Czy jesteśmy bezpieczni na ulicach Torunia? Kto zawiódł?
Boję się prowadzić samochód po ulicach Torunia. Boję się również o bezpieczeństwo najbliższych spacerując po ulicach naszego miasta.
Moim zdaniem urzędnicy Torunia nie traktują kwestii bezpieczeństwa na ulicach priorytetowo. Poświęcamy bardzo wiele uwagi drogowym inwestycjom, na które potrafimy wydać nawet miliard złotych rocznie, a jednocześnie lekceważymy informacje, które jednoznacznie wskazują na pojawienie się poważnego zagrożenie zdrowia i życia na ulicy.
* * *
Dlaczego doszło do kolejnego wypadku na Łyskowskiego? Zawinił kierowca, projektant, urzędnik?
Moim zdaniem zawiniły miejskie procedury.
Uważam, że radni powinni zobowiązać prezydenta do natychmiastowej zmiany obowiązujących procedur i prowadzenia systematycznego rejestru ich przestrzegania i naruszeń (controlling).
Łyskowskiego, Toruń,
google street view
W 2013 roku powstał raport o najniebezpieczniejszych punktach na drogowej mapie miasta. Portal torun.naszemiasto.pl informował, że naukowcy z UTP w Bydgoszczy wzięli pod uwagę statystki wypadków i opisali miejsca, w których najczęściej dochodzi do zdarzeń drogowych. Poniżej miniatura mapy, która w powiększeniu dostępna jest na torun.naszemiasto.pl
Co się zmieniło od tego czasu? Na bardzo niebezpiecznym skrzyżowaniu Przy Kaszowniku nic się nie dzieje, mimo, że wiele lat temu MZD organizowało konsultacje społeczne na temat przyszłości tego miejsca proponując rewolucyjną (na miarę Torunia) zmianę: rondo turbinowe. O modernizacji ronda na skrzyżowaniu Długiej i Legionów wciąż toczą się dyskusje między mieszkańcami, urzędnikami, inżynierami. O ile pamiętam równie długo zajmowano się modernizacją niebezpiecznego skrzyżowania, nomen omen, Honorowych Dawców Krwi na osiedlu Na Skarpie.
* * *
W internetowych komentarzach pod artykułami o wypadkach przeczytamy, że piratom trzeba zabrać prawo jazdy, że trzeba było wolniej jechać, że za kółkiem trzeba uważać. "Trzeba" i "należy" to główni sprawcy wypadków. W tłumaczeniach urzędników przeczytamy zaś, że "nie było pieniędzy", albo "były zgłoszenia". Policji wystarcza, że "odbyło się spotkanie z urzędnikami" nawet jeśli nic z niego nie wynika. W Toruniu nie ma więc odpowiedniej procedury zapewniającej skuteczne monitorowanie bezpieczeństwa na drogach i eliminacji miejsc niebezpieczeństw czyhających na pieszych, rowerzystów i kierowców.
Obowiązek stworzenia takiej procedury powinien być normą obowiązującego prawa. Ale nie jest. W związku z tym apeluję do radnych, aby podjęli działania by narzucić prezydentowi Torunia obowiązek stworzenia rozwiniętej i kompleksowej procedury "bezpieczna ulica".
* * *
Jeśli powstaje raport o niebezpiecznych miejscach to natychmiast powinien powstać harmonogram działań, który będzie jasno wskazywał w jaki sposób sytuacja zostanie naprawiona. Procedura "bezpieczna ulica" powinna rozstrzygać min. następujące kwestie:
- jakie działania w celu naprawy sytuacji zostaną podjęte natychmiast (ad hoc),
- termin do kiedy zostanie przygotowany projekt docelowy przywrócenia bezpieczeństwa
- termin zakończenia realizacji projektu poprawiającego bezpieczeństwo
- odpowiedzialność osób za wykonywanie i nadzór na terminowym wykonaniem działań opisanych w procedurze
- tryb i sposób uwzględnienia podczas projektowania budżetu zaleceń wynikających z powstających w ramach procedury okresowych raportów o bezpieczeństwie na ulicach
- zasady uwzględnienia wniosków wypływających z okresowych raportów na etapie projektowania modernizacji i remontów ulic
Procedura powinna więc w szczególności wskazywać terminy i osoby odpowiedzialne za podjęcie określonych działań a także osoby, które będą sprawowały nad nimi nadzór oraz osoby odpowiedzialne za monitorowanie przestrzegania procedury, ustalanie przyczyn odstępstw od terminów i innych zobowiązań wynikających z procedury oraz raportowanie o bezpieczeństwie na miejskich drogach.
* * *
Tłumaczenia dyrektora Marcina Kawallka są nie do przyjęcia, ale dużo bardziej martwi mnie to, że ten urzędnik nie ma żadnej procedury, której powinien się trzymać i z której byłby rozliczany. Być może Kawallek popełnił błąd, ale nie wiemy nawet czy był poinformowany i jaką miał wiedzę o zagrożeniu dla zdrowia mieszkańców na Łyskowskiego.
Największy błąd popełnił jednak ktoś inny - ten kto dopuścił do sytuacji, że dyrektor Kowallek jest jedyną osobą odpowiedzialną w sytuacji uzasadnionego i potwierdzonego przez policję zgłoszenia, że na drogowej mapie Torunia pojawiło się bardzo niebezpieczne miejsce i jednocześnie prawdopodobnie jedyną osobą, która siebie kontroluje, ocenia i rozlicza z podjętych działań. Procedury powinny uwzględniać błędy, jakie urzędnik ma prawo popełnić i zapewniać skuteczny przepływ informacji.
* * *
Wystarczy rzut oka na zdjęcia ulicy Łyskowskiego by zobaczyć jak bardzo niebezpiecznego bubla stworzyli drogowcy. Nie jest to ich pierwszy i ostatni wyczyn.
Tuż obok Łyskowskiego jest skrzyżowanie ulicy Przy Skarpie z Szosą Lubicką (punkt 8 na mapie naukowców UTP) gdzie źle zaprojektowana sygnalizacja świetlna jest przyczyną wielu kolizji i wypadków. Mój znajomy skasował tam swój samochód parę lat temu, wtedy na szczęście nikomu nic się nie stało. Niedawno w tym samym miejscu zginął jednak kierowca. Policja i laweciarze dobrze znają to miejsce.
Na skrzyżowaniu Fałata i Sienkiewicza zamontowano sygnalizację świetlną podczas budowy torowiska tramwajowego na UMK. Od tego czasu regularnie odbywają się tam wyścigi kierowców startujących z lewego pasa. Wczoraj pod szkołą, która jest tuż obok, leżały na ulicy szkła z rozbitej samochodowej szyby.
Toruńscy drogowcy nie projektują ulic bezpiecznych dla pieszych i kierowców. Będą to robić tylko wówczas, gdy projektowanie dróg i remontów zostanie objęte bardziej wymagającą procedurą.
Bezpieczeństwem na drogach zajmuje się też dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej pan Marcin Kowallek. W zeszłym roku nie miał pieniędzy, przez pierwsze 4 miesiące tego roku nie zlecił przygotowania projektu dla przejścia dla pieszych na Łyskowskiego. Komisja Bezpieczeństwa nie dostała projektu więc nie interesowała się sytuacją w czarnym punkcie.
Policja przekazała swoje uwagi urzędnikom. Najwyraźniej zdaniem drogówki na zgłoszeniu kończy się ich rola. Wydaje mi się, że policja powinna postawić sobie bardziej ambitne cele niż wypisywanie pieszym mandatu za przechodzenie na czerwonym świetle czy w niedozwolonym miejscu, co jest w europejskich miastach dość rzadkim zjawiskiem. Jednym z tych celów ich pracy powinna być skuteczna interwencja (profilaktyka) w takich przypadkach jak na Łyskowskiego. Skuteczna interwencja to nie tylko zgłoszenie.
* * *
Stwórzmy takie procedury interwencji w sprawie bezpieczeństwa na ulicach, które pokażą, że "państwo działa".
Nie szukajmy winnych w osobie dyrektora, który zlekceważył problem, projektanta, który stworzył bubla, skarbnika, prezydenta czy radnych którzy nie zapewnili pieniędzy, policji, która nie skorzystała ze swoich kompetencji, kierowcy, który się zagapił lub jechał nieostrożnie.
Samochodów jest coraz więcej a jeździmy tak, jak oceniamy warunki na drodze. Nie zawsze będzie to ocena trafna; może być zaburzona zwłaszcza wtedy, gdy zobaczymy dwa pasy, szeroką i prostą jak strzała jezdnię. Stwórzmy więc takie procedury, które będą zmniejszały ryzyko wystąpienia zdarzeń drogowych.
Kiedyś toruńska GW opisała raport przygotowany przez jedną z firm ubezpieczeniowych opisujący niebezpieczne dla kierowców miejsca. Potem podobny raport przygotowała UTP. Bezpieczeństwo pieszych w tych raportach chyba nie było wystarczająco podkreślone, ale problem polega na tym, że te raporty po prostu trafiły do szuflady. Nikt się nimi nie przejął, nikt nie czuł się ich adresatem. Laweta parkuje dalej na Jagiellońskiej bo raz, że w centrum miasta, dwa, że obok jest skrzyżowanie na którym często dochodzi do stłuczek (Kaszownik).
OdpowiedzUsuńRaporty o bezpieczeństwie mają nam dostarczać wiedzy potrzebnej do podjęcia działań, a działań nie ma, mimo, że front drogowych robót jest rozciągnięty.
Ustalmy może na początku, że bezpieczeństwo jest priorytetem i jest ważniejsze niż to, że na jakąś inną inwestycję "można pozyskać środki z Unii". Mam nadzieję, że dojdziemy z czasem do wniosku, że na drogach lokalnych, poza głównymi osiami transportu miasta, priorytetem jest bezpieczeństwo pieszych. Pewne założenia dotyczące kształtu sieci drogowej miasta powinny być ujęte również w procedurze bezpieczeństwa.
Zadbajmy o to, aby kompetencje w sprawach bezpieczeństwa nie były rozmyte i nie rozłaziły się w biurokratycznym chaosie.
Niech radni przestaną "apelować do prezydenta" i chwalić się swoimi wnioskami o "zainstalowanie sygnalizacji na wniosek mieszkańców" na jakimś skrzyżowaniu, bo takie praktyki stwarzają największe zagrożenie dla bezpieczeństwa na drogach.
Prezydent i radni nie są od tego, aby podejmować konkretne działania ad hoc tylko od tego, żeby stworzyć system w którym kompetentni ludzie wiedzą co robić, by eliminować zagrożenia dla bezpieczeństwa mieszkańców i robią to, co do nich należy zgodnie z procedurą, w której sens wierzą.
http://czasmieszkancow.pl/rozbudowa-ulic-zmniejsza-nasze-bezpieczenstwo/
OdpowiedzUsuń"Statystyki pokazują, że w 2014 liczba wypadków w Toruniu wzrosła z 87 do 105, liczba zabitych w wypadkach z 15 do 26, a rannych z 84 do 97."
O 20% więcej wypadków.
http://torun.gazeta.pl/torun/1,48723,17955324,Izycka__Nie_obarczajmy_urzednikow_odpowiedzialnoscia.html
OdpowiedzUsuń"W nawiązaniu do publikacji "Azyl przed śmiercią" ("Gazeta Wyborcza" w Toruniu z 14 maja br.) wyjaśniam, że ewidentnym nadużyciem jest obarczanie miasta winą za wypadki spowodowane przez kierowców nieprzestrzegających przepisów ruchu drogowego na ul. Łyskowskiego."
Pan Prezydent i jego rzeczniczka nie rozumie różnicy między spowodowaniem wypadku a podejmowaniem działań ograniczających ryzyko ich zdarzenia. Taka postawa przyczynia się do wzrostu ryzyka wypadków w mieście. Każdy ma obowiązek dbania o bezpieczeństwo ulic choćby informując urzędników o tym gdzie znajdują się niebezpieczne miejsca. Policja poinformowała o wzroście wypadków na Łyskowskiego, urzędnicy magistratu idą w zaparte.
Postawa prezydenta i pani Iżyckiej nie czyni miasta bezpieczniejszym.