Most na Waryńskiego

Most na Waryńskiego
Lata 70. Rys. inż. A. Milkowski. Sensowna lokalizacja trasy mostowej (zmieniona przez Zaleskiego)

sobota, 16 listopada 2013

Żydowicz o Toruniu


Zapał, entuzjazm, wyobraźnia, aspiracje, wyzwania. W dyskusji o Toruniu brakuje języka jakim mówi Marek Żydowicz. Polecam wywiad Grzegorza Giedrysa z Markiem Żydowiczem w dzisiejszej Gazecie Wyborczej. 


Bardzo dawno na łamach toruńskiego dodatku do GW nie przeczytałem czegoś interesującego. Dziennik ów mówi do mnie językiem, którego nie chciałbym rozumieć, coraz bardziej przypominającym wywody lektora kroniki filmowej z czasów PRL. Do płytkich redakcyjnych felietonów znakomicie pasuje tylko mielizna, na której kąpie się prezydent Zaleski w cyklu "Mój most", który publikuje Wyborcza.


Diagnoza Żydowicza wypowiedziana z troską, ale bez ckliwości wobec toruńskich kompleksów, jest bardzo trafna. Toruń zmarnował koniunkturę unijną, tutaj mentalność jest więzieniem. Przez toruńską mentalność samotnie przedzieram się ze swoim blogiem bez większej nadziei na to, że cokolwiek zmienię. Gdy Żydowicz mówi o Toruniu wciąż czując się z tym miastem bardzo związany mam jednak wrażenie, że coś tu niedługo drgnie.

Krytyczna ocena naszego CSW bardzo długo była marginalizowana zachwytami toruńskich dziennikarzy urabianych między innymi przez specjalistów od marketingu tej instytucji - przypadkiem namierzonych przez Żydowicza w Wenecji (mnie też próbowali przekonać na forum GW, ale nie zmiękłem). Toruńscy dziennikarze rozpływali się w zachwycie nad prężnie działającą instytucją kultury, awangardową i supernowoczesną. Dziś chyba wreszcie powoli do nich dociera, że do tej pory CSW nic do miasta nie wniosło, mimo, że działa już chyba z Zaleskim drugą kadencję.

* * *

Czytałem recenzję Grzegorza Giedrysa filmu "Tumult w Łodzi"; samego filmu nie widziałem, natomiast o wydarzeniach związanych z Camerimage Łódź Center namiętnie czytałem w 2010 roku, komentowałem je wówczas na łódzkim forum Gazety. Pamiętam kampanię nienawiści na tym forum skierowaną przeciwko Markowi Żydowiczowi, była bardzo wulgarna. Równolegle do niej prowadzone były działania łódzkich radnych Platformy Obywatelskiej, którzy na lewo i prawo odmieniali słowo "niegospodarność" mnożąc je przez miliony złotych, potem przez setki milionów, a na końcu przez miliardy. W ten sposób Kropiwnicki przegrał referendum.

Giedrys w swojej recenzji twierdzi, że reżyser filmu "zdecydowanie opowiada się po stronie PiS-u". Jeszcze raz powtórzę, że filmu nie widziałem filmu, ale czytając recenzję Giedrysa odnoszę wrażenie, że bardzo ambitny projekt nowego centrum w Łodzi miał w jego oczach jedną wadę: był promowany i realizowany przez prezydenta Kropowinickiego z PiS-u. Czy to wystarczy, aby zarzucić filmowi "Tumult w Łodzi", że "niepotrzebnie włącza się w wojnę Platformy i PiS-u". Chyba nie.

Żydowicz odpowiada: - Czy krytyka błędów władz oznacza identyfikację polityczną? Nie! Wypowiadamy się jako obywatele, nie jako politycy. Tumult nigdy żadnej partii nie popierał. Pracowaliśmy z prezydentami z lewicy, z prawicy, a dziś pracujemy z liberałami - nie ma to dla nas żadnego znaczenia. Liczy się tylko to, co ci ludzie mają do zaproponowania lokalnej społeczności. 

To przypomina mi namiętne poszukiwanie przez obu braci Giedrysów mojej tożsamości politycznej. W sprawie toruńskiego mostu zachowałem się tak, jak przystoi obywatelowi Torunia (Giedrys "popierał brata"). Moja postawa była obywatelska, jednak w oczach jego brata, Wojciecha, miała wymiar polityczny. W okropnym paszkwilu na blogu, stawiając jakieś dziwne pytania, przypisywał mi polityczne inspiracje. "Wszystko jest polityką" - twierdzi zaś Grzegorz Giedrys. Nie, Grzegorz, nie jest. Nie wierzę, że tak naprawdę myślisz.

Wkurza mnie to, że jednocześnie toruńska Gazeta Wyborcza uparcie tytułuje wiele osób "społecznikami", a oni się potem chwalą na mieście, że sami napisali cały program pewnej partii na wybory samorządowe (między innymi dlatego je przegrała). Dla toruńskiej Wyborczej, z niezrozumiałych dla mnie powodów, są i pozostają "społecznikami". Dobrze by było, aby przynajmniej mierzyć ludzi tymi samymi miarami (chociaż na łamach Gazety). A skoro już najważniejsza jest polityka to może niech każdy, kto chce się wypowiadać publicznie o życiu w Toruniu chodzi z kartką z napisem: "Platforma", "PiS" albo "Czas Gospodarza". Niech uspokoi Giedrysa kim jest zanim zacznie opowiadać, jak wyobraża sobie Toruń, swoje miasto.

 * * *

Reżyser usiłuje udowodnić karkołomną tezę, że wyprowadzka Camerimage i upadek planów budowy studia Lyncha ostatecznie dobiły Łódź - miasto według dokumentu wróciło na niechlubną listę miejsc zdeklasowanych. Powstaje wrażenie, że cywilizacyjny rozwój jednego z największych polskich ośrodków zależy od tego, czy odbywa się w nim festiwal filmowy - pisze Grzegorz Giedrys w recenzji filmu. W wywiadzie z szefem Tumultu dodaje: Wybacz, nie widzę relacji między upadkiem cywilizacyjnym miasta a wyprowadzką Camerimage.

Otóż z tym stwierdzeniem polemizowałem na sobotnim spacerze z dziewczyną, z którego przed chwilą wróciliśmy (zgadzała się z Grzegorzem Giedrysem). Moim zdaniem projekt Marka Żydowicza miał nie tylko poprawić wizerunek miasta i przyczynić się do rozwoju kultury narodowej. Ten projekt miał rzeczywiście ukierunkować rozwój cywilizacyjny Łodzi. Takie było zamierzenie pomysłodawców, taką ideą zarażali umysły mieszkańców Łodzi i jej polityków.

Jest dla mnie naturalne i zrozumiałe, że nie wszyscy - a zwłaszcza bardzo sceptyczny wobec wszystkiego Grzegorz Giedrys - uwierzą, że ów projekt mógł mieć takie znaczenie dla Łodzi i całego kraju, jak przekonywał Żydowicz. Nie przypominam sobie jednak, aby ktokolwiek podjął się obiektywnej weryfikacji założeń tej koncepcji. Nie sądzę również, aby zrobił to Grzegorz Giedrys choć odbiera tej wizji jej ambitny charakter.

Nowe Centrum Łodzi, źródło: sztukiswiata.pl


Projekt Camerimage Łódź Center był elementem większej, szerszej, bardzo pojemnej koncepcji zakładającej ukierunkowanie rozwoju i rewitalizacji Łodzi: przestrzenne, ekonomiczne, społeczne, itd. Miał kosztować, zdaniem niektórych, aż miliard złotych. A może raczej tylko miliard? Drugie pytanie, które zadam (może bezpodstawnie) sceptycznemu red. Giedrysowi, który mi personifikuje obawę przed zmianą: czy masz lepszy pomysł na wydanie miliarda złotych? Obojętne, w Łodzi, w Toruniu czy w Bydgoszczy - masz, czy nie?

koncepcja przestrzennego zagospodarowania Nowego Centrum Łodzi
arch. Roberta Kriera, źródło: sztukiswiata.pl


W Toruniu spokojnie w ostatnich latach wydaliśmy miliard, przy czym około pół miliarda straciliśmy na zmianie lokalizacji mostu (licząc tylko I etap tej inwestycji, na który redakcyjny kolega Grzegorza Giedrysa, Marcin Behrend, wciąż zbiera pieniądze). Kolejne pół miliarda wydamy na następne etapy Trasy Wschodniej (tak, wiem, że dyskusję na ten temat można zamknąć słowami: "popieram brata" albo "dzielnice lewobrzeżne się rozwijają i dużo naszych redakcyjnych kolegów się do nich wyprowadziło, lub jest w trakcie wyprowadzki").

Około 250-300 mln zł będzie kosztować sala koncertowa na Jordankach, za którą głosowali opozycyjni radni PO (Jóźwiak, Rzymyszkiewicz, Gulewski, Walkusz, Wiśniewski) razem z Czasem Gospodarzy. PiS się wstrzymał. Łódź ma ponad 700 tysięcy mieszkańców, Toruń nie ma ich nawet 200 tys. W skali Łodzi ten miliard złotych jest dużo mniejszy niż 300 mln zł wydane na bunkier na Jordankach, bez pomysłu jak z tym obiektem miasto ma żyć, czy też dodatkowe pół miliarda na zmianę lokalizacji mostu.

Najśmieszniejsze jest to, że samo centrum festiwalowe (dla Camerimage, ale nie wyłącznie, będące zaledwie początkiem inwestycji) mogło kosztować zdaje się ok 500 mln zł, ale radni PO z Łodzi rozpętali w 2010 roku histeryczną kampanię przeciwko temu projektowi, która miała chyba tylko jeden cel - przejęcie prezydentury. W tej kampanii kompromitowali projekt Marka Żydowicza i jego samego (podejrzewam, że to głównie z nimi dyskutowałem wówczas na łódzkim forum GW). Mam wrażenie, że film "Tumult w Łodzi" mniej uwagi poświęca atakowi na Żydowicza, a skupia się głównie na wizji, którą politycy kompromitowali tylko dlatego, że nie była ich.

* * *

Miasta do rozwoju potrzebują impulsu, aspiracji, odwagi, mądrości. Impulsem dla Łodzi miała być duża koncepcja rewitalizacji realizowana sprawnie i szybko etapami - z Markiem Żydowiczem w roli osoby wnoszącej do projektu entuzjazm, zdolności organizacyjne i cały kapitał swojej wiedzy, doświadczenia, umiejętności managerskich, zagranicznych kontaktów, biznesowego obycia i elastyczności rozumianej jako efektywne wydawanie pieniędzy bez PZP, pod kontrolą samorządu.

Toruń ma bardzo dużo projektów na setki milionów złotych jednak żaden z nich nie ma managera - wszystkie mają gospodarza. Nic dziwnego, że żadna wizja z tych projektów dla miasta nie wynika. Giedrys chyba w ogóle jej nie oczekuje, za nią nie tęskni, jej nie szuka. Mając wizję przed nosem, tak dojrzałą jak łódzkie marzenie Żydowicza, pomniejsza jej wymiar.

Dziś Bydgoszcz ma szansę współpracować z wizjonerem, jakim jest Marek Żydowicz. To jest szansa dla Bydgoszczy, nie dla Żydowicza. Miasto będzie się tego bać, pojawią się głosy sceptyczne, będzie ferment i dyskusja. Mam nadzieję, że zakończy się inaczej niż w Toruniu, a potem w Łodzi.

Marek Żydowicz na pewno nie jest człowiekiem bez wad, na pewno ma szalenie trudny charakter i temperament, który może przeszkadzać w realizacji własnych pomysłów. Bydgoszcz powinna o tym pamiętać. Cieszyłbym się jednak, gdyby mądrze do takiej współpracy przystąpiła nie bojąc się ani o miliardy, które trzeba znaleźć, ani o pracę, którą trzeba będzie wykonać, ani o to co się stanie, gdy pojawią się problemy - bo one na pewno się pojawią. Wizja, którą przywozi Marek Żydowicz jest lepsza niż wizje Całbeckiego czy Zaleskiego razem wzięte, co zresztą widzimy co dzień wokół siebie.

* * *

Gdyby Marek Żydowicz był politykiem wówczas wyczułby pismo nosem i zostawił Kropiwnickiego, gdy Platforma Obywatelska zaczęła walkę o przejęcie władzy w Łodzi w wyniku referendum (w 2010 roku, a więc tym samym, w którym odbywały się wybory samorządowe zgodnie z kalendarzem). Nie odciął się od niego, bo wspólnie zaczęli projekt dla Łodzi, który mógł i powinien być kontynuowany bez względu na to, kto jest prezydentem miasta. Trudno mi nie odnieść wrażenia, że Platforma tak bardzo chciała zdobyć Łódź, że gotowa była utopić wraz z Kropiwnickim projekt Camerimage Łódź Center. Podejrzewam, że film "Tumult w Łodzi" opowiada właśnie tę historię niszczenia wszystkiego, co stało na drodze do władzy - ludzi i dobrych projektów - na przykładzie CŁC. Łódź na tej walce straciła, a Platforma niewiele zyskała, bo prezydentura Zdanowskiej nie zyskuje wielkiego uznania wśród mieszkańców.

* * *

Miasto to ambitny projekt. Bracia Giedrysowie uważają, że "wszystko jest polityką", z czym nie mogę się zgodzić. To nie lapsus niestety, bo z uwagą śledzę wpisy Wojciecha Giedrysa i wydaje mi się, że przesiąknięte są z jednej strony fascynacją polityką, a z drugiej lansem, co mi się też niestety źle kojarzy z polityką w ogóle, a toruńską w szczególności.

Pisałem na wielu forach o wielu różnych projektach drogowych, kolejowych, kubaturowych. (Czy ktoś pamięta, co planowałem dla dzisiejszego Młyna Wiedzy? Podpowiem, że coś więcej niż "toruńskie sukiennice" - pomysł, z którym przyszli do magistratu kupcy z targowiska na Chełmińskiej). Polityka była tłem do tych wszystkich szkiców w paint'cie. Tymczasem dla Giedrysów zawsze byłem bardziej człowiekiem polityki niż koncepcji, co mnie po dziś dzień bardzo denerwuje, bo ucina dyskusje na temat wszystkich szkiców, rysunków, koncepcji i wywodów. Prezydent Zaleski i dyrektor Glonek o wiele bardziej mnie doceniali niż toruńscy dziennikarze - stworzyli dla moich pism bibliografię wymieniając liczbę instytucji, do których je skierowałem. Moje 80 stronicowe mostowe opracowanie nie doczekało się prasowego komentarza - dla Gazety ważniejsza była informacja, że Zaleski i Glonek uznali, że ich tym pismem zniesławiłem. Jak zresztą można zniesławić prezydenta pismem, w którym na każdej stronie jest mapa, zdjęcie, tabela danych. Jak można uznać to za działanie polityczne, a nie obywatelskie? A tak właśnie było postrzegane przez dziennikarzy. Zdaniem dziennikarzy toruńskiej Gazety przepraszając Zaleskiego skompromitowałem się, jeden z nich wykrzyczał mi kiedyś, że z tego powodu jestem nikim.

Czy koncepcja kolei podmiejskiej BiT dla Torunia, albo term ciechocińskich (po którą dziś sięga Całbecki) czy mostu tymczasowego (po którą dziś sięga MZD a którą wcześniej przejęła PO) były elementem politycznej układanki? Nie, nie były.

Dlatego doskonale rozumiem, że Marek Żydowicz nie zgadza się recenzją "Tumultu w Łodzi" Grzegorza Giedrysa. To nie Żydowicz wchodzi w konflikt między Platformą a PiS. To ten konflikt pochłania wielkie dla miast i polskiego państwa idee, to on pochłania dziennikarskie umysły przesłaniając im to, co rzeczywiście ważne w życiu samorządów i obywateli.

9 komentarzy:

  1. dopisałem parę zdań powyżej, bo wypowiedź Żydowicza po prostu dodatkowo podnosi mi poziom euforii ponad stan naturalnego haju na jakim się ostatnio znajduję:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. jeśli już o wizjonerach mowa, to jedyną osobą, która w Toruniu realizuje jakąś ambitną wizję jest... ojciec Tadeusz Rydzyk. Trudno nie odnieść wrażenia, że Rydzyk jest dla Torunia Zaleskiego tym, kim Żydowicz dla Łodzi.

    Nie kpię z wizji Rydzyka (gdybym kpił, nazwałbym ją karaibskim rajem pod Toruniem). Nie o to chodzi. Rydzyk ma wizję. Nie widzę jednak, aby miała ona znaczenie gospodarcze dla Torunia. To nie jest wizja miasta na miarę mojego pokolenia, ja się z nią nie identyfikuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Parę słów o wizjonerstwie marszałka Całbeckiego. Tramwaj do Bydgoszczy? Myślałem, że to primaaprilisowy żart. Ale potem pojawił się w Nowościach bełkot (nie mogę tego inaczej nazwać) o przyszłości Jordanek, w którym było miejsce na hotel i centrum kongresowe wybudowane obok sali koncertowej za prywatne pieniądze. Sprzeczność, brak logiki, brak planowania, bezmyślność to najłagodniejsze słowa na określenie zdolności Całbeckiego do tworzenia wizji rozwoju. Tama na Wiśle? No nie mogę po prostu...

    Bardziej niż to, że mając takie wizje Całbecki jest marszałkiem zastanawia mnie co taki wizjoner robi w Platformie Obywatelskiej, która chce być siłą kreatywną w polskiej polityce.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wątpię, czy Grzegorz Giedrys poznał koncepcję Nowego Centrum Łodzi. Podejrzewam, że film o tym trochę opowiadał, a jednak Giedrys pisze: "nie widzę relacji między upadkiem cywilizacyjnym miasta a wyprowadzką Camerimage." To trochę tak, jakby napisać, że się nie widzi związku między Festiwalem Piosenki i Ballady Filmowej a upadkiem cywilizacyjnym miasta wpisanego na listę dziedzictwa Unesco... Grzegorz, pliz. Daj się czasem porwać, nie tylko w "Hipisówce".

    Nowe Centrum Łodzi było ogólną koncepcją rewitalizacji miasta, wieloletnim ambitnym zamierzeniem urbanistycznym, planistycznym, ekonomicznym, gospodarczym i społecznym, który miał integrować różne środowiska i cały samorząd. Festiwal dawał iskrę, zapłon, slogan, zmianę wizerunku, ale był także początkiem otwierania miasta na Europę i świat. Ten festiwal stanowił podłoże organiczne do pracy organicznej. Wizja architektoniczna która za nią stała miała być magnesem i atutem w kontaktach z biznesem. Oczywiście ten element promocji biznesu i miasta jako ośrodka przemysłowego wymagał tytanicznej pracy, ale festiwal o randze światowej i centrum współczesnej kultury, do której Łódź ma wszelkie prawa jako miasto mające największą kolekcję współczesnej sztuki w Polsce, już stał się jednym z większych sukcesów polskiej kultury na świecie. To nie jest "jakiś festiwal", Grzegorz.

    Cóż, w podobny sposób o swojej wizji mogą opowiadać Zaleski i Całbecki, ale ja im po prostu nie wierzę, tzn. nie wierzę, że oni są w stanie z miejsc, które zajmują, a także ze sposobu w jaki sprawują swoje funkcje zainicjować jakimś projektem taki samonapędzający się mechanizm rozwoju. Nie chodzi tylko o CSW, które zawłaszczyli, przejęli i zmarginalizowali, choć porażka jednego pomysłu zawsze stawia pod znakiem zapytania kompetencje do przygotowania innych.

    Chodzi po prostu o to, Grzegorz, że im nie zależy na rozwoju tylko na władzy i polityce. Żydowicz jest jednak człowiekiem kultury i sztuki, to jego pasja. Pasją Zaleskiego i Całbeckiego jest polityka. Twoją pasją jest literatura i język, to widać. To się bardzo mocno czuje. W tych dziedzinach, w których jesteśmy pasjonatami, osiągamy sukcesy, stajemy się profesjonalistami a nie amatorami.

    Widząc, jak Zaleski z Całbeckim zabierają się za "wizje", jakich ludzi ze sobą ciągną, jakich promują, od razu wiem, że z tego siewu raczej plonów nie będzie.

    Poza tym oni najzwyczajniej w świecie nie rozumują na poziomie na jakim projektuje się impulsy rozwojowe. To, że oczekują "efektu Bilbao" na Jordankach jest tego niestety przykładem, a sposób w jaki ich zwolennicy plączą się w tłumaczeniach zalet tego projektu to dyskusja prowadzącą miasto donikąd. Z takich dyskusji człowiek się już nie wyplącze, mając taki bagaż nic sensownego nie wykoncypujesz.

    Łódź to miasto postprzemysłowe, w takim mieście właśnie koncepcja łączenia kultury z biznesem idzie najlepiej. Aglomeracja śląska jest przykładem tego, jak szybko gospodarka potrafi się w Polsce odrodzić w nowych warunkach, jeśli była kiedyś silna. Śląsk to dziś biegun wzrostu gospodarczego w Polsce, równie silny jak Warszawa.

    Łódź ma podobne szanse, to jest miasto o trochę zbliżonej do przemysłowego Śląska biografii. Dla transformacji gospodarczej tego miasta projekt Żydowicza był wręcz idealny.

    OdpowiedzUsuń
  5. i jeszcze jedno: widziałem wniosek o dofinansowanie projektu sali koncertowej na Jordankach. Wynikało z niego, że jest to projekt "przeciwdziałania wykluczeniu społecznemu i bezrobociu"; miałem wrażenie, że więcej konkretów napisano na ten temat, niż o instytucji kultury, który miała by powstać na Jordankach i jej oddziaływaniu regionalnym, krajowym, europejskim.

    OdpowiedzUsuń
  6. W 2010 roku Platforma stanęła przed problemem: czy dać Łodzi wielkie pieniądze na dobry projekt prezydenta Kropiwnickiego z PiS przygotowany przez Marka Żydowicza. Unijny zegar tykał wskazując lata 2013-2015 na zakończenie inwestycji.

    Platforma pozbyła się Kropiwnickiego i wtedy mogły się w Łodzi pojawić wielkie pieniądze: na bodaj największy projekt infrastrukturalny z POIiŚ czyli dworzec Łódź Fabryczna.

    Zastąpiono projekt rewitalizacji Łodzi projektem budowy dworca kolejowego dla nieistniejącej linii szybkiej kolei (słynny ygrek).

    Jeśli jeszcze tu zaglądasz, Grzegorz, i czytasz ten komentarz to zwróć uwagę, że te metody politycznego działania odpowiadają konwencji tzw. IV RP. To są metody Ziobry, Kamińskiego, Kaczyńskiego.

    Tusk ten łódzki gambit znał i aprobował: poświęcić pionka ("Nowe Centrum Łodzi") by wygrać mecz - władzę. To wynika z ówczesnych wypowiedzi premiera. Znał go również łódzki poseł i minister Cezary Grabarczyk.

    Dziś projekt przebudowy łódzkiego dworca jest zagrożony (tak naprawdę nierealny był już w 2010 roku, bo to zbyt trudny i skomplikowany pod względem inżynieryjnym i logistycznym projekt do realizacji w tak krótkim czasie). Nie obędzie się bez negocjacji z Komisją Europejską i specjalnych warunków na jakich ten projekt będzie zrealizowany. Mniejsza z tym.

    Mi się po prostu wydaje, że taki styl uprawiania polityki - szkodliwy dla państwa, obywateli i samorządów - jest nie do zaakceptowania. Głosowałem na Platformę Obywatelską, a nie na platformę kolesi, nie na pisowską mutację.

    Tej władzy, właśnie tej, powinniśmy patrzeć na ręce. Poprzednia koalicja z premierem Jerry'm była oczywista, wiedzieliśmy czego się spodziewać. Ta koalicja uśpiła naszą obywatelską czujność, jest zdolna do wielkich niegodziwości i to działań narażających dobrobyt i bezpieczeństwo obywateli oraz interesy polskiego państwa. Każda władza jest niebezpieczna, ta władza jest nie inna, tej władzy nie powinniśmy we wszystkim ufać i jej zawierzać. A tak się dziś dzieje.

    W mniejszej skali ale podobnie zachowała się Platforma w Toruniu podczas głosowania nad projektem na Jordankach, Grzegorz. "Układ" zadziałał, wciśnięto polityczny guzik, uaktywniono ludzi wprowadzonych na właściwe miejsca, błysnęły "pieniądze europejskie".

    Piszesz, że Żydowicz wchodzi w konflikt Platformy i PiS-u. Nikt normalny w ten konflikt się nie pcha, pod tym względem Żydowicz jest równie normalny co ty, ja czy wielu innych ludzi. Ten konflikt stał się jednak po prostu modus operandi kolejnych wyborów i ich bohaterów, którzy robią na nim polityczne kariery w Platformie (w czym zresztą widać głupotę polityczną działaczy PiS-u).

    Jako obywatele, którym zależy na Toruniu, na Polsce, zobowiązani jesteśmy do wnikliwego patrzenia na życie publiczne, wychodzenia poza proste schematy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Skoro już jesteśmy w temacie "załatwiania kasy" to może szybko skomentuję felieton M.Behrendta w GW o pieniądzach na most. Autor relacjonuje spotkania w których uczestniczył, coś usłyszał, niewiele zrozumiał więc dzieli się swoim przeżyciami w nadziei, że z tego wywodu wynikać będą jakieś pieniądze na dokończenie pierwszego etapu a być może i na kolejne... Cwany plan, szkoda gadać.

    To było tak, że powstała lista indykatywna dużych projektów drogowych, priotytet VI POIiŚ. Na niej znalazły się inwestycje ponadregionalne, o znaczeniu dla państwa, elementy krajowej sieci drogowej. Na inne drogowe inwestycje kasy było bardzo mało.

    W tej liście za czasów o ile kojarzę Grabarczyka pojawił się pierwszy wyłom, czyli duża drogowa inwestycja w Gdańsku. Powodów było kilka. Pierwszy, że to na Euro2012 (prawda), drugi, że to trasa o charakterze niemal drogi ekspresowej do obwodnicy (prawda), trzeci, że łączy port morski i lotnisko z autostradą (prawda), czwarty, że Donald Tusk jest z Wybrzeża (też prawda).

    W tym właśnie momencie realne stało się dopisanie toruńskiego mostu do tej listy. Musiał pojawić się wyłom dla inwestycji samorządowej, nie realizowanej przez GDDKiA.

    Rację miał i nadal ma premier Jerry Kaczyński, że w Toruniu chodzi o "powiatowy most". Ależ oczywiście! To nie była droga na Euro2012, to nie jest most dla metropolii z ponad 700 tysiącami mieszkańców, to nie jest droga łącząca porty morskie, stocznie i duży międzynarodowy port lotniczy, to nie jest nawet droga do autostrady (tylko zamiast autostrady).

    I tyle w temacie. Toruński most w ogóle nie powinien znaleźć się na liście indykatywnej na podstawie racjonalnych przesłanek tworzenia tej listy. On się tam znalazł z klucza politycznego. Jest to zresztą duża niesprawiedliwość wobec innych inwestycji w innych miastach. Ja się oczywiście cieszę, że dostaliśmy pieniądze na most, choć obiektywnie wcale tych 300 mln z Unii nie potrzebowaliśmy aby go wybudować w lepszej lokalizacji, bo ona była tańsza. I lepsza.

    Tak się właśnie w Polsce wybiera dobre projekty. To znaczy wybiera się złe i słabe z klucza politycznego aby politycy mogli celebrować ich "pozyskanie w Warszawie", aby Behrendt miał co pisać przez następne lata. A te dobre, takie jak np. Żydowicza w Łodzi, mogą być po prostu za dobre, jak na kogoś spoza Platformy.

    Tak być nie powinno. Mi bardzo przeszkadza to, że z moimi, nazwijmy to, szkicami w paint'cie, czy blogowymi pomysłami się nie przebijam. Nie chodzi mi o własne ego, tylko o te projekty. W ogóle o wszystkie projekty, które gdzieś są wymyślane i gdzieś są eliminowane tylko dlatego, że nie wyszły spod gospodarskiej ręki czy "nie powstały w klubie Platformy".

    Teraz wszyscy za to płacimy. Za most na Wschodniej też płacimy - oszczędnościami w OFE. Za to, za inne pomysły partyjnych działaczy, płacimy ogromne pieniądze i te pieniądze wypływają z Torunia szerokim strumień, najczęściej do Warszawy i innych bogatych miast, gdzie biznes cieszy się ilekroć jakiś "gospodarz pozyska pieniądze". Zacierają ręce po prostu. Skoro most w Toruniu jest "ważną inwestycją dla Polski i Europy" to może obwodnica Mogilna też? Tak się niestety myśli na prowincji, taką linię przyjęła redakcja gazety wyborczej z Torunia. To po prostu przykre, słabe i społecznie szkodliwe.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pewnie, że mam lepszy pomysł na wydanie miliarda złotych. Odbudowałbym zamek krzyżacki w Toruniu

    OdpowiedzUsuń
  9. mowie wejde sobie zobaczyć kto komentuje tego człeka? i co? nie myliłem się! na blogu hecera posty wrzuca hecer (to naturalne) ale komenty- też hecer - nasz lokalny człowiek-orkiestra... smutek i nostalgia parafrazując poetę! chłopie kup sobie na allegro kilku komentatorów bo to jest żałosne!

    OdpowiedzUsuń