Warszawska afera reprywatyzacyjna jest tylko jednym ze elementów trwającego od lat procesu bogacenia się na historycznych roszczeniach. Udział osób czy instytucji poszkodowanych w wyniku nacjonalizacji bądź zmiany granic, lub ich spadkobierców, w bardzo wielu przypadkach ogranicza się jedynie do sprzedaży roszczeń pośrednikom-biznesmenom, którzy na ich obrocie zarabiają. Takie zjawisko podważa sens uznawania roszczeń reprywatyzacyjnych.
Czym różni się warszawska afera reprywatyzacyjna od afery związanej z działalnością kościelnej komisji majątkowej z 2009 roku? Działania niektórych członków tej komisji przypominają działania urzędników warszawskiego ratusza. Odzyskiwany majątek miał tendencję do koncentracji - roszczenia były przejmowane przez ludzi którzy zrobili z tego sobie pomysł na życie.
Poznałem kiedyś kolesia który przed 30-tką stał się rentierem i wyjechał z Polski do jednej z europejskich stolic żyć godnie i pogodnie. Dorobił się na odzyskiwaniu mienia zabużańskiego. Nigdy nie dowiedziałem się na czym tego jego pseudobiznes polegał, ale miałem przeczucie, że opierał się także na ułatwieniach w kupowaniu za bardzo niską kwotę nieruchomości posiadanych głównie przez rolnicze agencje. Płaciło się za nie mało, a walutą transakcji były roszczenia.
Te wszystkie afery reprywatyzacyjne mają jeden wspólny mianownik: grupa ludzi działa w cieniu, we współpracy z przedstawicielami instytucji publicznych, którzy dzielą się z nimi wiedzą o przepisach, które są tak skomplikowane i niejasne że tylko wybrani je rozumieją i tylko do wybranych należy ich interpretacja, która w istocie jest dowolna.
Truizm o słabości państwa i jakości demokracji, której dziś tak bronimy, znów ciśnie mi się na usta. Zgadzam się z tym, żeby nie wylewać dziecka z kąpielą, ale rozumiem wszystkich, którzy w tych pomyjach w jakich skąpaliśmy państwo i prawo przestają widzieć własne dziecko.
Jestem w gronie tych, którzy nie chcą by dziecko, konstytucja budująca fundamenty naszego państwa, popłynęła wraz z pomyjami i z przykrością patrzę gdy do tego zmierzają działania ludzi, którzy dziś za państwo odpowiadają. Ale o wiele większy żal mam do tych, którzy doprowadzili do tego, że nasze dziecko pływa w błocie i ekskrementach.
Wydaje mi się, że po aferze z kościelną komisją majątkową w 2009 roku można było spojrzeć na Warszawę. Tym bardziej jeśli się jest jej prezydentem i ma świadomość niebezpieczeństw. Tym bardziej gdy się jest prezydentem kraju urzędującym w Warszawie i dostaje ustawę do podpisu. Mam głęboką nadzieję, że czasy ludzi, którzy uznali ten bałagan za korzystny i po 2011 roku patrzyli jak majątek jest rozgrabiany, skończyły się bezpowrotnie.
Rzecz w tym, że afera warszawska jest usprawiedliwiniem dla czystek politycznych w urzędach a nawet w sądach. Wielu ludzi już straciło pracę nie w tak głośnych sprawach jak stadnina koni w Janowie, TVP czy radio. To były kroki polityczne ale pretekst do ich użycia jest dobry i mocny. Ludzie niewinni tracą robotę w konsekwencji przyzwolenia na machloje. Bardzo powszechnego przyzwolenia, objetego parasolem ochronnym przez polityków.
OdpowiedzUsuńJak dotąd najdłużej rządzące Polską partie budowały swoją pozycję na przyspawaniu się do koryta. Ostatnia ekipa, teflonowe rządy koalicji, zdobyła olimpijskie złoto w harataniu w galę. Widziałem to na własne oczy - w każdej pracy która przez ostatnie lata robiłem. Wszędzie to było. W milionach liczone. Skala niepraworządności w Polsce jest potężna. A przyzwolenie społeczne powszechne.
OdpowiedzUsuńNajgorsze jest to że ludzie to widzą na co dzień i milczą. Robią swoje bo nie maja innego wyjścia, bo próby apelowania do rozsądku, przyzwoitości czy konstruktywnego myślenia kończą się ostracyzmem, grożą utratą pracy, albo przynajmniej podejrzeniem że "jesteś z pisu". To straszne dla ludzi którzy chcą być aktywni w robocie i patrzą na wartość swojej pracy, chcą ignorować kwestie wiązania sie z jakimś układem, lokalnym czy ponadlokalnym środowiskiem, gdzie źle pojęte zaufanie i więzy krwi mają kluczowe znaczenie dla oceny. Mam nadzię że wreszcie udało mi się z tego wyjść.
Usuńhttp://superwizjer.tvn.pl/aktualnosci,984,n/sprzedana-ziemia-2,41847.html
OdpowiedzUsuń"Reportaż Jacka Bazana "Sprzedana ziemia" otrzymał w 2003 r. nagrodę Miesięcznika Press w kategorii dziennikarstwo śledcze. Razem z nim laureatem został też Marek Kęskrawiec z "Newsweeka". Miesięcznik wyróznił ich za wspólne opracowanie dotyczące podejrzanych interesów księdza, współprzewodniczącego komisji majątkowej rządu i episkopatu, odpowiedzialnego za przekazywanie parafiom rekompensat za mienie zagrabione przez komunistyczną władzę."
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/abw-tropi-korupcje-w-komisji-majatkowej,115873.html
https://pl.wikipedia.org/wiki/Komisja_maj%C4%85tkowa#Nieprawid.C5.82owo.C5.9Bci
Rok 2003 - afera w kościelnej komisji majątkowej ujawniona.
Rok 2009 - dopiero po 4 latach wkracza ABW...
"Do połowy 2011 roku przeciwko osobom związanym z komisją wszczęto 28 śledztw prokuratorskich. 17 z nich umorzono, m.in. z powodu przedawnienia"
A tymczasem w Warszawie, hulaj dusza, piekła nie ma.
http://wyborcza.pl/magazyn/1,124059,20636454,prof-andrzej-zoll-nie-swieci-wyroki-lepia.html#BoxGWImg
OdpowiedzUsuń"Środowisko prawnicze musi się oczyścić. Lekceważenie niejasnych, nierozumnych decyzji prawnych w sprawach reprywatyzacji daje broń tym, którzy chcą podporządkować sądy władzy jednego człowieka. Z Andrzejem Zollem rozmawia Agnieszka Kublik"