Most na Waryńskiego

Most na Waryńskiego
Lata 70. Rys. inż. A. Milkowski. Sensowna lokalizacja trasy mostowej (zmieniona przez Zaleskiego)

czwartek, 13 sierpnia 2015

Umowa śmieciowa





Szkoda, że takie dyskusje nie toczą się w radzie miasta - poza okresem kampanii wyborczej, gdy wszyscy mają świetne pomysły i najlepszy program, pisany przez najwybitniejszych czasomieszkańców. O tej dobrze zapowiadającej się onegdaj inicjatywie po kampanii wyborczej niestety nie słychać niemal nic.

Idę jednak o zakład, że o Czasie Mieszkańców znów będzie głośno przy okazji kolejnych wyborów. Najbliższe już na jesieni więc do tego czasu spodziewać się można eksplozji "oddolnej inicjatywy mieszkańców, którzy mają prawo sami decydować o swoim mieście". Ba! Dlaczego tylko o mieście? 

Dlaczego mieszkańcy nie mogą decydować o kraju? W perspektywie są też wybory do Parlamentu Europejskiego, więc nie zawężajmy horyzontów wyobraźni do ul. Wiejskiej w Warszawie, skoro wyobraźnia podpowiada, że grono bezinteresownie pracujących na rzecz lokalnej społeczności ekspertów już dziś powinno śmiało przystąpić do konstruowania prezentacji partycypacyjno-obywatelskiego zalążka koncepcji programowej godnej Parlamentu Europejskiego. 





* * *

Wracając do tematu wpisu, pretekstem do dyskusji był mem prezentujący różnicę między umową uczciwą a umową śmieciową. Nie zamieszczam go, bo jest fałszywy. Korzystając z kalkulatora płac przedstawiłem wyżej sytuację, która wydaje mi się bliższa rzeczywistości, a poniżej zamieszczam fejsbukowy komentarz, który trochę przerobiłem.


W praktyce wygląda to tak, że na umowie o dzieło pracodawca wypłaca pracownikowi na rękę tyle samo co na etacie, np. wspomniane 2.7 tys zł, ale pozostałe koszty pracy wynoszą dla niego nie 1.8 tys zł, jak w umowie o pracę, ale zaledwie 500 zł. Ponad tysiąc złotych miesięcznie pracodawca zatrzymuje dla siebie.

Pracodawca zatrzymuje więc sobie pieniądze, na które potem składają się podatnicy dofinansowując ZUS z podatków, lub które pracownik musi sam wyłożyć lecząc się na własną rękę, bo NFZ nie ma kasy. A NFZ jej nie ma jej, bo przedsiębiorca za tę kasę pojechał sobie na wczasy. W tym przykładzie po roku takiej "optymalizacji" pracodawca tylko na jednym pracowniku zaoszczędził tyle, by wyjechać z rodziną na wycieczkę do Tajlandii na 2 tygodnie, all inclusive.

Na pozostałe koszty pracy w przypadku umowy o dzieło składa się niemal wyłącznie zaliczka na podatek dochodowy jaką pracodawca odprowadza za pracownika. Nie ma w niej kosztów ubezpieczenia społecznego (z wyj. niewielkiego wypadkowego).

Tak więc to pracodawca rżnie pracownika: sam nie bierze udziału w finansowaniu jego składek na ubezpieczenia społeczne, jednocześnie oferuje mu umowę w wyniku której także pracownik ze swojego wynagrodzenia składek nie odprowadza.

Obrazek, który zamieściłeś jest z gatunku science-fiction. To odwracanie kota ogonem.

Chcesz wmówić pracownikowi, że to rząd zabiera mu pieniądze, które by dostał od pracodawcy "na rękę", podczas gdy tak naprawdę nie chcesz opłacić tej części wynagrodzenia pracownika, za które nabywa prawa do świadczeń zdrowotnych, emerytalnych, rentowych i chorobowych i nakłaniasz pracownika do niepłacenie swojej części tych składek. Na co wydawane są zaoszczędzone w ten sposób pieniądze? Na rozwój firmy? Czy na dywidendę dla właściciela?

Wyczynowy kapitalizm. Liberalne sado-maso charakterystyczne dla krajów trzeciego świata, gdzie relacje między pracodawcą a pracownikiem przypominają relacje feudalne między szlachetnie urodzonym panem a parobkiem, który "jest na jego utrzymaniu i bez niego by zdechł". Mówiąc wprost: działanie na szkodę własnego państwa.

W tym przykładzie naszym wrogiem jest "rząd", czy może wrogiem jest "państwo"? Mi się wydaje, że wrogiem jest państwo, które chce w normalny sposób funkcjonować, tzn. zapewnić obywatelom dostęp do służby zdrowia, emerytury, renty, świadczenia chorobowe. To ja dziękuję za takich przedsiębiorczych patriotów, którzy chcą z tego państwa zrobić pośmiewisko, nie chcą płacić na usługi publiczne, które umożliwiają im prowadzenie biznesu.

Państwo daje ci możliwość robienia w tym pięknym kraju pięknych interesów, masz pracowników, którzy pozwalają ci rozwijać działalność. Szanuj to i płać, ale nie 500 zł od każdych 3 tys. zł bo za tyle można mieć tylko dziadowskie państwo.

Kogo pracodawca chce oszukać? Swój kraj? Rodaków? Ludzi, z którymi buduje swoją firmę?

Oskładkowanie wszystkich umów jest bardzo ważne. Rząd PO się z tym ociągał, miał dwie kadencje żeby zapewnić korzystną dla wszystkich zmianę, a nie zrobił nic. Dzięki równemu oskładkowaniu marni pracodawcy stracą możliwość wciskania swoim pracownikom kitu, że w ich interesie jest pozbawianie się ochrony w zamian za czysto iluzoryczną szansę podniesienia kwoty "na rękę".

Skala strat wynikająca z przepisów które doprowadziły do wypaczenia wartości jaką stanowi praca jest bardzo duża. W podanym przykładzie to 1.3 tys zł od pracownika miesięcznie, czyli 50% jego wynagrodzenia na rękę. Kompensowanie tych strat wzrostem zadłużenia kraju czy wzrostem podatków pośrednich (rząd Tuska) to ten rodzaj polityki gospodarczej która budzi mój sprzeciw.


1 komentarz:

  1. W ostatnim akapicie poprawiłem 1.8 tys na 1.3 tys zł (różnica między 1.8k a 500 zł)

    OdpowiedzUsuń