Most na Waryńskiego

Most na Waryńskiego
Lata 70. Rys. inż. A. Milkowski. Sensowna lokalizacja trasy mostowej (zmieniona przez Zaleskiego)

czwartek, 13 marca 2014

Toruńska Dolina Krzemowa


Dlaczego Toruńska Gazeta Wyborcza przypomina mi Trybunę Ludu? Redaktor Behrendt o moście na Wschodniej napisał: Nasz toruński Golden Gate. Teraz redaktor Ciechoński odkrył przy wylotówce na Łódź Dolinę Krzemową

Jestem bardziej sceptyczny wobec takich projektów jak Exea Data Center niż specjaliści od IT. Może dlatego, że większy nacisk kładę na aspekt ekonomiczny całego przedsięwzięcia, zwłaszcza w kontekście rozwoju regionalnego.



1.

Jakie korzyści osiąga gospodarka województwa, jej rynek pracy w szczególności, z tego, że w Toruniu powstaje serwerownia, która udostępnia na komercyjnych zasadach hosting i specjalistyczne aplikacje?




Finansujemy z własnych środków coś, z czego mogą także korzystać firmy spoza regionu, lecz co nam to daje jako regionowi? Dlaczego ze środków publicznych finansowane jest czysto komercyjne przedsięwzięcie bez związku z rozwojem województwa? Dlaczego przedsięwzięcie to służy wyłącznie spółce TARR (kontrolowanej przez lokalnych polityków) zapewniając jej bieżące przychody?

2.

Procedura wyboru projektu: grupa ludzi o silnych związkach z politykami zarządza czymś o nazwie TARR, które przygotowuje projekt i dostaje na niego dziesiątki milionów złotych.

Dlaczego lokalna drużyna Całbeckiego nie założy z kolegami z PSL spółki o nazwie "Golubsko-dobrzyński Park Technologii Kosmicznych" - bez kapitału ale z dobrymi koneksjami - która zrealizuje projekt polegający na wybudowaniu mikro serwerowni (takiej za skromne 40 mln zł) w Golubiu-Dobrzyniu? Albo w Rypinie?

Kto takie projekty, jak ten zrobiony przez TARR, ocenia? Czy ocenia je rynek? Nie sądzę. Czy oceniają je klienci, czyli te trzydzieści firm, o których działalności, rentowności, wielkości i innowacyjności nic nie można powiedzieć? Dla kogo jest ten projekt? Do czego on zmierza? Jaką wartość wytwarza?

 3.

Swego czasu wybitna drużyna Piotra Całbeckiego z wicemarszałkiem Korolką na czela uwaliła projekt złożony w ramach RPO przez spółki Romana Karkosika. Na 8 hektarach Elany miało powstać 12 budynków, powtarzalne biurowce. Koszt projektu Biznes Park Elana - 116 mln zł, dofinansowanie - 40 mln zł (projekt TARR: 120 mln zł, dofinansowanie 70 mln zł).



Docelowo pracę w elanowskim parku miało znaleźć 3 tys ludzi. Załóżmy, że w ramach pierwszego etapu byłoby ich ok 500.


"Biznes Park Utopia, czyli...", Gazeta Wyborcza, Toruń 

Piotr Całbecki i Michał Korolko ten projekt uwalili (obrzygali w swoich wypowiedziach) jako niedorzeczny. 

Niemal dwukrotnie większą kasę przekazali czemuś, co nazywa się "TARR", jest sterowane politycznie i realizuje takie rzeczy jak "Mini Dolina Krzemowa" na Włocławskiej, których wpływu na gospodarkę regionu praktycznie nie da się zidentyfikować. Skala lekkomyślności Piotra Całbeckiego jest po prostu odpychająca.

Nie rozumiem, jak można tak szkodzić swojemu miastu i całemu województwu. Upłynniono ponad 100 baniek w groteskowym projekcie TARR-u; nie jest to instytucja rynkowa, nie jest to przedsiębiorstwo, w zasadzie nie wiadomo, co to jest za twór, przedsiębiorstwo czy agencja samorządowa, czy może innowacyjna firma oferująca zaawansowany hosting, kto przygotował, kto oceniał, kto wybierał ich projekt do realizacji, jakimi kryteriami się kierował i co w zasadzie chciał osiągnąć.

Projekt na Włocławskiej to tylko jedna z większych kropel zastrzyku gotówki jaki TARR dostaje corocznie w rozmaitych dotacjach. Zupełnie nie widać wpływu działalności TARR na wzrost gospodarczy czy rozwój regionu.

Unia Europejska krytycznie odnosi się do polskich "parków technologicznych" i projektów innowacyjnych. W naszym województwie za większością dotacji na ten cel stoi TARR. To właśnie TARR konsumuje środki na innowacje. Oprócz tego jest pośrednikiem w przydzielaniu dotacji dla przedsiębiorców. Nie umiem nazwać tego tworu, nie widzę też wymiernych wobec zaangażowanego kapitału efektów działalności tej instytucji w regionie.
* * *

Zestawienie projektu pana Karkosika, który nabrał kształtu w oparciu o rynkowe analizy z projektem przygotowanym przez "niewiadomokogo" i ocenianego "superpozytywnie" przez innego, albo tego samego "niewiadomokogo" pokazuje skalę utraconych możliwości.

Nie mogę tego przeboleć jako mieszkaniec Torunia który jest chętny i gotowy do ciężkiej pracy. Widzę ilu moich przyjaciół próbuje stanąć na nogi finansowo i zawodowo, ale nie może znaleźć takich możliwości w w Toruniu. Całbecki z Korolką i TARR-em upłynniają kolejne setki milionów w projektach, które mają ładne nazwy i nic więcej.

Amortyzacja tego sprzętu w naszej "Dolinie Krzemowej" to gigantyczny koszt. I być może o to w tym wszystkim chodzi: co pięć lat TARR będzie dostawał dziesiątki milionów złotych na "upgrade" swoich serwerów, a jednocześnie będzie wydawać bieżące przychody w sposób zupełnie opinii publicznej nie znany.

11 komentarzy:

  1. z innej beczki:

    http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,15614035,Rewal_w_dlugach_po_uszy__Grozi_mu_zarzad_komisaryczny.html?biznes=torun#BoxBizTxt

    Jeszcze w ubiegłym roku w rywalizacji o miano najlepszego samorządu pod względem dochodów i wydatków inwestycyjnych w przeliczeniu na głowę mieszkańca przegrywał tylko z Kleszczewem koło Bełchatowa. Według danych miesięcznika samorządowego "Wspólnota" w 2012 r. dochód budżetu w przeliczeniu na mieszkańca gminy Rewal wynosił 9050 zł, a wydatki na inwestycje infrastrukturalne 3134 zł na osobę.

    Przed ubiegłorocznym sezonem wakacyjnym coraz głośniej zaczęło się jednak mówić, że nadmorska gmina jest zamożna głównie na papierze. Regionalna Izba Obrachunkowa wzięła pod lupę dokumenty, z których wynikało, że problemem Rewala są ogromne długi. W czerwcu 2013 szacowano, że mogą one sięgać 80 proc. budżetu. RIO nakazała wtedy wójtowi Robertowi Skraburskiemu uporządkować dokumentację, by jesienią wznowić kontrolę. Pod koniec roku liczby okazały się druzgocące. Obecny dług gminy wynosi 136 mln zł.

    - Nasz budżet roczny teraz szacujemy na ok. 60 mln zł - przyznaje wójt Skraburski.

    Budżet ten zostanie uchwalony pod warunkiem, że RIO zgodzi się na opracowany przez Rewal plan naprawy finansów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubię słowa urzędas, sam byłem urzędnikiem samorządowym, ale nie znajduję innego, by to nazwać.

    Parę lat zajęło urzędasom przygotowanie konkursu na dofinansowanie projektów innowacyjnych. W tym czasie biznes wstrzymywał inwestycje łudząc się, że dostanie jakieś pieniądze. Na samym końcu zaś okazało się, że zamiast pieniędzy jest konferencja wicemarszałka Korolki o źle przygotowanych projektach, pełna bredni typu: "tak, chcą wybudować na 8 hektarach 12 biurowców, ale zatrudnią tam tylko 3 osoby". Jestem skłonny uwierzyć, że Korolko był przekonany do słuszności tego argumentu - i właśnie dlatego przeraża mnie w jaki sposób ta drużyna zarządza województwem i środkami europejskimi.

    Ostatecznie z konkursu nic nie wyszło. Gdzie więc podziały się pieniądze, na co wydano 100 mln zł?

    Wydaje się, że po prostu wziął je TARR i powstała serwerownia, którą dziś sprzedaje się za pomocą prasy jako sukces, przełom, przejaw innowacyjności, itd, itp. Tak, z pewnością TARR to najbardziej innowacyjna spółka w województwie. Jej innowacyjność polega na tym, że zawsze wyda pieniądze publiczne i zawsze będzie to sukces wizerunkowy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wróćmy do tego pytania: dla kogo jest ten projekt?

    Jego "innowacyjność" polega na tym, że zakupiono zagraniczny know-how (hardware i software) za setki milionów złotych. Między zakupem czegoś innowacyjnego, a innowacją jest spora różnica.

    Dla kogo jest więc ten projekt? Dla mnie? Dla ciebie? Nie. Ja dzięki temu lepszej pracy nie znajdę.

    A u Karkosika pewnie bym miał większe szanse.

    OdpowiedzUsuń
  4. do poczytania o Exea:
    http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=1507228&page=4

    OdpowiedzUsuń
  5. W normalnym mieście, gdyby miliarder miał kilkadziesiąt hektarów uzbrojonych terenów przemysłowych, które są niewykorzystywane samorządy robiłby WSZYSTKO, aby doprowadzić do ich ponownego zagospodarowania.

    Toruń może sobie pozwolić na to, aby takiego gościa olewać i jeszcze wyciskać z niego kasę na sport.

    To jest śmieszne.

    Korolko z Całbeckim zakpili z Karkosika. Zaleski zwraca na niego uwagę tylko wtedy, gdy trzeba zorganizować Grand Prix a żużlu.

    Może Toruń jest już tak bogaty, że naszych samorządowców stać go, aby patrzeć na duży biznes z góry. Może tych państwa u władzy stać na to, aby uważać się za pępek świata a swoje idiotyczne inwestycje za najważniejsze dla życia mieszkańców (przypomnijmy: most na działce znajomej, hala sportowa, sala koncertowa, stadion, muzeum sztuki, którego nikt nie odwiedza, muzeum techniki, za dziesiątki milionów itd)

    Mnie nie stać na tolerowanie takich gamoni i szkodników. Im jestem starszy tym bardziej widzę, jak trudno się utrzymać i zapewnić rodzinie bezpieczeństwo ekonomiczne. Takich problemów nie mają panowie: Zaleski, Całbecki, Lenz, Gulewski czy Rzymyszkiewicz czy "zawsze wiceminister" Karpiński.

    Takich problemów nie mają urzędasy z TARR, który tylko z nazwy jest "spółką akcyjną" - a tak naprawdę przedłużeniem polityczno-partyjnej nomenklatury.

    Co ciekawe, inne miasta w województwie naprawdę szybciej rozwijają się gospodarczo niż Toruń. Grudziądz czy Włocławek ożyły i przyciągają inwestorów. Biznes fajnie rozwija się w części północno-wschodniej województwa.

    Toruń traci. Nie rozwijamy się. To widać na rynku pracy. Nie stoimy w miejscu - w ostatnich latach tracimy na rzecz konkurencji. Naszym największym sukcesem są nieprzemyślane i kiepskie ale bardzo kosztowne inwestycje publiczne: Trasa Wschodnia (etap I) i inne betonowe paskudztwa: nie dość, że nie ma żadnej wizji ich wykorzystania to jeszcze jest to architektura niskich lotów.

    W tej sytuacji naprawdę się poważnie zastanawiam czy wiążąc swoją przyszłość z Toruniem nie skazuje się w przyszłości na problemy ekonomiczne. Może lepiej teraz, póki jeszcze nie jest tragicznie, wyjechać do większego miasta, gdzie może na początku będzie trudniej, ale ostatecznie - bezpieczniej dla najbliższych.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mam nic osobistego do pana Korolko z Urzędu Marszałkowskiego. Nie znam go, z wyglądu wydaje się sympatyczny.

    Ale to, co zrobili z Całbeckim wzbudza we mnie taką furię, jak pobłażanie dla mostu na działce znajomej .

    Teren Elany - to co już tam Karkosik robi sam, to jest ponad 200 miejsc pracy. Wspólny projekt z samorządem za te 100 mln zł doprowadziłby do ok 1000 miejsc pracy bardzo atrakcyjnych dla pracowników. Docelowo (w ciągu ok 10 lat) 3 tys miejsc pracy jest możliwe.

    3 tys miejsc pracy bezpośrednio to około 6-7 tys miejsc pracy w mieście dodatkowo, tyle przynajmniej można policzyć, bo rzeczywiste oddziaływanie może być większe.

    7 tys atrakcyjnych miejsc pracy to około 12 tys mieszkańców (załóżmy, że po 3.5 tys kobiet i mężczyzn, więc mamy 3.5 tys rodzin po 3-4 osoby). Żłobki, szkoły, przedszkola - kolejne miejsca pracy... 7 tys miejsc pracy to mniej więcej 7% obecnych zasobów pracy Torunia.

    Nasi samorządowcy nie kiwną palcem, żeby złapać okazję, na którą inni nie mają szans (w takim Lipnie czy Rypinie). Nie, nasi samorządowcy kopną w dupę takiego przedsiębiorcę na konferencji albo zaangażują go w biznes... oparty na żużlu.

    Karkosika łączy z Toruniem tylko Elana. Nie łączy go z Toruniem wspólny język z politykami. Zostawia toruński żużel, zajmie się wrocławską piłką nożną.

    Nie chodzi o miliardy Karkosika. Chodzi o jego potencjał do tworzenia biznesu.

    Tylko w Toruniu mogło się to zdarzyć: wicemarszałek Korolko, bez żadnego doświadczenia w biznesie, urzędas, negatywnie ocenia projekt miliardera Karkosika, który zrestrukturyzował duże firmy na skraju bankructwa, a inne gładko wykiwał przejmując ich majątek. I to marszałek Korolko jest toruńskim "guru biznesu", nie Roman Karkosik. To projekty jakiegoś TARR są "innowacyjne". To niejaki Korolko o tym decyduje.

    To jest jakiś wielki żart i wielkie nieporozumienie. Potworna, rozbrajająca głupota na którą stać tylko urzędasa bez wyobraźni. Nie urzędnika, bo urzędnik to jest facet pracuje dla ludzi, a nie dla przepisów, wizerunku czy bieżącej polityki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Gdybyśmy w Toruniu mieli normalny samorząd (a nie Czas Gospodarzy) a województwie normalny zarząd, a nie drużynę Całbeckiego i Lenza, to już dawno powstałby Masterplan dla Elany. Dziś byśmy go realizowali, również ze wsparciem środków europejskich.

    Ale nasza lokalna drużyna właśnie jest na etapie pisania Masterplanu dla Starego Miasta... wychowankowie Całbeckiego zaczęli od konferencji, na której zapowiedzieli, że dokument powstanie (na razie mają wstęp). Pisze pan dr Gawłowski, specjalista od metropolii, współautor białej księgi o metropoliach, która trafiła do szuflady wraz z Bonim, który odnajdzie się na eurodiecie (ciekawe, czy z dr Gawłowskim).

    Gdybyśmy mieli normalne samorządy to nie byłoby dyskusji o ZiT i kolejnych kilkuset milionach złotych, na które grupa trzymająca władzę się napaliła, aby przez kolejne dekady realizować kosmiczny finansowo i merytorycznie projekt Trasy Wschodniej, której pierwszy etap powstał na fundamencie niegospodarności i korupcji, która została zamieciona pod dywan.

    Jeśli wydaje się wam, że to jest wszystko bez znaczenia dla waszej przyszłości, waszego socjalnego, ekonomicznego bezpieczeństwa, to jesteście w błędzie.

    OdpowiedzUsuń
  8. I proszę się nie dziwić, że alergicznie reaguje na takie tytuły jak te w toruńskiej Gazecie. Zachwyt nad "naszym toruńskim golden gate" przypomina mi zachwyt nad społeczeństwem obywatelskim, które dało się wydymać prostakom, którzy wybudowali most na działce znajomej i uszło im to płazem. Zachwyt nad Doliną Krzemową na Włocławskiej jest naturalną reakcją ludzi bujających w obłokach, fantazjujących na temat swojej wyjątkowości, przekonanych, że Toruń stać na to, aby być miastem, które nie inwestuje w gospodarkę tylko w pomniki swoich samorządowców, projektowane i budowane przez nich samych za nasze pieniądze. Ten zachwyt Gazety nad toruńskimi inwestycjami jest jak epidemia urojeń, to choroba, która nieleczona terapią wstrząsową wyniszcza potencjał mieszkańców Torunia. Zabija w nas racjonalność. Zabija w nas zdolność do rywalizacji z lepszymi. Utwierdza nas w przekonaniu, że jest dobrze, a tylko "grupka wrogów i szkodników demonstruje niezadowolenie". Ten toruński stan błogości jest podobny do nocnego błądzenia pijaka idącego środkiem jezdni po omacku w poszukiwaniu nocnego sklepu, w którym przedłuży swój stan upojenia zamieniając go w ciąg alkoholowy. Zachwyt nad polityką naszych samorządowców w toruńskiej Gazecie Wyborczej przybrał rozmiary propagandy epoki Gierka.

    OdpowiedzUsuń
  9. http://torun.gazeta.pl/torun/1,35576,10584662,Marszalek_obnaza_technopark_miliardera_Karkosika.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Bernard Kwiatkowski, no gods, no masters.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wreszcie ktoś napisał szczerze co o tym wszystkim myśli... Popieram!

    OdpowiedzUsuń