Most na Waryńskiego

Most na Waryńskiego
Lata 70. Rys. inż. A. Milkowski. Sensowna lokalizacja trasy mostowej (zmieniona przez Zaleskiego)

wtorek, 31 stycznia 2017

Michał Zaleski: XXII poprawka


Dział 1. Nikt nie może być wybrany na urząd prezydenta więcej niż dwa razy, a kto sprawował urząd prezydenta albo pełnił jego funkcję w czasie kadencji innej osoby przez ponad dwa lata nie może być wybrany na urząd prezydenta więcej niż raz. Niniejszy artykuł nie ma jednak zastosowania do osoby pełniącej urząd prezydenta w czasie zaproponowania tego artykułu przez Kongres ani też nie stoi na przeszkodzie, aby osoba sprawująca urząd prezydenta lub pełniąca jego funkcję w okresie ratyfikowania niniejszego artykułu sprawowała urząd prezydenta lub pełniła jego funkcje aż do upływu kadencji. Dział 2. Artykuł ten nie wejdzie w życie, jeżeli w ciągu siedmiu lat od przedstawienia go stanom przez Kongres nie zostanie zgodnie z przepisami konstytucji ratyfikowany przez ciała ustawodawcze trzech czwartych ogółu stanów jako poprawka do konstytucji
XXII poprawka do Konstytucji Stanów Zjednoczonych


Michał Zaleski nie podjął decyzji czy wystartuje w kolejnych wyborach.

A to oznacza mniej wiecej tyle, że jeśli tylko Zaleski będzie miał taką możliwość, z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością będzie kandydował w kolejnych wyborach - i następnych, o ile nic i nikt mu tego nie zabroni.





Innymi słowy, jedynie pisowska nowelizacja ordynacji samorządowej może uchronić Toruń przed kolejnymi latami prezydentury Michała Zaleskiego; przy innych rozwiązaniach prawdopodobnie ciągnęłaby się nieprzerwanie przez 20 lat kończąc dopiero po 2022 roku...

Ale sobie załatwiają! Jest to przerażająca perspektywa, prawda? Przerażająca przede wszystkim dla demokracji, bo nawet pierwsi sekretarze PZPR tak długo Toruniem nie rządzili. PRL trwał w Polsce ledwie ponad 40 lat...

Owszem, Zaleski mógłby przegrać wybory w Toruniu. Chyba jedynie ojciec Rydzyk mógłby je z nim jednak wygrać. Platforma i PiS popierają kandyturę Zaleskiego i nie rywalizują z nim. Rządzą w koalicji.

W takim razie, czy warto popierać rozwiązania proponowane przez PiS, zakładające brak możliwości przedłużenia kadencji jeśli trwa ona przez co najmniej 8 lat?

* * *

Moim zdaniem, argument "prawo nie może działać wstecz" nie jest jedynym i nie powinien być decydującym argumentem  w debacie o pozbawieniu obecnych prezydentów miast możliwości kandydowania, jeśli pełnią tę funkcję od 8 lat lub dłużej. (Choć chyba jest to jedyny argument "za" umożliwieniem startu do prezydentury na kolejne lata, nie licząc obaw przed przejęciem władzy w samorządach przez PiS).

Mówimy bowiem o przywileju sprawowania władzy. Ów przywilej powierza, że tak powiem, suweren. Nie jest to przywilej, który Michał Zaleski czy Wojciech Szczurek nabyli i mają prawo zachować przez kolejne dwie kadencje...

Sens przepisu o skróceniu nieprzerwanego okresu sprawowania władzy jest jasny. Chodzi o to, aby uniemożliwić sprawowanie władzy przez dłużej niż dwie kadencje (8-10  lat). Jeśli ktoś rządzi lat 14 - i użalając się w Nowościach chce zapewnić sobie możliwość wyboru na kolejne 8 lat będąc faworytem w wyścigu do stołka - to uważam jego głos za koronny argument za wprowadzeniem ograniczenia kadencyjności ze szczególnym skutkiem odnoszącym się właśnie do niego.

Marudzenie Zaleskiego w toruńskich Nowościach o niekonstytucyjności tych zapisów jest tego typu głosem. Wypowiedzi Zaleskiego skłaniają do poparcia rozwiązań, jakie proponuje PiS i Kaczyński, a argument o ich niekonstytucyjności kłóci się z duchem konstytucji, która stoi na straży demokracji. Porządek demokratyczny to nie jest coś, co może czekać 8 lat na naprawę - blokowane przez nabyte przywileje samozwańczych samorządowych geniuszy.

* * *

Problem polega jednak na tym, że trudno mi uwierzyć, aby PiS i Kaczyńscy chcieli odebrać władzę lokalnym "gospodarzom" i przekazać ją z powrotem w ręce obywateli. PiS szuka fortelu, aby zdobyć władzę w miastach, a im większe miasto, tym niższe poparcie dla PiS. W pakiecie zmian ordynacji przygotowanym przez PiS spodziewam się znaleźć także inne rozwiązania, które faworyzują przejmowanie władzy w samorządach w całym kraju, a nie rozwiązania sprzyjające budowaniu ustroju obywatelskiego.

Obawiam się, że popierając rozwiązania pisowskie wylejemy dziecko z kąpielą. Chętnie widziałbym świeżą wodę w tym bajorze wzajemnej adoracji w okolicach pl. Teatralnego w Toruniu,  gdzie od lat w symbiozie żyją sobie marszałek z prezydentem i wszystkie partie, od SLD, przez PSL, do PO i PiS. Stołki obsadzają wodzowie, ci sami od lat. Polski samorząd, a toruński w szczególności, to brudne bajoro partykularnych i bardzo materialnych interesów, a nie miejsce prowadzenia sporów politycznych czy kształtowania wizji rozwoju.

Powinniśmy mieć jednak świadomość, że ta świeża woda płynąca z proponowaną ustawą będzie czerpana prawdopodobnie tylko z jednego źródła: PiS.

* * *

Z drugiej strony patrząc, czym realnie różnią się trzy następujące warianty: Zaleski z PiS,  PiS z Zaleskim, PiS bez Zaleskiego? Elektorat Zaleskiego i elektorat PiS są do siebie bardzo podobne: przeważają ludzie starsi i słabiej wykształceni. Czym zasadniczo różniłaby się prezydentura pisowskiego prezydenta, od pisowskiej prezydentury Zaleskiego, która staje się bardziej pisowska i bardziej rydzykowa za każdym razem, gdy polityczny wiatr zmienia kierunek.

W wariancie pisowskiej prezydentury nie byłoby Zaleskiego, ale Zaleski nas przed przed PiS nie obroni - obroni wyłącznie siebie i swój stołek. Zresztą, już teraz widać jak marna jest wizja w prezydenturze "gospodarza", gdy zabrakło w niej "wrogów miasta".

Jeśli chodzi o propagandę sukcesu kandydat PiS będzie miał spory problem aby dorównać Michałowi Zaleskiemu - na to potrzeba wielu lat i wielu kadencji samorządowego doświadczenia... Samorząd bez Zaleskiego wreszcie przestałby mówić wyćwiczonym językiem socjotechniki. Nawet jeśli byłby to język PiS, byłby on różny od języka jakim zamyka dziś usta wszystkim swoim krytykom obecny prezydent Torunia.

Otóż to! Samorządowe doświadczenie w ustroju jaki mamy dziś mniej polega na nabywaniu wiedzy jak dobrze zarządzać miastem, a bardziej na zgłębianiu tajników socjotechniki, propagandy i budowania wpływów.


Nie umiem odpowiedzieć dziś na pytanie, czy popieram pomysł PiS na pozbawienie prezydentów miast ich przywileju kolejnego kandydowania. Mówię wprost: gdyby to nie był pomysł PiS i gdyby w pakiecie z nim nie szły inne rozwiązania, poparłbym z całego serca propozycję odebrania przywileju startu w kolejnych wyborach tym, którzy je dwa razy z rzędu wygrali i rządzili 8 lat.


Amerykański prezydenci i amerykańska ordynacja od czasów Waszyngtona żyła niepisaną zasadą, która w praktyce bardzo utrudniała wybór na trzecią kadencję. (F.D. Roosevelt rządził w czasach wielkiego kryzysu i drugiej wojny światowej, a więc w niezwykłych okolicznościach).

* * * 

Przypomina mi się ciekawy artykuł Krzysztofa Katki z Gazety tłumaczący fenomen polskich ikon samorządności pt. Na czym naprawdę polega geniusz Wojciecha Szczurka. Wysoka ocena Szczurka jako prezydenta Gdyni bierze się stad, że cieszy się duża popularności (a duża popularność stąd, że jest dobrym prezydentem; i koło się zamyka).

Bezpartyjny prezydent poparcie społeczne zdobywa balansując między stronami politycznych konfliktów jawiąc się jako rozjemca, arbiter i wyrocznia dla której najważniejsze jest dobro miasta.

W tej układance dyskusja o kierunkach rozwoju miasta z perspektywy "bezpartyjnego fachowca" jest sporem politycznym zmierzającym do tego, aby pozbawić go przynależnej mu władzy. "Przecież nie chodzi o most, nie chodzi o drogę, nie chodzi o stadion - celem moich oponentów jest odebranie mi władzy". Upolityczniając spory prezydent stawia się jednocześnie ponad nimi odgrywając swoją rolę. Divide et impera - jeśli nie jesteście za mną, jesteście przeciw mnie i "chcecie zahamować rozwój miasta, zatrzymać je w biegu", jak określił to kiedyś Zaleski.

Kolejnym elementem polityki prezydenta jest socjotechnika ocierająca się o propagandę. Przeciwnicy prezydenta nie mają czym przekonać wyborców, są bezradni, mogą liczyć tylko na jego.potknięcia. Nawet jeśli prezydent popełni błąd, to idąc w zaparte udowodni, że jego działanie nie było błędne, skoro bez problemów je zrealizował. Poza tym dysponując toruńską telewizją kablową, w której jest goszczony z większą pompą niż Rydzyk w Telewizji Trwam, może przekonywać do skutku, że nigdy nie popełnił wielkich i kosztownych dla miasta błedów, mimo, że je popełnił.

Prezydent utożsamiany jest z miastem, miasto z prezydentem. W ośrodkach takich jak Gdynia czy Toruń, nie za dużych i nie za małych, gdzie na ogół ludziom żyje się dobrze ze względu na optymalną wielkość miasta, którymi zarządzanie jest relatywnie prostsze niż wielką Warszawą, do bycia dobrym prezydentem wystarczy przeciętna skuteczność i dobra socjotechnika. Maszyna propogandy medialnej, komunikacyjny zawrót głowy geniuszem prezydenta - oto przepis samorządowych bożków na budowanie sekty swoich czcicieli. Skuteczność i efektywność, kreatywność i inicjatywa są elementem dekoracyjnym dla propagandy i socjotechniki.

W miastach jak Gdynia czy Toruń ludzie są szczęśliwi, żyje im się dobrze; wystarczy tego nie zepsuć, wystarczy ich utrzymywać w dobrym samopoczuciu, które jest obiektywnie lepsze niż w miastach zakorkowanych w popołudniowym szczycie na wiele godzin, czy w małych mieścinach na prowincjonalnym zadupiu, skąd trzeba dojeżdżać do kina czy galerii handlowej.

Wystarczy wspierać lokalny patriotyzm torunian czy gdynian, przekonywać, że ich miasto jest cudowne, oni sami wyjątkowi, a sąsiedzi gorsi. Wystarczy sojusz z ojcem Rydzykiem, albo z elitami biznesu, albo z mediami, albo z prokuraturami, sądami, albo ze wszystkim na raz - a nawet z policją, która różnie może podchodzić do poważnej kraksy wieczorem, w sylwestra, pod monopolowym.

Liczy się bowiem utrzymanie władzy, a nie wykorzystanie dwóch kadencji na realizację wizji i obietnic. Ktoś, kto chce utrzymać stołek zachowuje się inaczej niż ktoś, kto wie, że go musi opuścić. Ten drugi albo zrobi sprytny wałek i wyciśmie ile się da pod kontrolą rady miasta, albo skupi się na tym, by zostawić po sobie coś wartościowego. Ktoś, dla kogo celem jest trwanie będzie skupiony na propagandzie, która utrwala władzę dla władzy.



* * *

Z kim porównywać się może Szczurek czy Zaleski? Z poporzednikami rządzącymi między jedną a drugą kadencją Balcerowicza w latach 90-tych? Transformacja i zaciskanie pasa początku lat 90-tych, a potem Balcerowicz w Ministerstwie Finansów i Balcerowicz duszący inflację stopami procentowymi w NBP w końcówce lat 90-tych. Ogromnie szanuję i wysoko cenię Balcerowicza, ale widzę jasną zależność między poziomem społecznego niezadowolenia a działaniami, które podejmował. Dekada lat 90-tych była dekadą Leszka Balcerowicza: z niewielką przerwą na złapanie oddechu w jej połowie.

Szczurek i Zaleski wbijają się w pierwsze bezpośrednie wybory prezydenckie 2001 roku, prosperity będące efektem owych przemian pod okiem prof Balcerowicza i kolejnych, coraz większych budżetów unijnych do których samorządy nie dokładają (wklad własny w uruchomienie programów to co innego niż wkład własny w projekty).

Zmierzam do tego, że utrzymanie się na stołku prezydenckim i wygrywanie wyborów w 1-turze, z poparciem ponad 70% wymagało przede wszystkich wytrawnej socjotechniki a nie kunsztu menadżerskiego. Gorzej już było, "za Balcerowicza". Może być tylko lepiej. I wtedy nadchodzi reforma samorządowa SLD, wybory bezpośrednie "gospodarzy" i rodzi się pokolenie samorządowych dinozaurów, którym zostawia się władzę na 15 lat (plus kolejne 8-10 lat, bo "prawo nie może działać wstecz").

Opozycja do PiS  niestety nie ma dziś pomysłu na cywilizowanie samorządów i budowę demokracji obywatelskiej w samorządach. Nie miała go w poprzednich latach, a nowa partia, Nowoczesna, sprzeciwia się pozbawieniu dinozaurów prawa do kondydowania w najbliższych wyborach. (Posłanka Joanna Scheuring Wielgus, zazwyczaj głośna, siedzi cicho w tej sprawie i mam wrażenie, że chowa głowę w piasek).


* * *


Jeśli w mieście pojawiają się bezpłatne bilety uprawniające do parkowania na zakazie to prezydent zleca kontrolę, bo przecież nie ma o nich pojęcia. Pierwszą zasadą samorządu jest uczciwość prezydentury; jest ona niepodważalna, za nią zaczyna się bełkot o wrogach miasta, którzy ośmielają się kwestionować dogmat narażając miasto na konsekwencje utraty pieniędzy, inwestycji i w ogóle paraliż.

Druga zasadą jest unikanie ryzyka. Prezydent nie zarządza ryzykiem, tylko go unika. Po co rozpalać ludziom wyobraźnię? Jeśli się nie uda, będę przedmiotem ataku - uważa. Najlepiej sprzedają się fakty: tu powstała nowa droga, tam docieplono szkołę, obok stadionu wyrosła hala sportowa, a za nią sala koncertowa. Z faktami nikt dyskutować nie będzie.

Dlatego na głównych drogach mamy dalej nieremontowane, niebezpieczne skrzyżowania (pl. Pokoju Toruńskiego, Przy Kaszowniku, Pl. Niepodległości, Reja, pl. Skalskiego, itd), dlatego remont mostu Piłsudskiego można wciąż przekładać, dlatego nie będzie tunelu na pl. Rapackiego czy mostu tymczasowego, ale mamy baseny tymczasowe. Nie chodzi o osiągnięcia, bo osiągnięciem jest socjotechnika, chodzi o brak wpadek i potknięć, którym żadna socjotechnika nie zaradzi.

W Toruniu nie zabiegamy o inwestorów, bo musielibyśmy się tego nauczyć na błędach. Lepiej więc mówić o tym, że świetnie się rozwijamy bez inwestorów, że z tym co mamy, jesteśmy tygrysem gospodarczym (kujawsko-pomorskiego), niż próbować wpłynąć pozytywnie na rozwój miasta starając się zbudować tu coś nowego i ważniejszego niż nowa arterię drogową 2x2.



3 komentarze:

  1. Trochę poprawiłem, trochę się rozpisałem - sklejając dwa osobne wpisy w jeden.

    ------------------

    Jest jedna ogromna zaleta propozycji Kaczyńskiego: wszyscy będą się musieli zmobilizować w nadchodzących wyborach.

    Platforma, Nowoczesna, Czas Mieszkańców - razem na listach, czy osobno; z drugiej strony PiS.

    Kandydat na prezydenta: osoba z wielkim autorytetem, popierana przez całą opozycję - aby wygrać z kandydatem PiS.

    PiS ma tego świadomość, to niekorzystne (zjednoczenie opozycji), dlatego w perspektywie może się nawet wycofać z propozycji odebrania przywileju startu w wyborach dinozaurom.

    Mi się to podoba. Wszyscy będą musieli pracować nad wyborami, a nie tylko fotografować się z łopatą walcząc by na fotce znaleźć się jak najbliżej Zaleskiego...

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczytem koniunkturalizmu, socjotechniki i ośmieszenia jest podlizywanie się przez Michała Zaleskiego ojcowi Rydzykowi. "Przewielebny ojcze redaktorze...":
    https://m.youtube.com/watch?v=deqr6YVVAcU

    Naprawdę, jest wiele ciekawych i wartościowych inicjatyw w kościele katolickim, w religii chrzescijanskiej. Każdy wierzący może sobie coś znaleźć. Spośród tych wszystkich wartościowych nurtów i inicjatyw Zaleski znalazł sobie akurat tę jedną, wyjątkową w skali kraju: kościół Rydzyka. Mnie to gorszy, to zakłamanie. Ten "przewielebny ojciec redaktor" w ustach prezydenta miasta... to po prostu polityka zdobywania poparcia za wszelka cenę.

    OdpowiedzUsuń
  3. I chór z nim... i całą Mafijną Spółdzielnią Michała...

    A puenta jest taka...
    https://www.youtube.com/watch?v=EdmZYu9Lths

    OdpowiedzUsuń