Most na Waryńskiego

Most na Waryńskiego
Lata 70. Rys. inż. A. Milkowski. Sensowna lokalizacja trasy mostowej (zmieniona przez Zaleskiego)

czwartek, 26 stycznia 2017

Hirsch i Popielek z GW


Gorąca prośba: nie popularyzować w ten sposób ekonomii.

"Morawiecki niszczy wiarygodność GUS" - rozwija wywód Rafał Hirsch. To nie pierwszy i pewnie również nie ostatni artykuł w GW na ten temat, jednak ten zwraca uwagę swoim tytułem. Bardziej wtajemniczeni rozumieją, że red. Hirsch bardziej podważa swoje kompetencje i wiarygodność gazety dla której pracuje.

Większość uzna jednak, że największa gazeta w kraju z niepokojem patrzy na reputację GUS. Podejrzenie manipulacji przez rząd danymi statystycznymi jest dla kraju szalenie niebezpieczne, a gdy taki zarzut formułowany jest przez największy dziennik w kraju, nie będzie uznany za bezpodstawny.

Porównajmy saldo błędów i opuszczeń bilansu płatniczego do eksportu. Do 2007 roku średnio było dodatnie (+1% eksportu) a  odchylenia przekraczające odchylenie standardowe były na plus (+7% eksportu). Od 2008 roku mamy nieustannie wysokie wartości na minus, czyli eksport trzeba było pomniejszyć, żeby rozliczyć przepływ na rachunku obrotów finansowych.






Dlaczego zakładam, że saldo błędów i opuszczeń dotyczy błędów na rachunku obrotów bieżących w pozycji eksport-import? Tam są największe obroty, pozostałe rachunku mają zbyt małe, by upchać w nich błąd nawet rozdzielając między nie, albo są zbyt "pewne", dobrze rozpoznane i łatwo mierzalne.

Zdaje sobie oczywiście sprawę ze słabości tej metody; jest to taki "very wild guess" - liczenie na szybko, bardzo szybko.

Z wykresu można odczytać, że po 2007 roku doszło do zmiany i saldo błędów odeszło od swojej średniej (+1% eksportu) na nowy poziom: (ok -5%); na tej podstawie dalej dowodzić, że po 2007 o ujemnych wartościach salda błędów i opuszczeń decydował głównie fikcyjny eksport.

Ciekawe jednak, że saldo błędów i opuszczeń w latach w 2008-2013 wynosiło średnio minus 30 mld zł,  czyli raptem tyle, ile mówi Morawiecki:
W jednym roku łącznie na wszystkie sektory fikcyjnego eksportu mogło być do 30 mld zł – mówił Morawiecki.

Konkluzja? Budżet państwa wyplaca rocznie 6-7 mld zł oszustom. To kolosalna kwota, przewyższająca wyłudzenia mafii paliwowej. Kolejnym wnioskiem jest moje zamiłowanie do bilansu płatniczego. (Ostatnio przechodził zmiany metodologii, ale nie są one niejasne, gdy zrozumiały jest jego sens). Ma on zasadniczy wpływ na równowagę gospodarczą państwa. Ładnie odbijają się w nim zmiany koniuntury.

* * *  

W artykule red. Anny Popiałek przywołane są opinie "ekonomistów": doradcy podatkowego Radosława Piekarza i głównego ekonomisty Credit Agricole, Jakuba Borowskiego. Zaskakująca jest dla mnie zwłaszcza wypowiedź Jakuba Borowskiego, o którym miałem raczej dobre zdanie. Nie rozumiem jak mógł palnąć taką bzdurę:
Jeżeli mamy do czynienia z eksportem elektroniki z Polski, to najprawdopodobniej temu eksportowi towarzyszył znaczący import. Mówimy o zaawansowanych technologiach, a nie eksporcie mebli.
Już tłumaczę, jak wygląda "import i eksport nowoczesnych technologii".

Moja spółka-krzak importuje z Chin kontener kalkulatorków po cenie za sztukę. Nawet jeśli zapłaci VAT od tego importu (0,23 centa od sztyki), zniknie zaraz po sprzedaży towaru - po dolarze za sztukę - mojej drugiej spółce. Wartością dodaną - w wysokości 99 centów od sztuki dziadowskiego kalkulatorka - będzie w tym wypadku przepakowanie ich z kontenerów do palet i do eleganckich opakowań z kolorowym napisem: "mówimy o zaawansowanych technologiach a nie eksporcie mebli".

Sprzedając kalkulatory już jako "nowoczesne technologie" - i wystawiając fakturę VAT - pierwsza spółka powinna odprowadzić ów podatek do urzędu skarbowego, czyli 23 centy od wartości dodanej do każdej sztuki. Oczywiście ta spółka tego nie robi i znika.

Druga spółka, nabywca kalkulatorów, eksportuje je np. do Słowacji z niewielką marżą i otrzymuje z urzędu skarbowego zwrot zapłaconego VAT: 23 centy z każdego sprzedanego kalkulatora. Importer ze Słowacji znika nie płacąc słowackiego VAT.

Fajny biznes. Z jednego kalkulatora o wartości jednego centaa otrzymuje się ponad 20 centów z urzędu skarbowego. Wartość dodana wytworzona w Polsce - w statystykach GUS - to 99 centów. O tyle rośnie nasze PKB na każdej sztuce przepakowanego chińskiego kalkulatora z logo "advanced digital calculating device made in Poland". Na tę wartość dodaną składa się przepakowanie kalulatorów o wartości 1 centa do innego pudełka.

Kiedyś w Toruniu  aresztowano studenta z Afryki, który został wrobiony w karuzelę polegającą na eksporcie płyt z muzyką afrykańską na Słowację. Czysta płyta kosztuje 1 zł. Z utworami afrykańskiego studenta kosztowała ok 100 zł. Wartość dodana wynosiła więc 99 zł. Na Słowacji rozchodziły się w tysiącach egzemplarzy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz