Lenz z Całbeckim rozdają karty. Tasuje Zaleski.
Całbecki, Lenz, Karpiński
źródło: "Nowosci", "Inwestycjami w wyborców"
Obaj panowie, Lenz i Całbecki, sprawę mostową potraktowali w kategoriach czysto politycznych, niemerytorycznych. Dla nich nie miało znaczenia to, że najważniejsza inwestycja drogowa w mieście budowana jest na fundamencie niegospodarności. Istotne było umocnienie własnej pozycji w partii, do której wówczas przystąpił Antoni Mężydło oraz obrona kolegów i koleżanek radnych, którzy bezmyślnie przegłosowali zmianę lokalizacji na podstawie nieprawdziwych informacji, które zostały im przekazane przez osoby zainteresowane poprowadzeniem drogi przez grunty znajomej.
Dziś poseł Lenz przypomina swoją ówczesną postawą polityczną nawiązując do felietonu "Męczydło mostowe". Ten propagandowy i polityczny manifest mostowy posła Lenza wyznacza jego zainteresowanie rozwojem miasta: "ja w sejmie, ja w partii, ja w europarlamencie". Dla posła Lenza liczy się własna kariera polityczna - kwestia gdzie będzie most, który ma służyć mieszkańcom, kiedy i za ile powstanie jest naprawdę drugorzędna, jeśli nie marginalna.
Zastanawiam się czasem co Tomasz Lenz uznałby za swój sukces w polityce. Zbudowanie koalicji? Wycięcie partyjnego przeciwnika z list wyborczych? To są takie sukcesy, po których nie pozostaje żaden trwały ślad w przestrzeni czy w gospodarce, nie wiążą się z żadną ustrojową, społeczną czy gospodarczą zmianą.
W bieżącej kadencji Tomasz Lenz zasiadł w komisjach: Spraw Zagranicznych oraz Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki. Z racji swoich zainteresowań poseł Tomasz Lenz pracuje także w polsko-chorwackiej oraz polsko-indonezyjskiej grupie parlamentarnej. Niezmiennie w obszarze zainteresowań posła pozostają kraje Partnerstwa Wschodniego. Jest przedstawicielem w Delegacji do Zgromadzenia Parlamentarnego RP i Ukrainy oraz zastępcą w Delegacji Sejmu i Senatu RP do Zgromadzenia Parlamentarnego Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie.
Myślałem, że to Aleksander Kwaśniewski traktuje politykę jako sztukę tańczenia w rytm disco-polo zamiast poszukiwanie wyzwań. Tymczasem Tomasz Lenz przed nimi ucieka: w stosunki polsko-indonezyjskie oraz delegatury. Nic dziwnego, że tracimy Ukrainę, której suwerenność jest jednym z elementów polskiego bezpieczeństwa, skoro od lat interesuje się nią Tomasz Lenz - w przerwie między jednym felietonem o mostowym Męczydle a drugim, o "załatwianiu pieniędzy na most i kończeniu sporów o jego lokalizację".
* * *
Piotr Całbecki wspomina wizyty zwolenników i przeciwników mostu w swoim gabinecie. Spotkałem się z marszałkiem województwa kujawsko-pomorskiego raz, na jesieni 2011 roku. Wyjaśniłem, że wszystkie fakty na temat tej inwestycji zostały przedstawione instytucjom unijnym i krajowym, także tym odpowiedzialnym za ochronę środowiska i przestrzeganie europejskiego prawa w zakresie ochrony środowiska. Marszałek się tym nie przejął, zachowywał się jakby o tym wszystkim wiedział i nie wierzył w nasze szanse. Parę miesięcy później stwierdzono nieważność decyzji środowiskowej.
Spotkanie z marszałkiem bardzo mną wstrząsnęło. Naprzeciwko siedział człowiek, który miał dla mnie przygotowany protekcjonalny uśmieszek, człowiek całkowicie pewny tego, że nasza rozmowa o moście nie ma najmniejszego sensu.
Powiedziałem panu Całbeckiemu, że rozpoczęcie budowy mostu na Wschodniej oznacza uwikłanie Torunia w wieloletni plan realizacji bardzo kosztownej inwestycji drogowej przez całe miasto, która nie ma żadnego sensu. Co więcej, powstanie mostu na Wschodniej oznacza definitywną rezygnację z budowy Trasy Nowomostowej, a więc rezygnację z połączenia Podgórza nowym mostem z miastem, z budowy układu 2x2 na Podgórzu i trasy prowadzącej do autostrady przez nowy most, z dokończenia trasy W-Z (Lubicka-Przy Kaszowniku) czyli głównej arterii miejskiej. Wynika to wprost ze studium wykonalności inwestycji na Wschodniej: wybudowanie mostu na Waryńskiego spowoduje, że nic nie będzie jeździć mostem na Wschodniej. Odległość między Nowomostową a Wschodnią na Podgórzu to zaledwie 500 metrów - nie ma możliwości budowy takich dwóch mostów obok siebie biorąc pod uwagę natężenia ruchu, koszty i oddziaływanie na środowisko. Tylko w Warszawie taka odległość między mostami jest uzasadniona (most Świętokrzyski i most Poniatowskiego to wyjątek potwierdzający regułę), tylko że Toruń jest dziesięciokrotnie mniejszym miastem niż stolica.
Pan marszałek Całbecki stwierdził wówczas, że on "może się ze mną o wódkę założyć, że most na Wschodniej się przyda, jeśli miasto będzie się prawidłowo rozwijać". Kiedy więc, panie marszałku, osiągniemy pułap życia w stolicy skoro za pańskich rządów w województwie cały czas nasz dystans do niej ulega wydłużeniu?
W tym momencie straciłem złudzenia co do Piotra Całbeckiego - jest on przedstawicielem obrośniętej w polityczny, biurokratyczny i europejski tłuszcz rozkochanej w sobie samorządowej nomenklatury, którą tworzą partyjni działacze. Schemat znany z PRL.
Nie stać mnie na wódkę za 700 milionów złotych. Nie stać na nią marszałka Całbeckiego, chyba że sięgnie po publiczne pieniądze. I tak właśnie zrobił - wraz z posłem Lenzem "załatwili" pieniądze na most na Wschodniej ratując radnych PO przed zarzutem niegospodarności, tzn. przegłosowania zmiany lokalizacji mostu rezolucją z 2005 roku bez świadomości realnych kosztów i efektów tej zmiany, bez studium wykonalności, bez raportu środowiskowego.
Nic dziwnego, że w tych mądrych głowach zalęgły się takie pomysły jak tramwaj z Torunia do Bydgoszczy. Może zygzakiem przez lotnisko? W tym samym czasie nieprzemyślana polityka kolejowa Całbeckiego doprowadziła do upadku PKP PR: nie wystarczy zorganizować przetarg, panie marszałku, nie wystarczy wprowadzić drugiego przewoźnika, aby zrestrukturyzować kolej i rozwiązać problem spółki zatrudniającej setki ludzi. Świadczą o tym przykłady z innych województw. Jeszcze lepszym pomysłem Całbeckiego jest poszukiwanie prywatnych kapitałów na "dobudowanie" do sali koncertowej na Jordankach centrum konferencyjnego - jakby za mało publicznych pieniędzy już stracono. Tak ma wyglądać polityka gospodarcza i społeczna zarządu województwa? Z europejskim logo?
* * *
Dziś Lenz przypomina swój felietonik obwiniając "przyjaciela" Antoniego Mężydłę za trudności z przekonaniem polityków w Warszawie do sfinansowania błędu radnych Platformy, którzy durną rezolucją zmienili lokalizację mostu pod dyktando Michała Zaleskiego. Moim zdaniem poseł Mężydło niezbyt dobrze bronił lokalizacji na Waryńskiego wierząc w sprawczą moc prokuratury, która mogła zająć się tylko jednym wątkiem związanym ze zmianą lokalizacji. Tymczasem zdecydowana większość bardzo solidnych argumentów przeciwko rezygnacji z Trasy Nowomostowej powinna być skierowana pod zupełnie inny adres.
Jak to się stało, panie pośle Mężydło, że nikt nie złożył odwołania od decyzji środowiskowej wojewody z 2007 roku i mogła się uprawomocnić? Zarzut jej niezgodności z prawem postawiło dopiero Stowarzyszenie Toruń bez hałasu w 2010 roku domagając się stwierdzenia nieważności prawomocnej decyzji. Podważenie decyzji prawomocnej jest zawsze odstępstwem od trwałości prawa, jest trudne jeśli nie niemożliwe. Okazało się, że decyzja ta roi się od błędów i w normalnym postępowaniu odwoławczym prawdopodobnie zostałaby uchylona.
Postępowanie odwoławcze prowadzone byłoby w Warszawie, nie przez GDOŚ, którego wówczas nie było, tylko w Ministerstwie Infrastruktury. Przez wiele lat osoby skupione wokół Mężydły, które słusznie widziały negatywne konsekwencje dla rozwoju Torunia wynikające ze zmiany lokalizacji zabiegały o to, aby sprawę lokalizacji mostu w Toruniu rozstrzygnąć w Warszawie, z dala od toruńskich sporów politycznych, w sposób merytoryczny i obiektywny. Brak odwołania od decyzji środowiskowej z 2007 roku to uniemożliwił. Stwierdzenie nieważności tej decyzji środowiskowej w 2011 roku miało w zasadzie tylko symboliczny charakter chociaż otwierało drogę do upublicznienia prawdy o moście i pociągnięcia do odpowiedzialności winnych niekorzystnych zmian z układzie przestrzennym Torunia i strat liczonych w setkach milionów złotych.
Postępowanie odwoławcze prowadzone byłoby w Warszawie, nie przez GDOŚ, którego wówczas nie było, tylko w Ministerstwie Infrastruktury. Przez wiele lat osoby skupione wokół Mężydły, które słusznie widziały negatywne konsekwencje dla rozwoju Torunia wynikające ze zmiany lokalizacji zabiegały o to, aby sprawę lokalizacji mostu w Toruniu rozstrzygnąć w Warszawie, z dala od toruńskich sporów politycznych, w sposób merytoryczny i obiektywny. Brak odwołania od decyzji środowiskowej z 2007 roku to uniemożliwił. Stwierdzenie nieważności tej decyzji środowiskowej w 2011 roku miało w zasadzie tylko symboliczny charakter chociaż otwierało drogę do upublicznienia prawdy o moście i pociągnięcia do odpowiedzialności winnych niekorzystnych zmian z układzie przestrzennym Torunia i strat liczonych w setkach milionów złotych.
Nie podobało mi się jednak uzasadnienie decyzji nieważnościowej GDOŚ, w którym nie było ani słowa o lokalizacji, a prócz trafnych znalazły się argumenty chybione lub wątpliwe. Decyzja środowiskowa nie podlega wykonaniu, nie można więc stwierdzić jej nieważności ze względu na trwałą niewykonalność. (Chaos wprowadza praktyka urzędów w Polsce, w tym RDOŚ w Bydgoszczy, które lekkomyślnie nadają klauzulę natychmiastowej wykonalności decyzjom środowiskowym - na wniosek inwestora). Kilka innych głupot przepisanych do decyzji wojewody z raportu środowiskowego rzeczywiście jest przesłanką stwierdzenia jej nieważności, ale tylko w tej części, której dotyczą. W części, nie w całości. Dopiero sposób sporządzenia raportu środowiskowego i zakres badań miał charakter rażącego naruszenia prawa, ale o wiele łatwiej byłoby uchylić tę wadliwość decyzji w postępowaniu zwykłym niż nadzwyczajnym.
Żaden urząd w Polsce, ani jedna prokuratura, żadna nawet instytucja europejska nie podjęły się rozstrzygać kwestii prawidłowości wyboru lokalizacji mostowej, która moim zdaniem ma charakter niegospodarności. Winą za ten stan rzeczy obarczam polityków partii rządzącej, którzy tworzą ustrój i praktykę administracyjną w Polsce. Daleką od zasad praworządności.
Żaden urząd w Polsce, ani jedna prokuratura, żadna nawet instytucja europejska nie podjęły się rozstrzygać kwestii prawidłowości wyboru lokalizacji mostowej, która moim zdaniem ma charakter niegospodarności. Winą za ten stan rzeczy obarczam polityków partii rządzącej, którzy tworzą ustrój i praktykę administracyjną w Polsce. Daleką od zasad praworządności.
Podsumowując, wobec mostu w Platformie Obywatelskiej to polityka, a raczej jej najgorsze wcielenie, pochłonęła, wszystkie inne względy, w tym interes miasta i jego mieszkańców. Bardziej, mniej skuteczna, nieskuteczna, ale wyłącznie polityka zadecydowały o realizacji inwestycji za, lekko licząc, ponad miliard złotych. O wódce można rozmawiać w zgoła innych okolicznościach, jeśli nie ma się to kończyć moralnym kacem.
* * *
Odnoszę wrażenie, że największym winowajcą w toruńskiej polityce jest obecny senator Jan Wyrowiński, który wprowadza do niej kolejne nieudane polityczne pokolenia: Tomasza Lenza (pierwszy asystent Wyrowińskiego), Grzegorza Karpińskiego (drugi asystent Wyrowińskiego), Pawła Gulewskiego (trzeci asystent Wyrowińskiego). Skąd pan ich bierze, panie senatorze?
Gdzie są sukcesy tej gromadki i jej przewodnika? Jedno zdjęcie z Wałęsą i 20 lat w polityce...
Nawiasem mówiąc, gdzie podział się niejaki Łukasz Rycharski i czemu nie zrobił politycznej kariery? Czyżby zdjęcie z Ewą Kopacz nie było wystarczającą rekomendacją?
Senator Wyrowiński głosował za reformą emerytalną z 1999 roku. Dziś głosuje przeciw tej reformie (na pewno tłumaczy to sobie równie obłudnie co Tusk: koniecznością "dostosowania". Dostosowania, dodajmy, systemu emerytalnego do bieżącego zapotrzebowania politycznego na budżetowe wydatki i braku woli dokonania reform ustrojowych w państwie przez rządzącą większość żyjącą w stanie fiskalnej euforii).
Gdzie są sukcesy tej gromadki i jej przewodnika? Jedno zdjęcie z Wałęsą i 20 lat w polityce...
Nawiasem mówiąc, gdzie podział się niejaki Łukasz Rycharski i czemu nie zrobił politycznej kariery? Czyżby zdjęcie z Ewą Kopacz nie było wystarczającą rekomendacją?
źródło: Wojciech Giedrys
Senator Wyrowiński głosował za reformą emerytalną z 1999 roku. Dziś głosuje przeciw tej reformie (na pewno tłumaczy to sobie równie obłudnie co Tusk: koniecznością "dostosowania". Dostosowania, dodajmy, systemu emerytalnego do bieżącego zapotrzebowania politycznego na budżetowe wydatki i braku woli dokonania reform ustrojowych w państwie przez rządzącą większość żyjącą w stanie fiskalnej euforii).
* * *
Życzę Michałowi Zaleskiemu kolejnych kadencji na stanowisku prezydenta Torunia i jest to życzenie szczere.
Zaleski wspina się na drabinie kolejnych bezmyślnych inwestycji wykorzystując miernoty polityczne pokroju Lenza i Całbeckiego. CSW? Za mało, lepszy będzie stadion żużlowy. Most? Nie ma sprawy, załatwione - zamiast mostu będzie Trasa Wschodnia. Teraz dopiero będzie się działo: II etap Trasy Wschodniej do nieistniejącego węzła w Czerniewicach (gdy tymczasem od dwóch lat w GDOŚ leży wniosek prezydenta o węzeł Kluczyki), III etap Trasy Wschodniej na północ (to dopiero napawa zgrozą). Im wyżej Zaleski wejdzie po tej politycznej drabinie, im więcej szczebli pokona realizując kolejne etapy swojej doraźnej wizji, tym boleśniejszy będzie jego upadek. Panie prezydencie, pan naprawdę nie rozumie, że błędy w inwestycjach się kumulują? Że Trasa Wschodnia jest błędem, który do pana powróci?
Zaleski wspina się na drabinie kolejnych bezmyślnych inwestycji wykorzystując miernoty polityczne pokroju Lenza i Całbeckiego. CSW? Za mało, lepszy będzie stadion żużlowy. Most? Nie ma sprawy, załatwione - zamiast mostu będzie Trasa Wschodnia. Teraz dopiero będzie się działo: II etap Trasy Wschodniej do nieistniejącego węzła w Czerniewicach (gdy tymczasem od dwóch lat w GDOŚ leży wniosek prezydenta o węzeł Kluczyki), III etap Trasy Wschodniej na północ (to dopiero napawa zgrozą). Im wyżej Zaleski wejdzie po tej politycznej drabinie, im więcej szczebli pokona realizując kolejne etapy swojej doraźnej wizji, tym boleśniejszy będzie jego upadek. Panie prezydencie, pan naprawdę nie rozumie, że błędy w inwestycjach się kumulują? Że Trasa Wschodnia jest błędem, który do pana powróci?
W toruńskiej polityce nie ma nikogo, kto zainteresowany jest kierowaniem sprawami miasta a nie polityką rozumianą jako prywatny interes. W kategorii "Nadzieja" w ogóle nie biorę pod uwagę kolejnych wychowanków Wyrowińskiego, a taki na przykład Michał Rzymyszkiewicz zaczął polityczną karierę od wycięcia z miejskich planów Trasy Kościuszki, drugiej pod względem ważności trasy wschód zachód w Toruniu (dróg zabraknie by mógł się wybić ponad poziom radnego w powiatowym mieście). Łukasz Walkusz to wychowanek Całbeckiego i będzie nim jeszcze długo sterowany, a gdy się uniezależni będzie miał głowę tak wypchaną pomysłami podobnymi do tramwaju do Bydgoszczy, że pożytku z niego nie będzie. Reszta również nie ma ani kwalifikacji ani wiedzy, ani możliwości podejmowania samodzielnych decyzji. Decyzje inwestycyjne i budżetowe Torunia mają i będą miały wymiar polityczny i widowiskowy.
Nawiasem mówiąc, nie mogę przeglądać fejsa radnych. Nie mogę, bo nie mogę słuchać jak Rzymyszkiewicz mówi o wzroście gospodarczym, o PKB, o reformie emerytalnej. Nie daję rady, mimo starań, nie jestem w stanie sobie go wyobrazić "wyżej", tzn. nie mógłbym za, dajmy na to lat dziesięć, słuchać relacji z takich wywodów w polskim parlamencie, skoro nie wyrabiam patrząc jak Jan Krzysztof Bielecki układa emerytalne klocki w TVN24 (polecam link, warto posłuchać tego języka; zwróćcie uwagę na znaczące pauzy w chwilach gdy miałoby paść słowo "zabrać" lub "wydać").
Nawiasem mówiąc, nie mogę przeglądać fejsa radnych. Nie mogę, bo nie mogę słuchać jak Rzymyszkiewicz mówi o wzroście gospodarczym, o PKB, o reformie emerytalnej. Nie daję rady, mimo starań, nie jestem w stanie sobie go wyobrazić "wyżej", tzn. nie mógłbym za, dajmy na to lat dziesięć, słuchać relacji z takich wywodów w polskim parlamencie, skoro nie wyrabiam patrząc jak Jan Krzysztof Bielecki układa emerytalne klocki w TVN24 (polecam link, warto posłuchać tego języka; zwróćcie uwagę na znaczące pauzy w chwilach gdy miałoby paść słowo "zabrać" lub "wydać").
* * *
Grzegorz Giedrys pisze, że wszystko jest polityką. Nasza demokracja nie ma jeszcze 25 lat a Giedrys już się nią zmęczył. Redaktorze, Polski nie stać na to, aby wszystkie potrzeby swoich obywateli zamieniać w politykę. O postpolityce można mówić, gdy osiągniemy poziom życia w Europie Zachodniej - wówczas dziennikarz będzie mógł zwolnić się z umysłowej pracy i rozumieć politykę jako dyskusję w knajpie przy wódce. Grzegorz, nie stać nas na ten poziom dyskusji, jaki serwujesz na blogu, tym bardziej że np. w sprawie łódzkiej działalności Żydowicza pominąłeś w zasadzie wszystko, co nadawało jej wymiar wizji sprowadzając jego pomysły do organizacji festiwalu. Nie stać nas nas na takich polityków jakich Toruń wysyła do Warszawy, mamy zbyt wiele do zrobienia, a czas ucieka. Jeśli w ciągu 10 lat nie zbudujemy silnego gospodarczo i społecznie państwa z dojrzałą demokracją to być może sprzyjające nam dziś okoliczności geopolityczne ustaną. Nie zbudujemy go określając "inwestycjami" wydatki jakie proponują i realizują Zaleski, Całbecki, Lenz.
* * *
Przyszłość? Toruń ugrzęźnie w drogowych korkach. Połączone Ministerstwo Rozwoju Regionalnego i Infrastruktury nie zapewni nam rozwoju - może zapewnić tylko infrastrukturę. Bydgoszcz będzie dalej pozyskiwać środki europejskie dzięki firmie PESA i rozpocznie realizację ambitnego programu rewitalizacji wspólnie z Markiem Żydowiczem. W tym czasie Całbecki z Lenzem będą wspólnie z Zaleskim budować Trasę Wschodnią, lecz nie namówią naszych sąsiadów do wspólnej realizacji metropolitalnych pomysłów takich jak tramwaj do Bydgoszczy. Słusznie. Lenz zabezpieczy się eurodietą i mielibyśmy z tego jakiś pożytek, gdyby jego miejsce zajął ktoś, z kim w ogóle można o problemach Torunia rozmawiać. Nie zajmie, będziemy czekać i patrzeć jak wysoko wzbije się jeszcze Zaleski w swoich pomysłach inwestycyjnych zanim na ziemię sprowadzą go konsekwencje ich realizacji.
Mam nieodparte przekonanie, że to potrwa długo, ale wcale nie tak długo, by człowiek równie niecierpliwy, jak ja, nie był w stanie tej chwili doczekać.
Mam nieodparte przekonanie, że to potrwa długo, ale wcale nie tak długo, by człowiek równie niecierpliwy, jak ja, nie był w stanie tej chwili doczekać.
Żaden urząd w Polsce, ani jedna prokuratura, nawet żadna instytucja europejska nie podjęły się rozstrzygnąć kwestii prawidłowości wyboru lokalizacji mostowej, która moim zdaniem obarczona niegospodarnością. Winą za ten stan rzeczy obarczam polityków partii rządzącej, którzy tworzą ustrój i praktykę administracyjną.
OdpowiedzUsuńuzupełniłem powyższy wpis kilkoma akapitami.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że takie teksty coś wnoszą do naszej dyskusji o samorządzie.
Wierzę, że wnoszą coś do polityki. Rzeczywiście, osiągnęła ona w Polsce niepokojące dno i to nie tylko, nie przede wszystkim, za sprawą opozycji, która mnie rzeczywiście przeraża. Rządząca w Polsce partia źle realizuje interes państwa, dobrze realizuje interes własny, partyjny, prywatny interes swoich działaczy.
To nie jest do zaakceptowania i o tym będę pisał na blogu, choć nie tak często jak dotychczas.
Brzeziński o Ukrainie, czyli czego nie rozumieją politycy Platformy Obywatelskiej.
OdpowiedzUsuńhttp://geopolityka.net/ukraina-jako-sworzen-geopolityczny/
"Ukraina, nowe, ważne pole na szachownicy eurazjatyckiej, jest sworzniem geopolitycznym, ponieważ samo istnienie niepodległego państwa ukraińskiego pomaga przekształcać Rosję. Bez Ukrainy Rosja przestaje być imperium eurazjatyckim: może wciąż próbować zdobyć status imperialny, lecz byłaby wówczas imperium głównie azjatyckim, stale wciąganym w rujnujące konflikty z od niedawna suwerennymi narodami Azji Środkowej, które nie pogodziłyby się z utratą niepodległości i byłyby wspierane przez bramie kraje islamskie na południu. Chiny także sprzeciwiałyby się restytucji rosyjskiej dominacji w Azji Środkowej, gdyż są coraz bardziej zainteresowane nowymi niepodległymi państwami położonymi na tym obszarze. Jeżeli jednak Moskwa ponownie zdobędzie władzę nad Ukrainą, wraz z pięćdziesięcioma dwoma milionami jej obywateli, ogromnymi bogactwami naturalnymi oraz dostępem do Morza Czarnego, automatycznie odzyska możliwość stania się potężnym imperium spinającym Europę i Azję. Utrata niepodległości przez Ukrainę miałaby natychmiastowe konsekwencje dla Europy Środkowej, przekształcając Polskę w sworzeń geopolityczny na wschodniej granicy zjednoczonej Europy."
@Grzegorz Giedrys. Nie napisałem, że Tusk mógłby zakończyć konflikt na Ukrainie. Wyjaśniałem ci, że wizja Żydowicza w Łodzi wykraczała poza organizację festiwali - gdybyś odrobinę wiedział, o czym piszesz, nie postawiłbyś tezy, którą postawiłeś.
Nie poruszam wydarzeń na Ukrainie na blogu bez powodu. Staram się pisać o rzeczach ważnych, których znaczenie się nie dostrzega. Nie dlatego, żeby "dla zasady dowalić Platformie", jak się tobie wydaje. Jej politycy naprawdę nie rozumieją jak ważną dla Polski sprawę przegrywają. Nie rozumieją też dlaczego ją przegrywają. Wierz mi, że ja im więcej wyjaśniam, ale zdawało mi się, że nie muszę tłumaczyć tobie.
Reforma emerytalna czy sprawa stowarzyszenia Ukrainy z Unią to nie są sprawy błahe. W wymiarze lokalnym błahą sprawą nie jest most, choć wam w wyborczej chyba się wydaje, że "to wyłącznie polityka".
Tylko Jackowi Saryuszowi Wolskiego i politycznej gromadzie z PO wydawało się, że Rosja pozwoli Ukrainie podpisać układ stowarzyszeniowy, że pozbawi się swojej mocarstwowości (którą kiedyś straci, trwając przy obecnej polityce). Wyobraź sobie, Grzegorz, że w tej dyplomatycznej grze, w zrozumieniu tej układanki, wystawiamy takiego zawodnika jak Tomasz Lenz. Problem polega na tym, że my rzeczywiście nie mamy dyplomacji, która wchłania to, o czym pisze Brzeziński. Problem polega też na tym, że my jej nie chcemy stworzyć bo przecież nie jest w stanie tego zrobić Tomasz Lenz.
UsuńCała rzecz w tym, że wiedza, która powinna być niejako elementarzem naszych polityków jest im całkowicie obca. To, że ja piszę o tym na blogu, a nie znajduję takich dyskusji w publicystyce, jest nie do pogodzenia z oczekiwaniem skutecznej, normalnej, racjonalnej polityki.
@Giedrys: "Tusk mógłby zakończyć konflikt na Ukrainie. O RLY?"
UsuńNie chodzi o to, że mógłby. Chodzi o to, że powinien rozumieć, że nie powinien do niego dopuścić, że powinien rozumieć, że on do niczego dobrego nie prowadzi. Oni powinni rozumieć, jak ważna to jest dla nas sprawa.
Najbardziej wstyd mi jest za to, że ci ludzie na Majdanie tak bardzo potrzebowali pomocy. Tak jak my w latach 80'tych, jak w 89 roku.
UsuńA czego ty wymagasz od członków Partii Oszustów, aby się pokajali i przeprosili za to co wyprawiają, jak doprowadzili swoimi nieudolnymi rządami kraj do ruiny? Ich nie obchodzi co pisze prasa, dla nich są ważne stanowiska i kasa. "Rząd się sam wyżywi" - jak mawiał Jerzy Urban. W życiu cały czas realizują plan "Wisła" - trzymać się koryta i pogłębiać dno.
OdpowiedzUsuńJak mawiał Marszałek Józef Piłsudski:
"Raz się skurwisz, kurwą pozostaniesz!
Rzeczpospolita to wielki burdel, konstytucja to prostytutka, a posłowie to kurwy! Parlamentarzyści to publiczne szmaty! "
A z Całbeckim wódki nie pij, bo zaszkodzi Tobie .
miernota tylko tam moze sie przebic gdzie ma do czynienia z jeszcze wiekszymi miernotami.
OdpowiedzUsuńjakimi miernotami musza byc Marszalek i cala ta 'opozycja' w toruniu jesli blyszczy w tym towarzystwie Zaleski?
Jaka to jest "opozycja" wobec Zaleskiego? Żadna! Wchodzą w dupę Zaleskiemu bez wazeliny...
UsuńWszystko to święte co powie Zaleski,
bo CG, SLD, PO, PiS to jego pieski...