Most na Waryńskiego

Most na Waryńskiego
Lata 70. Rys. inż. A. Milkowski. Sensowna lokalizacja trasy mostowej (zmieniona przez Zaleskiego)

sobota, 23 listopada 2013

Istota zła


Pochmurna listopadowa noc. Istota zła siada do komputera. 


Nie mogę się pogodzić z tym, że na jednej stronie mojej Gazety Wyborczej czytam kłamliwą propagandę a na drugiej nieuczciwy felieton. Nie w weekend.

Nie liczcie w toruńskiej redakcji na to, że Wam odpuszczę. Nigdy!


Jeśli chodzi o kłamliwą propagandę to niejeden w Sylwestra pod "monopolowym" dotknął smugi cienia, zaś jeśli chodzi o nieuczciwy felieton to w wigilię otwarcia mostu nie powinniśmy się asekurować, redaktorze Behrendt, swoimi myślami sprzed dwóch albo trzech lat, gdy "hecer dostał bana w Gazecie Wyborczej" (cyt.).

Za chwilę może się okazać, że niespisane myśli redaktorów toruńskiej Gazety Wyborczej o ekranach akustycznych na średnicowej doprowadzały prezydenta Michała Zaleskiego do furii.

To by się nawet zgadzało. Toruńska redakcja Wyborczej swoimi myślami w sprawie mostu i  średnicowej doprowadziła Zaleskiego do skrajnej irytacji kilka lat temu. Od pewnego czasu stosunki na linii "Wyborcza"-magistrat uległy jednak pożądanej normalizacji, głównie dzięki temu, że redakcja przestała myśleć. Naturalne relacje między polityką a dziennikarstwem przywróciły felietony prezydenta o moście, które wypełniają pustkę po dziennikarzach pogrążonych w błogiej bezmyślności i mobilizujących się do działania w czasie zaprzeszłym.

Toruńskie GW bardzo stara się sobie przypomnieć swoje niewypowiedziane myśli sprzed kilku lat - z coraz gorszym rezultatem. Niestety, robią to w sobotę. Do sobotniej kawy! 

Nie odpuszczę. Jestem poniekąd "istotą złą" i uprzedzam, że w takich sytuacjach mogę się rozgniewać.

Wyobraźcie sobie istotę dobrą, która otwiera waszą gazetę i rozkoszuje się tym, co czyta, a potem wyobraźcie sobie istotę złą, która sięga po tę gazetę do sobotniego śniadania i traci apetyt. Zdecydujcie się, dla kogo piszecie, co się wam kalkuluje.

* * *

W zasadzie, co mnie to wszystko obchodzi?

Zaleski szczytuje w sondażach, zostanie wybrany na kolejną kadencję. Znajduję się wśród dolnych 2% skrajnie z niego niezadowolonych respondentów (toruńska Mensa).

Dla prezydenta jestem złym człowiekiem. Nienawidzi mnie toruński PiS. Zdenerwowałem toruńską Platformę Obywatelską (a proszę mi wierzyć, jest to partia tak intelektualnie bezradna, że musi być cały czas pocieszana i uspokajana, a nie denerwowana). Czas Gospodarza nigdy mnie nie przytuli, "Nowości" podobno nie lubią. A toruńskiej Wyborczej nie da się czytać.

I wiecie co, z takim doświadczeniem czuję się cholernie szczęśliwym gościem. Wydaje mi się że tak po prostu musiało to się wszystko w Toruniu wydarzyć. Nie mogło być inaczej.

Ale jednego znieść nie mogę. Nie zniosę tej cholernie beznadziejnej sobotniej Gazety.




"Nowomostowa" o Toruniu

Mogę się zaspakajać piątkowym Magazynem Nowości, bo to jest bardzo dobre dziennikarstwo, tylko że reportaż to intelektualna rozrywka, która smakuje na deser. Na śniadanie potrzebny jest soczyste podsumowanie tygodnia, tygodnia dobrej dziennikarskiej pracy. Wiem, że poziomu piątkowego Nienartowicza toruńska GW nie osiągnie, ale do licha - próbujcie!

* * *

Jakim to jeszcze wyzwaniom będą starały się sprostać istoty dobre w perspektywie nowego unijnego koryta niegospodarności dla darmozjadów? Z czym i z kim mierzyć się będzie w przyszłości potomstwo istot złych? Good night and good luck.

  

8 komentarzy:

  1. zrobię w tym miejscu obszerny cytat z Nowości dla felietonistów z Gazety Wyborczej, który pokazuje kreśli różnicę między dziennikarstwem a nudziarstwem.

    ------------------------------------------------------------------------------------------------------------
    „Na pewno nie było dla mnie łatwe to, że w gronie moich najbliższych współpracowników doszło do romansu” - tę wypowiedź wojewody kujawsko-pomorskiej Ewy Mes cytowaliśmy w majowej publikacji pt. „U wojewody za piecem”. Zainicjował ją list od pracowników Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego, zbulwersowanych tym, że wojewoda tworzy nowy oddział nadzoru w służbie zdrowia, a jego kierowniczką czyni swoją doradczynię, panią K., która kilka tygodni później idzie na wielomiesięczny urlop macierzyński. „Uważamy, że to nie w porządku, zwłaszcza, że na tę sprawę nałożyły się prywatne sprawy doradczyni, o których huczy w urzędzie i nie tylko w nim, co godzi w wizerunek i powagę tej instytucji” - to fragment listu.

    Związek doradczyni K. z dyrektorem biura wojewody, którego owocem są bliźnięta, stał się szczególnie głośny, gdy do prokuratury wpłynęło zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przez tę urzędniczą parę „przestępstwa wyłudzenia poświadczenia nieprawdy, z wykorzystaniem do tego celu stanowiska służbowego”. Złożył je Tomasz K., mąż doradczyni (nie są jeszcze rozwiedzeni), gdy dowiedział się, że konkubent żony, nie czekając na rozwód i podział majątku, zameldował się w jego domu w Morzewcu. - Od czasu, gdy żona żyje z tym panem w Bydgoszczy, w naszym domu w Morzewcu mieszkam tylko ja z naszymi małoletnimi córkami, więc informacja, że dyrektor biura wojewody się u nas zameldował, była dla mnie szokiem - wspomina Tomasz K.

    --------------------------------------------------

    ciąg dalszy w Magazynie Nowości:

    http://nowosci.com.pl/look/nowosci/article.tpl?IdLanguage=17&IdPublication=6&NrIssue=2504&NrSection=80&NrArticle=253794&IdTag=832

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że niedługo znajdę czas aby opisać tu jeszcze jedną bardzo ważną sprawę, z którą nie mogę się pogodzić. Chodzi o tzw. gender policy, politykę równych szans która od wielu, wielu lat jest promowana w Unii, na którą poszły dziesiątki milionów złotych ze środków unijnych, a która jednym posunięciem rządu Donalda Tuska została zniszczona czyniąc kobiety pracownikami drugiej kategorii, osobami dyskryminowanymi na rynku pracy. Rząd Platformy Obywatelskiej z czysto populistyczną intencją rozwalił coś, co było szalenie ważne dla kilku elementów z jakich składa się Polska: gospodarki, społeczeństwa, przyszłości demograficznej i cholernej sprawiedliwości i równości obywateli tego kraju. W swoimi wzburzeniu nie jestem sam, nie muszę (tak jak do mostu) przekonywać.

    Mam nadzieję, że uda mi się to tutaj napisać, bo samą siłą woli nic się nie zmieni - metodę Kaszpirowskiego może testować red. Behrendt i jego koledzy, ale wątpię czy odniosą sukces. A wkurzam się dlatego, ze nie akceptuję sytuacji w której milczenie środowisk feministycznych zostało po prostu kupione środkami europejskimi w ministerstwie pracy. Nie tak ma wyglądać "skok cywilizacyjny".

    OdpowiedzUsuń
  3. Od pewnego czasu mam wrażenie że redaktorzy z toruńskiej GW rywalizują z panami z telewizji przy Bartosza Głowackiego kto bardziej i skutecznej będzie lizał tyłek panu budowniczemu spod Jabłonowa.

    OdpowiedzUsuń
  4. No dobra, jest w koncu Most, po prawie dziesiecioletnim porodzie. Fajnie! I Co teraz? Jedziemy mostem, a dalej kicha. Czy to naprawde trzeba wywalic cwierc miliona na odsloniecie mostu? Sto razy lepiej moznaby spozytkowac te pieniadze na ratowanie Bydgoskiego Przedmiescia albo pomalowanie fasady basenu na Bazynskich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mawia najwybitniejszy guru ds. drogownictwa, drugi po nieomylnym, prawdomównym szefie wszystkich szefów -"NIE DA SIĘ".

      Usuń
  5. Media szczególnie w Toruniu są cenzurowane przez Włodarza. Polega to na wykupywaniu reklam i spotów w prasie i TV przez urząd miasta oraz spółki zależne. Jeśli jakiś dziennikarz źle będzie mówił o mieście oraz krytykował obecną władzę jego firma straci zlecenia na reklamę i przychody a on sam szybko straci pracę. GW już dawno przestała patrzeć na ręce prezydenta za to publikuje jego felietony oraz dziennik z budowy przeprawy ze zdjęciami pierwszego budowniczego. Prawdopodobnie wszystko jest opłacane przez UE z kasy MZD w ramach promocji mostu ale nasz prezydent sprytnie to wykorzystuje do swojej propagandy. Hala sportowa reklamowana jest w TV Toruń chociaż jeszcze nie powstała, MOSiR reklamuje basen na Hallera w "Naszych Sprawach"na całą stronę - gazetki MSM . Idą na to duże pieniądze ale dla mediów które są przychylne prezydentowi i spółdzielczym układom. Targi Toruńskie mają praktycznie monopol na słupy ogłoszeniowe w mieście chociaż zajmują się utrzymaniem miejskich targowisk i "szpitala Copernicus" gdzie również pojawił się nasz włodarz. Na szczęście jest wolny internet i ten blog gdzie możemy o tych sprawach dyskutować. Niestety, postawa mediów w Toruniu jest zaprzeczeniem rzetelnego i niezależnego dziennikarstwa. Co z długiem Torunia? co się dzieje z Bulwarem Filadelfijskim? Jak zadłużone są spółki z udziałem miasta? Jak jest planowany układ komunikacyjny w mieście? Co z trasą Kościuszki-Bema? Jak wygląda otoczenie otwartych Młynów Wiedzy? Co z tramwajem do dworca PKP przy okazji remontu mostu Piłsudskiego? Niestety żeby o tych sprawach pisać trzeba chcieć i trzeba być prawdziwym dziennikarzem a nie kopiuj wklej z komunikatów urzędu miasta jak to jest fajnie - "Bulwar wypięknieje" czy dziennikarz widział projekt aby wysnuć taki osąd? Czy było ctrl+C - ctrl+V kilka zdjęć obecnego remontu zniszczonego nabrzeża

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, co piszesz o całostronicowych ogłoszeniach samorządowych w lokalnej prasie, bardzo często związanych z pieniędzmi europejskimi, jest dość oczywiste. Coraz więcej przychodów wydawców pochodzi z reklam i internetu, nakład papierowy spada, mniej czytelników kupuje gazety, więc treść jest coraz bardziej pisana zgodnie z życzeniem tych, którzy biorą na siebie ciężar utrzymania prasy. Dużo się o tym zjawisku mówi, ale w Toruniu jest widoczne coś zupełnie innego, co może trochę zaskakiwać w małym mieście.

      Dziennikarze tutaj mają ogromne ego. Czują się demiurgami rzeczywistości politycznej. Zachowują się równie komicznie jak lekarze z "kompleksem boga". Kochają demonstrować swoją władzę.

      Ludzie, którzy byli, są, lub chcą być obiektem zainteresowania toruńskich dziennikarzy próbują ich ustawiać na skali sympatii do obozu spółdzielczego. Moim zdaniem nie warto, bo każdy toruński dziennikarz po prostu musi pochylać się przed tym środowiskiem, ono jest bardzo wpływowe. Tak być nie powinno, tak wygląda prowincja. Można to zmienić, ale dziś nikt tego nie chce, a na pewno nie chce tego lokalna platforma obywatelska z marszałkiem na czele. To są ich klimaty.

      Roztrząsanie niezależności toruńskich dziennikarzy jest jednak znacznie mniej praktyczne niż spojrzenie na ich ego. Jak ono rośnie, jak nabrzmiewa, jak ropieje! Tak naprawdę tyle samo jest pożytku z dziennikarza, który ocenia sam siebie lub jest przez innych uważany za względnie niezależnego lecz ma ogromne ego, co z dziennikarza, który swoimi artykułami podlizuje się władzy, jej nadskakuje.

      Nie mam na myśli żadnego konkretnego dziennikarza, to jest po prostu reguła w Toruniu: ogromne ego. Taka choroba zawodowa. Bawiąc się słowem jak plasteliną dziennikarz gra emocjami czytelnika, sterując kontrastem i światłem tworzy rzeczywistość. To znaczy jemu się tak wydaje, on w to wierzy; z biegiem czasu nabiera przeświadczenia, że jest tak, jak napisał - nie interesuje go już jak jest naprawdę, liczy się myśl, którą raz sformułował i każda kolejna powinna układać się w ciągłość wyrażającą niezachwianą pewność siebie autora. Czasem mi się wydaje, że przeciętny toruński felietonista ma więcej pretensji do bycia celebryta kujawsko-pomorskiej loży dziennikarskiej niż gwiazda tvn24.

      Tak czy inaczej, więcej można zrozumieć dlaczego oni piszą to, co piszą, wyławiając z ich tekstów ślady emocjonalne i próbując odczytać psychikę, niż szukając jakiś powiązań z tutejszą nomenklaturą.

      Jednego można być pewnym, tzn. ich dziennikarskiej próżności. Jest nienasycona. Jeśli zaś ją urazisz, to masz przechlapane. O ile oczywiście zależy ci na samopoczuciu toruńskiego dziennikarza.

      Usuń
    2. Każdy pewnie trochę inaczej czyta toruńską prasę a dyskusja o niej dotyczy głównie tematu zażyłości tytułów z obozem spółdzielczym. Trochę inaczej na to patrzę, tzn. nie mam pretensji do Wyborczej, o to, że publikuje felietony Zaleskiego, tylko o to, że publikuje słabe felietony.

      Czego oczekuję od prasy, zwłaszcza tej sobotniej? Co może być miarą dobrego dziennikarstwa, jacy dziennikarze budzą moje uznanie?

      Dobrego dziennikarza poznaję po tym, że z jego tekstów przebija idealna wręcz równowaga emocjonalna. Czytam tekst znakomicie wyważony.

      Drażnią mnie teksty pisane w tonie sensacji rewelacji, która jest sztucznie podsycana, nie lubię tekstów, które są elementem jakiejś akcji, której uzasadnienie jest płytkie i powierzchowne.

      Nie chciałbym być dziennikarzem, bo nie mógłbym pisać tak, jak lubię. Wydaje mi się, że jeśli w "Nowościach" ukazują się artykuły o mostowej aferze po których powinny nastąpić aresztowania, a nie następują, to mocny komentarz jest tu potrzebny dla utrzymania higieny życia publicznego.

      Jestem wielkim wielbicielem tekstów red. Jacka Kiełpińskiego z Nowości, bo z nich zawsze wypływa taka wewnętrzna równowaga. Na przykład wyprawa przez samorządową Polskę w kujawsko-pomorskim pod patronatem platformy obecnie: te układy, handlowanie stanowiskami, wycinanie ludzi kogoś przez ludzi kogoś innego, mobbing, molestowanie, lewe interesy leśników, polityków, urzędników, gazetki gminne, walki jednej frakcji z drugą - one dotykają sedna, one po prostu opisują istotę problemu i całe tło. Nie ma w tej narracji dziennikarskiego "ego", że to "mój temat, ja to wymyśliłem". I one tak naprawdę wszystkie do siebie pasują, cholernie dobrze pasują, jak puzzle.

      Usuń