Most na Waryńskiego

Most na Waryńskiego
Lata 70. Rys. inż. A. Milkowski. Sensowna lokalizacja trasy mostowej (zmieniona przez Zaleskiego)

wtorek, 25 lutego 2014

ZiT czyli samorzadowy SziT. Sztuka negocjacji.


1. 
Toruńskiej koalicji nie wychodzi zarządzanie dwustutysięcznym miastem. 
Nic więc dziwnego, że jej reprezentanci na starcie utknęli w rozmowach 
o aglomeracji i metropolii BiT.

2. 
Gazeta Wyborcza prezentuje listę rozbieżności 
To równanie wydaje się dosyć proste do rozwiązania. 


1.

Lubię wracać do korzeni, na których wyrastało moje zainteresowanie sprawami toruńskiego samorządu. Nie zaczęło się od mostu, wbrew pozorom. Najpierw była metropolia BiT. Bez niej będziemy prowincją - pisałem w 2008 roku poszukując odpowiedzi na pytanie na czym powinna opierać się wizja rozwoju Torunia w przyszłości. Tej wizji nie mamy do dziś. Zamiast wizji rozwoju mieliśmy most. Most już mamy, więc z wizji Michała Zaleskiego dla Torunia ostał się już tylko Michał Zaleski.

W artykule, który opublikowała toruńska Gazeta Wyborcza pisałem o głębokiej potrzebie ścisłego partnerstwa z Bydgoszczą twierdząc, że potencjał Torunia nie wystarczy do konkurencji z największymi miastami w Polsce, które mają ukształtowane i silnie rozwinięte obszary metropolitalne (aglomeracja Śląska, Warszawa, Kraków, Trójmiasto, Wrocław i Poznań). 

Nie spodziewałem się, że w okresie ostatnich pięciu lat politycy w regionie zamiast wspierać sąsiedzkie partnerstwo będą je niszczyć. Moim zdaniem odpowiedzialność za narastającą awersję Bydgoszczy do współpracy z Toruniem ponosi marszałek Piotr Całbecki i szef regionalnej Platformy Obywatelskiej Tomasz Lenz. 

* * *

Lenz i Całbecki, torunianie, kierowali sprawami młodego województwa, w skład którego weszły dwa silnie rywalizujące ze sobą miasta w okresie, w którym rozdzielano bardzo duże fundusze europejskie. W tym szczególnym czasie, gdy europejska manna płynęła z nieba nie udało im się wzbudzić zaufania ani wśród bydgoskich polityków, ani wśród mieszkańców Bydgoszczy. Doprowadzili do tego, że animozje wobec Torunia zostały zinstytucjonalizowane i sformalizowane. Głosy niezadowolenia z różnych stron, np. TMMB, doprowadziły do powstania Stowarzyszenia Metropolia Bydgoska, a ich ranga wzrosła, gdy zyskały polityczne wsparcie. 

Skuteczny polityk przewidziałby taki scenariusz. Lenz i Całbecki go w porę nie dostrzegli. Możemy dywagować nad tym, czy to oni swoimi działania doprowadzili do konfliktu wewnątrz województwa, czy tylko nie umieli go w porę rozładować. Moim zdaniem nie ulega wątpliwości, że nie umieją go dziś rozwiązać. 

* * *

Piotr Całbecki rozkłada ręce. Pokazuje wyliczenia środków przekazanych w ramach RPO do Bydgoszczy i Torunia. Broni swojej polityki twierdząc, że zabiegał i lobbował w Warszawie zarówno za interesami toruńskimi jak i bydgoskimi. Czuje się niesłusznie oskarżany o faworyzowanie Torunia. I to w zasadzie wszystko, co Piotr Całbecki ma dziś do powiedzenia. Za mało.

Marszałek nie umie wyjść z politycznego impasu w jakim się znalazł. Z oczywistych powodów nie może również powiedzieć tego, co zwykł mówić w podobnych sytuacjach Michał Zaleski, tzn. że to "źli ludzie" go w tej nieszczęśliwej sytuacji umieścili (w Bydgoszczy środowiska, która chętnie by takie słowa z ust marszałka usłyszeli). (Nawiasem mówiąc, nie słyszałem, aby Michał Zaleski powiedział o politykach czy mieszkańcach Bydgoszczy: "źli ludzie" - najwyraźniej mówi tak wyłącznie o mieszkańcach Torunia). 



2.

Toruńska Gazeta Wyborcza prezentuje listę rozbieżności między bydgoskim a toruńskim pomysłem na ZiT. Wydaje mi się, że to równanie jest dla Torunia dosyć proste do rozwiązania. 

W negocjacjach nie trzeba się spieszyć dlatego nie namawiam Michała Zaleskiego do pośpiechu jak to czynią dziennikarze czy Platforma Obywatelska. Zdziwiłbym się jednak bardzo, gdyby do porozumienia nie doszło z tych powodów, jakie są w artykule wymienione. 

* * *

W tej chwili inicjatywa w sprawie ZiT należy do Michała Zaleskiego, jego współpracowników i koalicjantów. 

Współpracowników ma marnych, bo co mogą mu doradzić pan Jan Ząbik, pani Danuta Zając, pan Jarosław Beszczyński, pan Sławomir Kruszkowski, pan Andrzej Jasiński czy pan Aleksander Rojewski? Ci panowie nic Zaleskiemu nie doradzą. Nie znaleźli się w Czasie Gospodarzy i w Radzie Miasta dlatego, żeby doradzać Michałowi Zaleskiego, raczej po to, żeby głosować zgodnie z jego wolą. Poza tym Michał Zaleski obraża się na ludzi, którzy mu doradzają. Urbaniści, jak pani Wanda Miżutowicz Wińska czy pan Andrzej Milkowski, szybko stali się wrogami miasta, gdy próbowali Zaleskiemu wyperswadować kosztowną zmianę lokalizacji mostu.

Koalicjantów Zaleski też ma raczej niegramotnych. Cóż może doradzić mu Marian Frąckiewicz, działacz PZPR i SLD, albo prof. Grzegorz Górski, Michał Jakubaszek i Zbigniew Rasielewski z Prawa i Sprawiedliwości? (Skądinąd ciekawe, że Górski i Frąckiewicz wspólnie tworzą jedno środowisko polityczne). 

Negocjować można posady i stołki. Ewentualnie kamienice. Ale ZiT? Wizję rozwoju miasta? Za dietę radnego??? Podejrzewam, że tak wyglądają rozterki, które uniemożliwiają niektórym radnym zaangażowanie się w przygotowanie wizji rozwoju Torunia na kolejną dekadę.

" - My owszem, możemy, ale tak ogólnie, w kwestiach bieżących, bo w takich ogólnych koncepcjach jak metropolia czy ZiT i wszelkich innych wymagających tworzenia wizji rozwoju to idź pan w cholerę i radź pan sobie sam. Gdyby chociaż z tego ZiT jakieś gadżety były, jakieś laptopy albo chociaż tablety, ewentualnie posady i stołki dla znajomych, ale tak o suchym pysku?". 

* * *

Podpowiem Zaleskiemu tym więcej, im więcej ze mnie w komentarzach wyciągnięcie. Mogę się mylić, ale mogę mieć również na ten temat interesujące zdanie, sami ocenicie. 

Na razie Michałowi Zaleskiemu dam jedną radę gratis, bo widzę, że sobie nie radzi. W negocjacjach, panie prezydencie, trzeba mieć strategię. Nie będzie tak prosta, jak strategia wybrania się ponownie prezesem spółdzielni głosami swoich delegatów. Mam nadzieję, że umie pan programować nie tylko swoje kampanie wyborcze i medialne, ale również tworzyć strategie negocjacyjne. Na razie widzę u pana niepewność i nieprzygotowanie; nie wydaje mi się, aby to były elementy pańskiej strategii negocjacyjnej. 



10 komentarzy:

  1. Kilka dodatkowych wniosków, które pomogą ogarnąć sprawę i sformułować strategię:

    1. Dlaczego uważam, że Zaleski jest nieprzygotowany do negocjacji? Gdyby był przygotowany to nie negocjowałby warunków, jakie stawia druga strona. Osoba przygotowana do negocjacji ma własną wizję kompromisu; Zaleski tylko bezmyślnie odbija piłkę. Piłka została kopnięta w jego stronę - Zaleski bezmyślnie wykopuje ją na boisko przeciwnika. Tak się nie negocjuje, tak można jedynie toczyć potyczki ze swoimi oponentami w mieście.

    Bydgoszcz ma jakąś swoją wizję ZiT. Wzmocniła ją uchwałą rady miasta, co w zamierzeniu miało ją uczynić stanowiskiem nie podlegającym negocjacjom.

    Ale przecież wszystko, czego nie ma w uchwale bydgoskiej rady miasta jest polem do negocjacji między prezydentami Torunia i Bydgoszczy. Zaleski z tego w ogóle nie korzysta. Dlaczego? Bo jest nieprzygotowany. Nie ma swojej wizji, swoich warunków. Jego warunki są prostym, wręcz prostackim komentarzem do warunków postawionych przez bydgoską radę miasta. Tak się nie prowadzi negocjacji.

    2. Zaleski jest nieprzygotowany, bo zakłada, że wszystkie warunki powstania ZiT, które zostały przygotowane w Bydgoszczy są skierowane przeciwko Toruniowi i należy je podważyć. Owszem, to jest pierwszy odruch w negocjacjach. Nieufność i kwestionowanie warunków drugiej strony. Ten odruch wynika z bezmyślności i nieprzygotowania do negocjacji. Człowiek przygotowany do negocjacji, mający strategię negocjacyjną szuka w warunkach przedstawionych przez drugą stronę słabości, które może wykorzystać. Coś, co Bydgoszcz uznała za bardzo korzystne dla siebie może się po wnikliwej analizie okazać strzałem w stopę, golem strzelonym do własnej bramki. Przecież tak samo było podczas negocjacji dotyczących podziału kompetencji w województwie: Bydgoszcz negocjowała Urząd Wojewódzki, Toruń dostał Urząd Marszałkowski, czyli instytucję, która z czasem okazała się o wiele ważniejsza, z większym budżetem i praktycznie nieograniczoną swobodą rozdawnictwa publicznych pieniędzy według uznania w pseudokonkursach.

    ----------------------------------------------------------

    Reasumując, Michał Zaleski, zdawałoby się wytrawny i skuteczny polityk, zupełnie nie radzi sobie w negocjacjach w kluczowych sprawach dotyczących przyszłości miasta i wizji jego rozwoju. Jest do nich zupełnie nieprzygotowany. Najwyraźniej kwestie różnych kamienic i działek były w ostatnim czasie ważniejsze niż strategia negocjacyjna w jednym z najważniejszych obszarów rozwoju miasta.

    Co ciekawe, takiej wizji negocjacji nie mają również eksperci z Urzędu Marszałkowskiego, którzy upierają się przy swoim.

    Nie mają jej również misie-żelki z Platformy Obywatelskiej: Rzymyszkiewicz, Gulewski, Myrcha, Walkusz, Jóźwiak. Gulewski, wielki ekspert od ZiT, potrafił tylko podszyć się pod program wart około 600 mln zł i powiedzieć kilka słów o tym, że jest on dużą szansą, której nie możemy zaprzepaścić. Ja ten problem widzę zupełnie inaczej niż Gulewski po prostu dlatego, że wydaje mi się, że głosując za mostem na Wschodniej, trasą średnicową, salą koncertową na Jordankach i halą sportową Gulewski zaprzepaścił szansę na wykorzystanie środków w ramach ZiT bez konsekwencji dla kieszeni toruńskiego podatnika. Szkoda, bo inwestycje, które moglibyśmy zrealizować w ramach ZiT są ważniejsze niż te, na które Gulewski i spółka wydali pieniądze torunian. Okazuje się jednak, że żelki-miśki nie mają nawet pomysłu na strategię negocjacyjną z Bydgoszczą, są do negocjacji równie nieprzygotowani jak Michał Zaleski i śpiewają tą samą melodię, co Michał Zaleski (tylko ich męski chórek śpiewa go takim cienkim głosikiem, że uszy bolą).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bruski i Jasiakiewicz już od co najmniej roku zbierali poparcie w sąsiednich gminach i wspólnie pracowali nad koncepcją metropolii bydgoskiej.

      Nie przypominam sobie, aby Zaleski zorganizował jakieś spotkania z samorządowcami z powiatu.

      Jedyny gest wykonany przez Zaleskiego w ciągu trzech kadencji (12 lat) w stronę Bydgoszczy, jaki zapamiętałem to ów wjazd na koniu podczas naszych starań o ESK.

      Nawet głupia sprawa "witacza" na rogatkach Torunia była elementem politycznej gry mającej na celu wzbudzenie frustracji w Bydgoszczy.

      Usuń
  2. ----------------------------------------------

    1. Postawcie inne kwestie na stole negocjacyjnym niż warunki, które postawiła rada miasta w Bydgoszczy.
    2. Wykorzystajcie przekonanie drugiej strony, że działa na swoją korzyść
    3. Przygotujcie własną wizję ZiT, którą chcecie uzyskać w negocjacjach i którą druga strona może chcieć negocjować
    4. Zaoferujcie coś nowego drugiej stronie, żeby wzmocnić swoją pozycję na zewnątrz i osłabić ich pozycję wewnątrz
    5. Nie walczcie z warunkami, których druga strona i tak nie może uzyskać choć wydaje jej się, że może
    6. Rada dla Urzędu Marszałkowskiego: nie dajcie się wciągnąć przez Zaleskiego do negocjacji po jednej ze stron. To już było i doprowadziło do problemów.
    7. Jeśli się odsieje wymiar propagandowy bydgoskich warunków... to co zostaje?

    No to już chyba tak dużo, że teraz wystarczy tylko dobrze rozegrać negocjacje, czyli usiąść do pracy (naprawdę, przydałoby wam się czasem merytorycznie popracować nad kompromisem, a nie tylko uprawiać politykierstwo) i napisać ładny scenariusz a potem dobrze odegrać swoją rolę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hecer. Z przyjemnością śledzę twoje wpisy od pewnego czasu i przyznaje, że są one źródłem mojej nadziei, że w przyszłości (jak w Toruniu dojdą do głosu ludzie podobnie myślący) da się zbudować ciekawe relacje między Bydgoszczą a Toruniem. Co do sposobu negocjacji podałeś kilka fajnych wskazówek natury ogólnej, ale w tym konkretnym przypadku zacząć trzeba było wiele lat temu od wypracowania strategii rozwoju , która będzie korzystna dla obu stron i jej realizacji. Tak się nie stało i to właśnie zburzyło zaufanie. W tych warunkach pozostają .. techniki negocjacji. Ale nawet ewentualne wyprowadzenie kolejny raz rywala w pole i tak nie przyniesie rozwoju i stabilnego wzrostu. Najwyżej spotęgowaną niechęć. Wiesz o tym. Dajmy sobie trochę luzu z tą wymuszaną współpracą. Jak zniknie przymus to może pojawią się wreszcie chęci współpracy w ślad za dobrymi projektami. Nie odwrotnie. Wiesz, że jest ich mnóstwo. Ja też. Ale się nimi publicznie nie podzielę, dopóki u władzy są ludzie gotowi wypaczyć ich charakter i zaanektować na własne infantylne potrzeby. Pozdrowienia z Bydgoszczy - twój czytelnik :)

      Usuń
    2. Dzięki, fajnie się czyta to, co napisałeś, np "dajmy sobie trochę luzu z tą wymuszaną współpracą. Jak zniknie przymus to może pojawią się wreszcie chęci współpracy w ślad za dobrymi projektami. Nie odwrotnie." Świetnie.

      Wydaje mi się, że dziś na siłę pisze się projekty pod pieniądze. Jak znikną pieniądze, zaczniemy myśleć jakimi projektami je zarobić. Na razie wygląda to tak, że myślimy wyłącznie o tym jak "pozyskać pieniądze europejskie" a nie o tym w jaki sposób wykorzystać nasze zasoby aby wzmocnić konkurencyjności i rozwój. Dlatego bardzo drażnią mnie politycy Platformy i żelki-miśki, które za swój sukces uważają "wydanie kasy" a nie jej zarabianie. Oni są o tyle śmieszni, że nie rozumieją jak bardzo w ten sposób ograniczają naszą zdolność do zwiększenia dynamiki wzrostu.

      Wiesz, mnie trochę poniosło, bo zobaczyłem karty rozdane na stole. Wydawałoby się, że nasi politycy w tej bezsensownej grze pokażą finezję i kunszt. A okazało się, że gapią się w karty; nie umiejąc zachować pokerowej twarzy męczą się i pocą przy tym stole.

      Ci, co najwięcej gadali o ZiT (żelki-miśki) mają dziś najmniej do powiedzenia. Ośmieszają się powtarzaniem: ale dlaczego Bydgoszcz rozdaje karty, dlaczego nie możemy przetasować albo chociaż przełożyć? Tacy z nich politycy. Za chwilę się zapytają: ale co ja w ogóle robię przy tym stole? Ale wszystkich wokół będą przekonywać w kampanii wyborczej że to oni powinni przy nim siedzieć i pobierać diety.

      Usuń
    3. Dobry tekst: "Dlatego bardzo drażnią mnie politycy Platformy i żelki-miśki, które za swój sukces uważają "wydanie kasy" a nie jej zarabianie." Chyba najlepszą rzeczą jaką mogliby politycy zrobić w kierunku budowania obszaru metro i powiązań funkcjonalnych między gminami w regionie to po prostu nie przeszkadzać. ogromny potencjał jest w firmach, w naturalnej przedsiębiorczości ludzi, tych ogromnych i nawet małych podmiotów. Niedawno okazało się, że 3 właścicieli PESY ma łącznie majątek wyceniany na ponad 1,5 miliarda PLN, czyli więcej niż budżet Bydgoszczy i w ostatnim roku go podwoili. To jest dynamika. Niedawno media donosiły, że rośnie udział poddostawców z regionu dla pracujących dla PESY. Czy to nie jest budowanie nowoczesnego klastra kolejowego ? Dlaczego nie miałby się on stać motorem rozwoju dla całego tego województwa? Politycy zorientują się jak zwykle po fakcie, a można by zrobić wiele, żeby wspomóc lokalne firmy i ten proces stymulować. Podobnie ogromny potencjał jest w firmach w Toruniu. W tych z pierwszych stron gazet i w tych zwykłych często kilkuosobowych. W Bydgoszczy jest ich kilkadziesiąt tysięcy. A ile kłód urzędnicy rzucili im pod nogi, to można się dowiedzieć tylko z bezpośrednich relacji. W gazetach o tym nie napiszą. Każdy z nich podkreśla: nie potrzebujemy wielkiej pomocy - nie przeszkadzajcie nam. Wracając do tematu integracji, myślę, że warto byłoby się kiedyś spotkać. Odezwę się jak znajdę trochę czasu. Myślę, że warto by popracować wspólnie nad pewną wizją nowego otwarcia w stosunkach między naszymi miastami, opartą na dobrych, obustronnie korzystnych projektach. Nie wiem kiedy znajdę czas, ale spróbuję go znaleźć. pozdrawiam

      Usuń
  3. Ad 7: Dla przykładu, jedna z wielu prostych kwestii... Chełmża. Usiądźcie i pomyślcie chwilę - zróbcie to, czego nie zrobił Zaleski. Najpierw wykonajcie dodawanie a potem dzielenie. I jaki jest wynik (dla Torunia, nie dla Chełmży)?

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie używaj słowa "Pan/Pani" do bezradnych Cieci Gospodarza - to są NIC NIEWARTE BEZROZUMNE PRYMITYWY I CHAMY!
    A PISDZIELCY zawrą sojusz z każdym byleby być przy żłobie, i wejdą w dupę bez wazeliny największemu SPÓŁDZIELCY. PIS - PRZEPROŚCIE I SPIERDAJCIE...

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaleski nie umie współpracować z mieszkańcami, nie potrafi współpracować z sąsiadami. Dobrze wychodzi mu jedynie współpraca z ludźmi, którzy wykonują jego polecenia.

    OdpowiedzUsuń
  6. CG, PiS i SLD to bezrozumne barany, które zrobią wszystko co chce Zaleski bo to jego pieski... merdają ogonem jak im każe...

    OdpowiedzUsuń