taki kraj, w którym przeciętnie zarabiający człowiek może kupić rodzinny bilet i pozwolić sobie na tani pensjonat ze śniadaniem i kolacją gdzieś na wybrzeżu na 5-7 dni zamiast biegać do Biedronki po zakupy i stać przy garach. Latamy do Turcji czy Grecji na tygodniowe wczasy all inclusive. Podobnie mógłby wyglądać urlop nad morzem. Zabierasz kilka walizek, odzież na różną pogodę i strój kąpielowy, wsiadasz do pociągu i lądujesz w cywilizowanym miejscu nad morzem za 1.5-2.5 tys zł all inclusive dla całej 3-4 osobowej rodziny.

      Podróż nad morze z Warszawy autem będzie cię kosztować jakieś 200 zł w jedną stronę i 6 godzin jazdy. Pociąg powinien to zrobić za tę samą cenę lub nieco niższą cenę w 3.5 godziny w znacznie wygodniejszych warunkach.

      Nie upieram się przy tym by ludzi na siłę wciskać do pociągu. Autem jedziesz z miejsca na miejsce, z bagażem. Nie chcę uszczęśliwiać ludzi na siłę PKP.

      Wydaje mi się, że para młodych ludzi raczej oczekuje i skorzysta z pociągu, podobnie osoby starsze, które jadą do sanatoriów czy po prostu na wypoczynek.

      Wydaje mi się ważne, żeby infrastruktura w Polsce rozwijała się w takim kierunku, byśmy nie musieli dochodzić do wniosku, że "lepiej zapakować rodzinę do auta niż tłuc się pociągiem". Powinniśmy mieć wybór. I prowadzić taką politykę, aby miasta nadmorskie nie miały deptaków zawalonych parkującymi autami. Infrastruktura powinna obejmować nie tylko kolej ale też hotele, pensjonaty, ośrodki wypoczynkowe, restauracje, plaże, parki, deptaki, chodniki, plaże.

      Powinniśmy wyjść ze schematu, w którym część rodzin jeździ nad morze, a część opala się na trzepaku czy ławce przed blokiem.

      Jeśli budujesz drogi i nastawiasz się na to, że każdy przyjedziesz własnym autem i sam sobie zorganizujesz pobyt, sam się wyżywisz, sam zajmiesz sobie miejsce na plaży wcześnie rano, sam zajmiesz miejsce na parkingu krążąc przez godzinę wąskimi ulicami rybackich osad a reszta będzie się patrzeć i podziwiać twoją zaradność życiową i samodzielność to moim zdaniem dobrobytu w tym państwie nie zbudujemy, ale łatwo będzie nam narzekać na jakość otoczenia i warunków życia.

      Koszty infrastruktury powinny się ładnie rozkładać na całe społeczeństwo, większe obciążenia powinni ponosić zamożniejsi bo jest to w ich interesie - dokładając do wczasów innych sami będą mieli wyższy komfort pobytu i podróży.

      Usuń