Przegląd prasy pod kątem przychylności wobec prezydenta Zaleskiego.
Redaktor Tomasz Ciechoński nie wynalazł nowego stylu, doskonali stosowany na łamach toruńskiej prasy. Oto jego próbka:
"Miasto kontra Rybacka. Po co miastu spór z mieszkanką"? - tytułuje swój artykuł Ciechoński. Całe 200-tysięczne miasto ruszyło przeciwko lokatorce. "Po co nam ten spór?" - zastanawia się.
Interesujące spojrzenie. "Miasto" wymyśliło bajkę o tym, że potrzebuje nieruchomości na dom dziecka.
Ciechoński na tym jednak nie poprzestaje. "Niefortunne sformułowanie w uzasadnieniu wyroku z pewnością będzie jeszcze wykorzystywane w debacie publicznej" - pisze.
Pani Rybacka zawiadomiła prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez "miasto" czy przez Michała Zaleskiego?
Red. Ciechoński już uprzedza czytelników: skłoniło ją do tego "niefortunne sformułowanie" sądu. I spieszy z informacją, że prezydenta to określenie zabolało, bo dotyczyło: "urzędników miejskich". Ciechoński zwraca jednak uwagę, że choć "zeznania prezydenta Zaleskiego nic nie wniosły" to "niefortunne stwierdzenia sądu" dotknęły "konkretnie jego".
* * *
Podsumujmy dziennikarskie wyczyny red. Ciechońskiego: historia o rodzinnym domu dziecka, który rzekomo miał powstać w domu pani Rybackiej została wymyślona przez "urzędników" lub "miasto". Michał Zaleski przed sądem "nic do sprawy nie wniósł", a sąd użył "niefortunnych sformułowań" twierdząc, że Michał Zaleski mijał się z prawdą bo prezydent "nie mijał się z twardymi faktami". Geodeta został wysłany oczywiście "przez miasto" i "urzędników".
Mam dwa pytania do redaktora Tomasza Ciechońskiego z toruńskiej Gazety Wyborczej:
1) Jakie fakty musiałby wymyślić Zaleski aby uznał pan, że mija się prawdą?
2) Czy w opisywanej przez pana sytuacji są jakieś fakty, które wskazują, że to nie Michał Zaleski stoi za problemami pani Rybackiej?
Myślę, że "miasto" jest panu bardzo wdzięczne za ten artykuł, panie redaktorze. Proponuję by w następnym kilka razy powtórzył pan, zwyczajem swojego redakcyjnego kolegi Jacka Hołuba, że "Michał Zaleski nie ma kontrkandydata".
Dziennikarze toruńskiej Wyborczej są zauroczeni niczym nastolatka.
OdpowiedzUsuńMoże nie wracać na noc, zdradzać co noc, ale "nie uwierzą plotkom". Przymkną oczy, zapomną, wybaczą, uwierzą, że to przez przypadek, wybaczą bo był wstawiony i uwierzą, że się nie powtórzy, albo że się zmieni.
Póki nie ma "twardych faktów" będą żyć w przekonaniu o głębokim uczuciu i pełnym szacunku i zgody pożyciu.
"Redaktorzy" i "dziennikarze" z toruńskiej GieWu już bez wazeliny wchodzą w rzyć Zaleskiemu jego ekipie, jak to czynią "koledzy po fachu" z NOWOŚCI!
Usuń