Most na Waryńskiego

Most na Waryńskiego
Lata 70. Rys. inż. A. Milkowski. Sensowna lokalizacja trasy mostowej (zmieniona przez Zaleskiego)

piątek, 22 maja 2015

Remont dworca głównego w Toruniu



Renowacja Dworca Głównego w Toruniu
na półmetku


Cały czas żałuję, że toruński samorząd pod kierownictwem Zaleskiego nie poświęcił projektowi BiT należytej uwagi. Przez kolejne kadencje liczył się tylko most. Lewobrzeżny Toruń zasługuje na dużo więcej.



* * *

Podgórz był osobnym miastem do lat 30-tych, gdy powstał pierwszy most drogowy. Od tego czasu integracja dzielnic położonych za Wisłą z centrum miasta nie posunęła się naprzód, a pod względem infrastruktury komunikacyjnej wręcz się cofnęliśmy.

W latach 90-tych zlikwidowano połączenie tramwajowe na Dworzec Główny bo natężenie ruchu drogowego przez most było zbyt duże. Zmiana lokalizacji mostu (autorski pomysł Michała Zaleskiego) oprócz podniesienia co najmniej dwukrotnie kosztów budowy przeprawy odsunęła ją od Podgórza na peryferie miasta. Już dziś w szczycie komunikacyjnym kierowcy jadący do centrum trafiają na korek, od którego ratuje tylko trzeci pas - trwała prowizorka MZD. 

Wisła nie jest jedyną barierą oddzielającą Podgórz od miasta. Podobną barierę stanowi linia kolejowa biegnąca wzdłuż rzeki, którą na wysokości starego mostu drogowego można przekroczyć tylko w dwóch bardzo niebezpiecznych miejscach: w niskich i wąskich tunelach pod torami. Podczas ostatniego remontu wiaduktu kolejowego nic się dla pieszych nie zmieniło. 

Dojście piechotą na Podgórz czy na dworzec nie jest przyjemnym spacerem. Ścieżki rowerowej przez stary most nie ma, bo urywa się przed tunelem. Urzędnicy przez wiele lat nie przygotowali tak oczywistej inwestycji jak udostępnienie dla pieszych i rowerzystów mostu kolejowego. Nie jest to łatwe zadanie bo wymaga współpracy z PKP, ale też nie udawajmy, że trzy kadencje (12 lat) to mało czasu na dogadanie się. Rozmowy w tej sprawie, o ile mi wiadomo, nie zostały podjęte do dziś więc uruchomienia praktycznego przejścia przez Wisłę nie możemy się spodziewać w tej kadencji.

* * *

W ramach projektu BiT City samorząd zakupił nowe tramwaje, wybudował kładkę dla pieszych między dworcem Toruń-Miasto a przystankiem tramwajowym nazywając ten dziwny twór "platformą przesiadkową". Wyremontował też tunel na pl. AK, ale w taki sposób, że nic się nie zmieniło jeśli chodzi o przejście spacerem przez most na Podgórz, czy przejazd nim TIR-ów lub autobusów na CNG.

W ramach projektu BiT podjęliśmy się renowacji dworca PKP. Koncepcja powstała w błyskawicznym tempie na zamówienie urzędu gdzieś pod koniec okresu programowania 2007-2013. Przetarg w ramach procedury "projektuj i buduj" został rozstrzygnięty w ostatniej chwili a umowa z wykonawcą (FB Fijałkowski i spółka) podpisano dopiero w październiku 2013 roku, co zostawia wykonawca dwa lata na przygotowanie projektu wykonawczego i prace budowlane. Zadanie jest trudne bo dworzec nie przeszedł gruntownego remontu przez całe dekady i skomplikowane ponieważ przebiega na styku infrastruktury kolejowej, drogowej i podziemnej. Większość miast wojewódzkich a także miasta powiatowe położone na węzłach kolejowych już dawno wyremontowała swoje dworce kolejowe - my człapiemy się jak zwykle w ogonie mimo, że aspirujemy do miasta otwartego na turystów.

* * *

Projektowanie rozwoju miasta powinno być procesem ciągłym. Stworzenie funkcjonalnej przestrzeni miejskiej nie jest możliwe za pomocą punktowych inwestycji przygotowywanych na ostatnią chwilę. Polityka "wielkiego skoku" nigdy nie przynosiła dobrych efektów.

Marzyło mi się, że w Toruniu będziemy tworzyli master-plan dla Podgórza, który będzie uwzględniał integrację tej dzielnicy z centrum. Proponowałem budowę nowego dworca bliżej placu AK (i starego mostu) wraz z przebudową układu komunikacyjnego i budową szerokiego wiaduktu łączącego przeprawę z Podgórzem.

Z proponowanych pomysłów, których było wiele, nigdy do końca nie byłem usatysfakcjonowany, ale nigdy też nie porzuciłem w swoich rozważaniach o toruńskich inwestycjach trudnej kwestii integracji Podgórza z centrum miasta. Tymczasem samorząd nigdy tej ambitnej dyskusji na serio nie podjął, a realizowane na Podgórzu projekty mają charakter bardzo ograniczony i są wycinkowe, co czyni z tej dzielnicy strefę B w mieście. Popularność Podgórza jako kierunku rozwoju budownictwa mieszkaniowego wynika bardziej z niskich cen nieruchomości w tej części miasta niż z atrakcyjności dzielnicy. Jej potencjały nie są wykorzystywane, bariery przestrzenne nie są eliminowane, a za przyrostem liczby mieszkańców nie nadąża rozwój infrastruktury miejskiej.

* * * 

JAR i na Podgórz jako kierunki osadnictwa mają wiele wspólnego, a przecież Podgórz ma dużo więcej atutów i zdecydowanie dłuższą historię niż tereny byłego poligonu przy ul. Polnej.

Architekt miasta Popielewski przedstawił niedawno wizję budowy apartamentowców nad Wisłą, które miałyby uczynić z Winnicy ekskluzywne osiedle apartamentowców. Zaprezentowany szacunkowy kosztorys przedsięwzięcia uwzględniającego budowę mariny, kanałów łączących zbiorniki wodne z rzeką, zagospodarowania skarpy i doliny wokół zakola Wisły wraz z przygotowaniem do dalszych inwestycji ogromnych terenów między ulicą Przy Skarpie a pl. Daszyńskiego miałby się zamknąć kwotą kilkudziesięciu milionów złotych. Przedstawione szacunki są mocno wątpliwe, znacznie zaniżone.

Ni z gruchy ni z pietruchy pojawiła się również kwota przychodu ze sprzedaży gruntów na poziomie 70 mln zł. Prezydentowi Zaleskiemu wydaje się, że jeste w stanie uzyskać ze sprzedaży nieruchomości miejskich rekordową kwotą - znacznie przekraczającą wszelkie dotychczasowe przychody uzyskiwane z gruntów. Nie ma podstaw do przyjęcia takich założeń, a pod względem oszacowania przychodów ze sprzedaży nieruchomości w budżecie miasta prezydent bardzo się w ostatnich latach mylił zawyżając ją dwukrotnie.

Nie wierzę w pomyślność planu finansowego na Winnicy, ale nawet, gdyby był realny nie widzę jego sensu ekonomicznego. Wyciskanie z deweloperów kasy poprzez podnoszenie cen gruntów, ukierunkowanie ich działalności na budowę bardzo drogich apartamentowców i tworzenie ekskluzywnych osiedli dla zamożnych i wybranych to pomysły charakterystyczne dla krajów trzeciego świata. W koncepcji Winnicy przedstawionej przez Popielewskiego i Bieleckiego płoty nie są już do niczego potrzebne.

Spoglądając na Winnicę Popielewski i Zaleski odwracają wzrok od miasta. Kilkadziesiąt milionów złotych, które zostanie przeznaczone na uczynienie z Winnicy strefy dla bogaczy zostanie zabrane z budżetu inwestycji na Podgórzu i czy Rubinkowie. Zaleski i Popielewski bardzo starają się więc sprzedać swoją koncepcję jako dochodową dla budżetu. Moim zdaniem jest to prymitywny sposób na wyciągnięcie pieniędzy publicznych z miasta, z kieszeni obywateli, na inwestycje dla wybranych. Czym bowiem jest "targowisko, które może być przekształcone w przyszłości na hangar dla jachtów"?

* * *

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że za tym urbanistycznym bełkotem dla Winnicy stoi wyraźny i konkretny pomysł na stworzenie trwałych barier społecznych opartych na nieformalnych prawach tworzonych przez wybranych i uprzywilejowanych. Koncepcja dla Winnicy jest jednocześnie ukoronowaniem dekady prezydentury Michała Zaleskiego i pokazuje w jaką stronę podąża Toruń: czym jest miasto dla ugrupowania Czasu Gospodarza. Za czasów spółdzielni Michała Zaleskiego Toruń stał się miastem atrakcyjnym dla wąskiej elity ściśle związanej ze "zdolnością koalicyjną. Staliśmy się miastem upartyjnionym, upolitycznionym i zawłaszczonym przez spółdzielnię, która broni prawa do tronu, w który niepostrzeżenie zamieniła się prezydentura.

Wolałbym, aby te kilkadziesiąt milionów złotych trafiły do zaniedbywanych dzielnic Torunia, wróciły do kieszeni obywateli. Oczekuję, że Toruń będzie atrakcyjny dla młodych, ceny nieruchomości nie będą zwalać z nóg a nasze osiedla będą zachęcać do osiedlania się. Nie potrzebujemy elitarnych inwestycji dla wybranych finansowych ze środków publicznych tylko dobrze działającego i płynnie rozwijającego się miasta.

* * *

Na koniec chciałbym wyrazić swoje uznanie dla firmy, która remontuje dworzec PKP.

Jestem pod wrażeniem tempa, dokładności i solidności pracy ludzi, którzy pracują na tej budowie.

Cieszę się, że toruńska firma tak świetnie radzi sobie z tym skomplikowanym projektem. Oceniam postępy na budowie okiem laika, ale wcześniej nie raz widziałem w Toruniu robotników, którzy pojawiali się na chwilę i znikali na wiele tygodni albo nawet miesięcy, po placu budowy poruszali się tak, jakby zabłądzili i nie wiedzieli, co mają robić, po co tu są. (Nie tak dawno w sąsiedztwie drogowcy doprowadzili do pęknięcia rury z wodą po czym połowa niedawno wyremontowanej ulicy po prostu się zapadła. Co ciekawe, naprawili ją potem w kilka dni).

Sposób prowadzenia prac na dworcu PKP, organizacja budowy zapewniająca jego funkcjonowanie po prostu cieszy oczy. Taki profesjonalizm miło się ogląda. Szkoda tylko, że samorząd nie przygotował ciekawszego projektu integrującego infrastrukturę komunikacyjną i przestrzeń na lewym brzegu Wisły.




11 komentarzy:

  1. Jeśli chodzi o pomysł na Winnicę to zastanawiam się dlaczego do tej pory tak niewielu urzędników i radnych udawało orgazm.

    Zawsze kiedy Zaleski czy Popielewski przedstawiali swoje wizje znajdowało się grono spazmatycznie jęczących polityków pokazujących jaką rozkosz sprawia im każde powtórzenie słowa "inwestycja". Gdzie oni się wszyscy tym razem podziali?

    OdpowiedzUsuń
  2. A jeśli chodzi o dworzec PKP to Zaleski miał ogromne szczęście.

    Przetarg na projektuj i buduj rozstrzygał w IV kwartale 2013. Już wtedy było znacznie ponad 50% szans że się nie uda tego zakończyć przed terminem kończącym programowanie. Co więcej, cena była zaporowa. Ja cały czas nie wierzę, że uda się zrealizować ten projekt za tę cenę. Do przetargu stanął tylko jeden wykonawca i zaoferował wyższą cenę niż limit jaki ustalili urzędnicy, Zaleski zgodził się na nią ostatecznie, ale mi się cały czas wydaje, że to cena która nie pokrywa ryzyka robienia takiego projektu.

    Zaleski podpisał umowę w XII 2013. Mało który wykonawca dałby radę zrobić w 2 lata projektuj i buduj. Nie tylko z powodu ceny ale też terminu nikt się nie pojawił oprócz jednej firmy.

    I gdyby ta firma okazała się cienka i zeszła z placu budowy to projekt nie miałby żadnych szans na terminowe zakończenie.

    Trzeba mieć naprawdę cholernego fuksa aby tak dobrze trafić. Nie wiem, może specjalnie te terminy przeciągano, żeby wybrać... Może, ale ja bardziej wierzę w niekompetencję urzędników Zaleskiego. Tym bardziej że podobny problem jest z salą koncertową na Jordankach, chociaż tam część opóźnień wynikała z negocjacji z Całbeckim.

    OdpowiedzUsuń
  3. Problem z Dworcem Głównym i z sensowną realizacją koncepcji rozwoju komunikacji kolejowej w BiT City jest znacznie głębszej natury niż dokonanie kapitalnego remontu Dworca Głównego. To samo dotyczy problemów komunikacyjnych Podgórza.

    Tym problemem jest po XIX wieczna po-pruska lokalizacja Dworca Głównego na linii kolejowej łączącej Poznań , Gdańsk oraz Malbork i Olsztyn w Prusach Wschodnich.
    W rezultacie Dworzec Główny jest poza centrum Torunia i niewiele pociągów staje na Dworcu Miasto gdzie właśnie aż się prosi by zostało stworzone prawdziwe "Centrum przesiadkowe BIT City" kolejowo-autbusowo-tramwajowe. Czy jest to technicznie możliwe? Jak najbardziej tak! www.arcadia-thoruniensis.blogspot.com
    http://2.bp.blogspot.com/-Xh7p86L9zn4/VWR8z1lfrzI/AAAAAAAACg0/sXkgDmpHIT0/s1600/Bulwar%252B.bmp

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta toruńska wisłostrada bulwarem będzie siłą rzeczy oderwana od starówki. Miałaby sens, gdyby droga miała pełnić funkcje tranzytowe. O ile dobrze rozumiem, jeden z wariantów tej koncepcji zakłada budowę tunelu tylko dla transportu zbiorowego, ale to jest zupełnie nieekonomiczne (można po prostu zamknąć ulicę dla aut i zostawić ją dla transportu zbiorowego). Pomysł nie rozwiązuje też problemów z dojazdem na starówkę, tzn. ja bym wolał zamknąć stare miasto dla samochodów, zlikwidować parkingi na ulicach starówki. Gdyby tunel powstał, auta nie mogłyby skręcać na parkingi na starówce, ale widzę znacznie prostsze rozwiązanie: postawienie znaku zakazu wjazdu. Tranzyt bulwarem w tunelu ma tyle sensu co most wzdłuż Wisły. Poza tym chyba ważniejszym tematem jest jak zapewnić poruszanie się po starówce innym środkiem lokomocji niż auto. Wydaje mi się, że tu jest pole do myślenia o rewolucji. Można przetestować wielu różnych pojazdów, nawet najbardziej zwariowanych. Potrzeba jest matką wynalazku. Różnorodność form transportu na starówce byłaby ciekawa. Być może pod taką różnorodność powinniśmy planować infrastrukturę komunikacyjną na starówce, tzn. budować takie ścieżki rowerowe i chodniki aby mogli z nich korzystać bezpiecznie nie tylko rowerzyści i piesi...

      Tymczasem realizujemy na Starym Mieście tylko jeden pomysł, pomysł Zaleskiego: cofnąć miasto do średniowiecza kładąc imitację bruku, która nie łączy różnorodnych stylów starówki, której powstanie nie kończy się na średniowieczu, nie łączy różnych form transportu i wręcz utrudnia podstawowy sposób poruszania się: spacer. Nie cierpię łazić po tej imitacji bruku a idiotę, który wymyślił by nas cofnąć do średniowiecza nominuję do nagrody Darwina.

      Usuń
    2. Absolutnie nie zgodzę się z retorycznym Twoim twierdzeniem że "tranzyt Bulwarem ma tyle sensu co budowanie mostu wzdłuż Wisły, i streszczam w ostatnim moim poście na www.arcadia-thoruniensis.blogspot.com moje szacunki i obliczenia wykonane wg podanej bibliografii podstaw projektowania układów komunikacyjnych popierające tezę dlaczego przy historycznie ukształtowanym układzie ulic promienisto -obwodnicowego Torunia jest to bardzo korzystny powrót do historycznej przez wieki ważnej , a nawet podstawowej dla rozwoju Torunia funkcji komunikacyjno-portowej.

      Usuń
  4. Oczywiście pokazane na www.arcadia-thoruniensis.blogspot.com rysunki to nie jest projekt realizacyjny a jedynie studium możliwości , przygotowane natychmiast po ogłoszeniu w listopadzie konkursu. Dzięki temu ciekawemu architektonicznie studium bez trudu udało mi się pozyskać z regionu jeleniogórskiego pracownię architektoniczną i zainteresować ja wspólnym zgłoszeniem na konkurs.
    Spotkała nas jednak zaskakująca niespodzianka mimo że z przezorności zastrzegłem w porozumieniu z pracownia nie ujawnianie swojego nazwiska jako współautora i pomysłodawcy tego studium architektonicznego) oraz mimo, że kompletne zgłoszenie został złożone w terminie nie znalazło się na liście 64 biur przyjętych do konkursu. Oczywiście został wystosowany list polecony od Pracowni z prośbą o wyjaśnienia, ale pozostał bez odpowiedzi , a przez cały grudzień tel SARP w Katowicach był głuchy.
    Po ogłoszeniu w maju wyników dla mnie stało się jasne że od początku nie był to w sposób uczciwy , rzetelny i merytorycznie przeprowadzony konkurs, a tak jakby wygrał projekt i koncepcja ( z Katowic członków oddziału SARP Katowice) którzy jakby z góry wiedzieli o gustach i preferencjach jury konkursowego, i wiedzieli że by wygrać nie musza się wysilać projektowaniem i tworzeniem jakichkolwiek nowych pomysłów i form architektonicznych, bo to zaniechanie jury ( w projekcie który ma kosztować wg przyrzeczenia 1,2 mln zł) właśnie uznało za najwyżej punktowaną zaletę gdyż: "pozostawia swobodę w zagospodarowaniu objętej konkursem" podobnie jak "niedokonywanie zmian w linii brzegowej oszczędzająca będące w dobrym stanie umocnienie brzegowe wykonane w latach 90 -tych".
    W tej sytuacji podjęcie szczegółowych prac architektonicznych oraz określenie założeń Techniczno- Ekonomiczych Projektu nie miało już sensu. W związku z tym zdecydowałem się w lutym założyć tego bloga by podjąć w nim w maju dyskusję o wybranym w wyniku konkursu rozwiązaniu.

    Powstaje więc moim zdaniem poważne prawnie i merytorycznie pytanie czy rozstrzygnięcie konkursu mana uznać za obowiązujące prawnie i merytorycznie i uchylając już dyskusję społeczną na temat zagospodarowania Bulwarów ?

    W mojej intencji projekt ten może być przyczynkiem do rozpoczęcia społecznej dyskusji trasie Staromostowej i zakresie koniecznego najpóźniej w przyszłym roku kapitalnym remoncie mostu im Piłsudskiego,( z zamknięciem na pół roku co najmniej jednego kierunku ruchu, o moście kolejowym , o centrum przesiadkowym BiT przy Dworcu Miasto, o całkowicie rozwalonym przez wybrana koncepcję mostu w ciągu ul Wschodniej podstawowym układem komunikacyjnym Torunia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile dobrze zrozumiałem twoim zdaniem są wyraźne poszlaki że konkurs na bulwary w Toruniu był ustawiony?

      Podzielam te obawy.

      Wydaje mi się, że dobrze byłoby aby pozostali uczestnicy konkursu wyrazili w tej sprawie swoje zdanie.

      Przeoczyłem sformułowanie uzasadnienia o "niedokonywaniu zmian w linii brzegowej oszczędzająca będące w dobrym stanie umocnienie brzegowe wykonane w latach 90 -tych". To chyba Popielewski napisał (wydaje mi się, że tylko on mógł taką głupotę napisać, kierować się takim kryterium przy wyborze projektu na bulwary).

      Usuń
    2. A tu komentarz z ssc:

      http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=1086669&page=25

      "Ale akurat w przypadku Bulwaru pozostaniemy przy swoich stanowiskach- Ty, jak rozumiem, że "zachowawczość" za 1,4mln za projekt i nadzór, niewiadomą kwotę za przygotowanie międzynarodowego konkursu (oraz 25?mln przewidziane na realizację tej koncepcji) plus zachowanie w obecnej postaci betonowego nabrzeża z lat 60tych jest tym czymś na co zasłużyliśmy i co jest najlepsze dla tej części Torunia,
      ja pozostanę przy prawie do niezgodzenia się w całej rozciągłości z powyższym, zaczynając od tego, że wydawanie takiej ciężkiej kasy na "projekt nie wprowadzania na wszelki wypadek zmian" (w tym tych z konsultacji społecznych), uważam za strasznie głupie. Pomijając, że zwyczajnie nieuczciwe względem mieszkańców oraz uczestników międzynarodowego konkursu. Powtarzam się niepotrzebnie.

      Tak jak już pisałem, poza tym cyrkiem "internaszjonalnego" konkursu i wydawaniem pieniędzy z budżetu, który chyba nie jest z gumy- dramatu przecież nie ma.

      I tyle.

      Odwiedziliśmy natomiast Central Park gdzie wystawiane są "finałowe" prace konkursowe.
      Niestety potwierdziły się przypuszczenia...

      Nie wracając już do oceny "merytoryki", a tylko biorąc pod uwagę ilość pracy włożoną w opracowane koncepcje (przypominam z grubsza wytyczne- mamy do zagospodarowania 2km pasa między murami staromiejskiej zabudowy z listy UNESCO,a niewykorzystanym potencjałem rzeki, sporą ilością uwarunkowań- istniejących obiektów, pustych placów i przestrzeni tworzonych przez ukształtowanie terenu czy załomy murów- obecnie bez funkcji, "strefę mostu", historię- niegdysiejszego portowego nabrzeża, potrzeby współczesnych mieszkańców, turystów i innych użytkowników etc) .. więc co zastajemy:

      - mamy do czynienia z grupą projektów z "gęstymi planszami": od wizualizacji, opisów danych fragmentów przestrzeni, ich zaprojektowanych funkcji, opracowań dziesiątek detali małej architektury jak quasi placów zabaw, siedzisk w różnych wariantach, stojaków do rowerów, barierek, elementów rzeźb i innych "dekorów" na ogół o wysokiej estetyce, nasadzeń, ujednoliconych obiektów na wodzie o oznaczonej funkcji (vs dzisiejsze, na szczęście odnawiane barki i różne pomosty "z beczek" dla statków) , zadaszeń etc. Wszystko, schludne, z odpowiednią domieszką "artu" (przepraszam za określenie), spójne i dopracowane. Na całej długości obszaru.

      - oraz mamy jedną pracę, gdzie plansze są po prostu puste, przekrój, prosta, schematyczna i nieprecyzyjna wizualizacja, którą znamy, plus kilka przykładów roślin do nasadzeń. I to-wszyst-ko.

      Jest to zwycięska koncepcja.

      Wygrał więc "minimalizm", który wynika z brutalnie minimalnego wkładu pracy w koncepcję.
      hahaha, przyznaję- szokujące
      Kwintesencja "selfmejdowej" przestrzeni.
      Wszak można napisać, parafrazując: "doskonała, pusta przestrzeń, idealna do nadawania temporalnych funkcji przez samych mieszkańców". I wszystko załatwione.

      Po co marnować swój cenny czas i tusz w ploterach.

      Prawdę powiedziawszy było mi w Central Parku od pewnego momentu nieco wstyd,, nie wiem dlaczego, przecież nie było mnie w komisji, ale ,,,czułem zażenowanie i wstyd względem wyniku konkursu i przed tymi uznanymi pracowniami, które włożyły dla odmiany PRACĘ w projekty, zakładam- nie wiedząc, że to zgubne podejście do konkursu w Toruniu.
      Sorry, faktycznie nie wiem co zespoły PRÓCZ PLANSZ oddawały do oceny- być może to były bryki opracowań, z których najwybitniejszy był studia z Katowic.. nie wiem, podobnie jak my tu na forum oceniam tylko plansze.

      Aha, oddaję sprawiedliwość, na tych zwycięzców widnieją więcej niż 4ry leżaki, w jednym miejscu jest ich schematycznie przestawiony nawet bezlik. A ...i pawilony (wypożyczalnie leżaków?! mam nadzieję) -są 2 (dwa).
      Tyle z relacji. Foto beznadziejnej, telefonicznej jakości- może wrzucę- trudno wybrać

      Usuń
    3. Szczególnie warte podkreślenia w opinii przedstawionej powyżej jest retoryczne pytanie - po co, do cholery, organizować międzynarodowy konkurs architektoniczny skoro nic się nie chce zmieniać.

      :)))) To jest, wypisz wymaluj, Popielewski.

      I zarazem kolejny powód by podejrzewać, że toruński konkurs na bulwary był ustawiony.

      Usuń
    4. Jest jeszcze jeden finansowy powód ogłoszenia zaraz w tydzień po wyborach ( najwyraźniej wcześniej już przygotowanego i "ustawionego konkursu" i zalecenia dla Architekta Czesława Bieleckiego na projekt i czekającego tylko na potwierdzenie wygrania kolejnych wyborów przez Michała Zaleskiego. W tym roku zaczyna się podział dotacji UE na lata 2015-2020 W ramach ZIT na projekty BIT CITY Toruń może wykorzystać do 800 mln zł. Zaleski przystępuje wiec do ofensywy projektowej i chce mieć pewność ze te pieniądze zostaną rozdysponowane wg jego planów.
      Stad też zawarte właśnie w maju porozumienie z PO ( Zaleski zabezpiecza się że żeby niezależnie kto wygra jesienne wybory mieć poparcie partii rządzącej.

      Niestety czas Mieszkańców przesypia od listopada ten decydujący na 5 najbliższych lat moment, zamiast stworzyć wokół siebie SPOŁECZNĄ RADĘ niezależnych ekspertów i już opracować alternatywne projekty infrastrukturalne i zbierać już poparcie społeczne dla ich realizacji oraz prowadzić szeroką dyskusję merytoryczną w oparciu o nie.

      Usuń
  5. Odpowiedź zdaje się niestety być prozaicznie prosta.
    Jak nie wiadomo o co chodzi to na pewni chodzi o pieniądze ( do podziału 1,2 mln zł z kasy miejskiej za nie wymagający żadnego wysiłku intelektualnego sztampowy projekcik) lub/i o sprawowanie władzę z pominięciem transparentności i kontroli konsultacji społecznych.
    Moim zdaniem chodziło tu głównie o to by obejść i obowiązek wykonania strategicznej oceny oddziaływania od 3.10.2008 jest obecnie wymagana dla znaczących zmian zagospodarowania przestrzennego. A w myśleniu ekipy Zaleskiego przeprowadzony konkurs i jego wynik dają taką szansę bo:
    - łatwo teraz jest powiedzieć: " wygrał najlepszy projekt w publicznym międzynarodowym konkursie, wybierało jury uznanych ekspertów , a miasto jest zobowiązane publicznym przyrzeczeniem, projekt był publicznie prezentowany i konsultowany i zyskał aprobatę społeczną.W dodatku wybrany projekt nie wnosi znaczących zmian więc reasumując prosimy RDOŚ w Bydgoszczy o zwolnienie z obowiązku wykonania strategicznej oceny oddziaływania na środowisko (ustawa przewiduje możliwość nałożenia obowiązku lub zwlonienia z niego inwestycji").

    OdpowiedzUsuń