Most na Waryńskiego

Most na Waryńskiego
Lata 70. Rys. inż. A. Milkowski. Sensowna lokalizacja trasy mostowej (zmieniona przez Zaleskiego)

środa, 23 listopada 2016

Brutalny atak Czasu Mieszkańców



Nie wydaje mi się, aby wodzowie kujawsko-pomorskiego Torunia, prezydent i marszałek, organizowali koncert Stinga po to, aby wyróżnić siebie i swoją świtę darmowymi wejściówkami. Spotkałoby się to z niemiłym odbiorem opinii publicznej i groziło pozycją w sondażach lokalnej popularności. Jest tyle innych okazji, aby korzystać z władzy politycznej.





Wielu wybitnych i wyjątkowych Torunian czuje się jednak pokrzywdzonych tym, że nie weźmie udziału w koncercie Stinga. Winnego szukają wśród samorządowców. Bez dowodów insynuują im najgorsze intencje.

Sala koncertowa ma tylko niecałe tysiąc miejsc. Czy taka konstrukcja nie narusza konstytucyjnej zasady równości, retorycznie pyta dziennikarz Wojciech Giedrys. Koncert będzie kosztował 500 tys zł? Dlaczego tak dużo, wykrzykuje fejsbuk i kolejni toruńscy dziennikarze przyłączają się do pytania, jakby mogła być to kwota budząca sensację.

Moim zdaniem należy uszanować decyzję artysty, który chce zagrać dla wyjątkowej publiczności, a nie dla ludzi, którzy zapłacą najwięcej za bilet. Tak by się stało nawet gdyby przeprowadzono aukcję biletów na cel charytatywny.

Robienie zadymy wokół biletów na Stinga wydaje mi się politycznym grubiaństwem. Opiera się na domniemaniu, że prezydent i marszałek chcą przede wszystkim wyróżnić siebie i swoją świtę, że nie szanują woli artysty i bezczelnie wpychają mu się do loży honorowej. W tym wypadku nie chodzi jednak tylko o pretensje o polityczne rozpychanie się łokciami. Zarzut dotyczy braku elementarnej przyzwoitości, jakby prezydent z marszałkami biegli zająć ostatnie wolne siedzenie w przepełnionym autobusie tratując po drodze staruszkę, dziecko, karmiącą matkę i niepełnosprawnych. Ów perdanowy atak ma wyłącznie jeden cel: podważyć popularność samorządowców zarzucając im brak honoru.

Ze strony marszałka czy prezydenta właściwą reakcją na treść listu jaki skierowali publicznie radni Czasu Mieszkańców jest milczenie. Ten list jest mały, politycznie karłowaty, paskudny.

Byłem zaskoczony, gdy ma profilu Czasu Mieszkańców na fejsie ukazał się wpis Pawła Kołacza mówiący o koncercie Stinga jako "prywatnej inicjatywie pana Zeguły". Ale prawdziwą przykrość sprawił mi dopiero list pisany brutalną polityczną propagandą, jakiej nigdy bym się nie spodziewał ze strony Czasu Mieszkańców, który myśli o sobie jak o ruchu stojącym ponad walką o stołki i polityczne kariery, ponad samorządowym populizmem.

Merytorycznie o Toruniu? Nie tym razem. Brzydki gest.

1 komentarz:

  1. Nie ważne o co lub o kogo poszło, liczy się KORYTO!

    OdpowiedzUsuń