Most na Waryńskiego

Most na Waryńskiego
Lata 70. Rys. inż. A. Milkowski. Sensowna lokalizacja trasy mostowej (zmieniona przez Zaleskiego)

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Ukraina: Nie wystarczy otworzyć drzwi


Obawiam się, że polski rząd doszedł do wniosku, że sytuacja na Ukrainie rozwiąże się sama.



Owszem, prędzej czy później ta sytuacja rozwiąże się, ale jeśli nie podejmiemy żadnych działań to Ukrainę stracimy. Działania nie mogą polegać tylko na deklaracjach, zachętach i oświadczeniach. Rząd Tuska nie był przygotowany na sytuację, którą teraz mamy mimo, że polskie służby dyplomatyczne mogły i powinny były ją przewidzieć. Moskwa jest przygotowana na każdą sytuację, a takie wydarzenia jakie mają miejsce obecnie na Ukrainie imperialny rosyjski aparat dyplomatyczny przerabiał dziesiątki razy w swojej liczącej setki lat historii. Tusk jest bardzo naiwny i nierozgarnięty w polityce zagranicznej, Sikorski nigdy się nie nauczył tego, co powinien wiedzieć szef MSZ.

Bardzo życzę temu rządowi, żeby zakończył konflikt wewnętrzny na Ukrainie sukcesem, ale nie wierzę, że mu się to uda. Dlatego piszę w tak nieprzychylny temu gabinetowi sposób - liczę, że takie blogonotki mogą zmienić rzeczywistość, telepatycznie przekazać pewne myśli i natchnąć ludzi w Platformie do działania. Za chwilę stracimy Ukrainę.

Sikorski przed chwilą stwierdził, że ukraiński rząd go zapewnił, że nie wprowadzi stanu nadzwyczajnego. Na miejscu Janukowycza, też bym tak mówił, a potem użył siły twierdząc, że to nie jest stan wyjątkowy tylko przywrócenie porządku na ulicach.


Z drugiej strony, premier Janukowycz może czekać, opozycja będzie prowadziła strajk generalny, konflikt będzie się przeciągał a ludzie stopniowo zaczną tracić siły. Nie ma znaczenia, czy potrwa to tydzień, miesiąc, czy rok - ostatecznie na Majdanie zostanie garstka, której pozostali Ukraińcy wcale nie będą okazywać uznania (nikt nie chce się czuć gorszym patriotą od sąsiada).


* * *

Mam wrażenie, że Tusk i Sikorski nie rozumieją, że oba te scenariusze oznaczają koniec ukraińskiego marzenia o integracji europejskiej. Unia złożyła swoją ofertę, Ukraina jej nie przyjęła. Dalsze negocjacje będą toczyć się na linii Kijów-Moskwa i w krótkim czasie na naszej wschodniej granicy będziemy mieli drugą Białoruś z jakimś wcieleniem Łukaszenki, który na żadne manifestacje na Majdanie już nie pozwoli.

* * *

W TVN24 słyszałem wywiad z Jackiem Saryuszem-Wolskim, eurodeputowanym PO. Muszę przyznać, że jest to jedna z osób do których odczuwam ogromną niechęć. Gdy mówi coś, z czym się zgadzam, natychmiast zaczynam powątpiewać w trafność swoich poglądów na ten temat. Nie znoszę go od czasu jego działalności w okresie koalicji AWS-UW, mówił wówczas dużo rzeczy oczywistych z przekonaniem, że swoją wnikliwością przybliża nam zawiłości europolityki. Potem trafił do Brukseli i jak go kiedyś zobaczyłem w telewizji, gdy spacerował w sąsiedztwie jednej z siedzib instytucji europejskich wywijając laską niczym angielski dżentelmen stwierdziłem, że nigdy już nie zmienię zdania o tym mitomanie. Uwierzył w swoje wyobrażenie o sobie.

Na antenie TVN24 Saryusz-Wolski mówił o Ukrainie bzdury. Twierdził, że Polska dopiero po wielu latach od stowarzyszenia dostała kwotę, jakiej oczekuje od Unii Ukraina. Uznał ofertę finansową Unii dla Ukrainy za wystarczającą argumentując, że ogromna pomoc dla Grecji była przekazana przez państwa strefy Euro, a nie Unię Europejską. Twierdził - jak wszyscy w PO - że "drzwi dla Ukrainy są otwarte".

Tak mogą mówić Niemcy czy Francuzi: zostawiliśmy Ukrainie otwarte drzwi. W interesie Polski jest Ukrainę przez te drzwi wepchnąć. Ukraina nie da rady sama przez nie przejść!

* * *

Saryusz-Wolski, ale też w pewien sposób Olechowski i większość polityków PO uważa, że zrobili wystarczająco, a reszta jest po stronie Ukrainy. Z tego wynika obecna sytuacja, tzn. racjonalny Janukowycz takiej umowy nie podpisze, więc ludzie wychodzą na ulice. Jeśli to jest plan PO dla Ukrainy to ją bezpowrotnie stracimy. 

Najpierw trzeba wiedzieć, że Ukraina jest w fatalnej sytuacji gospodarczej, potrzebuje dużej gospodarczej pomocy. Jednocześnie grozi jej wojna gospodarcza z Rosją w przypadku podpisania układu stowarzyszeniowego z Unią i Ukraina tę wojnę przegra. Polska, Czechy, Słowacja, kraje bałtyckie, nawet Bułgaria i Rumunia, czyli wszystkie inne byłe satelity ZSRR były w stanie samodzielnie zmodernizować swoje państwa i gospodarki. Ukraina - ze względu na bliskie sąsiedztwo z Rosją oraz znaczenie gospodarcze i militarne dla Rosji - nie jest w stanie samodzielnie wejść na drogę reform i modernizacji państwa. Ukraina nie wdroży samodzielnie standardów europejskich. Drzwi dla Ukrainy mogą być otwarte, ale Ukraina jest trzymana za koszulę przez Kreml. Nawet największy zryw europejski na Majdanie rozbije się o realia wynikające z wyzwania jakim są reformy gospodarcze i polityczne.

Politycy PO nie rozumieją zaś w jak trudnej sytuacji finansowej jest dziś Ukraina - to kryzys grożący niewypłacalnością państwa. Abstrahując od kwestii podpisania układu stowarzyszeniowego, Ukraina po prostu potrzebuje dziś pomocy finansowej i o taką pomoc występuje. Sikorski odesłał Janukowycza z kwitkiem, Unia zasłania się "procedurami". W tej sytuacji jedynym rozwiązaniem jest szczyt przywódców europejskich, w wyniku którego Ukraina otrzyma pomoc tak, jak dostała ją Grecja. Jeśli Unia takiej pomocy nie przekaże to ukraińskie problemy finansowe i gospodarcze rozwiąże Rosja: obniżając ceny gazu, rozkładając płatności w czasie, przekazując skromną, ale wystarczającą płynność finansową, zwiększając import.

* * *

Nie mieści mi się w głowie to, że politycy PO tak lekceważą kwestie realnej pomocy dla Ukrainy. Moim zdaniem po prostu nie rozumieją sytuacji i myślą schematami - tak jak Saryusz-Wolski, który oczekuje, że Ukraina z entuzjazmem podejmie się trudu przyjmowania unijnego acquis. Bo tak robiła Polska! Co za bzdura.

Nie ma dla mnie znaczenia, jak Ukraińcy wykorzystają te 5-10 mld pomocy z Unii Europejskiej. Mogą je nawet stracić - ważne żeby Ukraina przetrwała i obroniła swoją suwerenność i demokrację i wyszła z przekonaniem, że może liczyć nie tylko na Rosję, ale także na Unię Europejską. To jest naprawdę skromna kwota w skali Unii, a zarazem niezbędna, aby Ukraina nie stała się następną Białorusią.

Rząd Tuska musi natychmiast przystąpić do działania w sprawie Ukrainy, zmienić swoją strategię. Paradoksalnie, można tę trudną dla nas obecnie sytuację obrócić na naszą korzyść, tzn. kraje Unii przyjmą plan pomocy finansowej dla Ukrainy w ramach układu stowarzyszeniowego, opozycja i Janukowycz wspólnie ogłoszą zwycięstwo suwerennej, jednej Ukrainy. Tak naprawdę nie ma już teraz odwrotu: albo Ukraina będzie europejska, albo jej nie będzie, będzie rosyjska. 



6 komentarzy:

  1. Tak naprawdę to Unia nie ma żadnych instrumentów aby pomóc Ukrainie; mogą to zrobić poszczególne państwa, ale nie Unia jako byt instytucjonalny. Cieszę się, że z Brukseli popłynęło zaproszenie dla Ukrainy, wczoraj pisałem jak ważny byłby taki gest.

    Najgorsze dla nas jest to, że tę sytuację na Ukrainie szybko rozwiązać mogą Niemcy. Gdybyśmy przekonali Niemców do unijnej pomocy dla Ukrainy pozostałby już tylko do rozwiązania tak naprawdę tylko konflikt na linii Partia Regionów (Janukowycz) - opozycja.

    Wydaje mi się, że Niemcy nie pomogą. Sądzę, że niemieccy politycy spodziewali się, że Ukraina odrzuci stowarzyszenie z Unią w tym kształcie, jaki został zaproponowany, wiedzieli, że takie "otwarcie drzwi" do UE to dla Ukrainy za mało. Niemcom, z bardzo różnych i ciekawych zresztą przyczyn, zależy na współpracy z Rosją.

    Bez Niemców przekonanie Unii aby pchnąć Ukrainę w stronę drzwi do Unii będzie praktycznie niemożliwe, niestety. Należy jednak za wszelką cenę próbować (gdyby politycy i dyplomaci polscy dobrze przygotowali zaplecze dyplomatyczne do procesu podpisywania układu stowarzyszeniowego to byśmy nie byli w tej sytuacji, tzn. że gra toczy się o bardzo wysoką dla nas stawkę).

    Nie będę tutaj rozpisywał możliwych kierunków działań dla polskiej dyplomacji; to trochę jak opowiadanie co się widzi na mapie w paint'cie (po czym na ogół słyszę niezbyt przekonujące: "phi, też to widziałem, to takie oczywiste").

    Istotne jest po prostu to, że Europa jest jednak bardzo skomplikowanym tworem politycznym, w którym ściera się bardzo dużo interesów, co oznacza, że zawsze można znaleźć pomysł na jakieś nowe polityczne rozwiązanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie oceniam ludzi, po tytułach, jakie im gazety przyprawiają. Piotr Kościński - ekspert PISM - powiedział więcej, niż w tym artykule:

    http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,15062924,_Nawet_jesli_teraz_sie_nie_powiedzie__to_moze_sie.html

    - Rokowania są lepsze i gorsze. Ale jedno jest pewne: Ukraińcy już raz wyszli na ulicę i spowodowali zmianę. Sfałszowane wybory odwołano i zarządzono kolejną turę. Oni o tym pamiętają i nawet jeśli teraz się nie powiedzie, to może się powieść trochę później. Ukraina to nie jest Rosja, to nie jest Białoruś - podsumował Kościński.

    ------
    Mam zgoła odmienne zdanie: albo teraz dokonamy zbliżenia z Ukrainą, albo zostawimy ten kraj z jedyną sensowną ofertą, tzn. uzyskaniem pomocy z Rosji, co z czasem będzie prowadzić do takiego zaciśnięcia stosunków między tymi krajami, że integracja Ukrainy z Unią będzie utopią.

    Ekspert PISM niestety nie powiedział nic interesującego w tym wywiadzie, co raczej utwierdza mnie w złej ocenie polskiego przygotowania do prowadzenia swoich spraw zagranicznych. Dziennikarze piszą ciekawsze analizy.

    OdpowiedzUsuń
  3. I tu ciekawostka, wrzuciłem nazwisko eksperta pism do googla i wyskoczył mi artykuł Piotra Kościńskiego z lutego 2012 roku:

    http://www.rp.pl/artykul/0,811102.html

    Od lat nie było tak źle w stosunkach Polski ze wszystkimi naszymi sąsiadami za wschodnią granicą – pisze publicysta „Rz"
    Białoruś – dramat. (...) Litwa – co prawda członek UE, ale stosunki na linii Warszawa – Wilno są najgorsze od wielu lat. Rosja – na szczęście ostatnio bez żadnych dramatycznych problemów, ale wiadomo, trudno powiedzieć, że stosunki polsko-rosyjskie układają się rewelacyjnie.

    Do niedawna wielką nadzieję dawała Ukraina. Prezydent Wiktor Janukowycz co prawda miał etykietkę „prorosyjskiego", ale demonstrował wolę integracji z UE. Układ stowarzyszeniowy Ukraina – UE był prawie gotowy i wydawało się, że zostanie parafowany jeszcze podczas polskiej prezydencji w Unii. Niestety, od chwili gdy główna polityczna konkurentka Janukowycza Julia Tymoszenko trafiła do więzienia, sprawa zaczęła się gmatwać.

    A w minioną środę podczas spotkań ministra Sikorskiego w Kijowie powiało chłodem i stało się jasne, że „europejska perspektywa „ naszego wschodniego sąsiada stanęła pod wielkim znakiem zapytania. Dość symboliczny był fakt, że szef ukraińskiej dyplomacji nazwał polskiego gościa drogim kolegą. Podczas poprzednich spotkań ministrowie mówili o sobie "mój przyjaciel".

    Co to wszystko oznacza? Wniosek jest prosty. Polską dyplomację czeka na Wschodzie dużo więcej pracy niż dotąd. I nie tylko dyplomację. Prezydenta, premiera, innych ministrów. Także senatorów i posłów. Oraz organizacje pozarządowe.

    ======
    gdzie ta praca? Czy jej efektem jest wyjście ludzi na ulice na Ukrainie?

    Przypomnę, że Janukowycz pierwotnie deklarował, że umowa stowarzyszeniowa zostanie podpisana przed zakończeniem polskiej prezydencji w Unii Europejskiej (druga połowa 2011 roku).

    Cały 2012 roku polska dyplomacja wykorzystała na co? Na negocjacje układu, który ostatecznie został odrzucony? To nie jest skuteczna dyplomacja. W innych sprawach można się pomylić, w dyplomacji błędy popełnia się tylko raz.

    -------




    OdpowiedzUsuń
  4. Od 2009 roku Ukraina znalazła się silnym gospodarczym a obecnie także finansowym kryzysie, w połowie 2013 roku Rosja mocno ograniczyła import z Ukrainy. Kraj nie udźwignie sam ciężaru reform, już prosi o międzynarodową pomoc (a jeśli przyjdzie z MFW to raczej będzie mało skuteczna i bardzo bolesna).

    Polskim politykom wydaje się, że Janukowycz ma otwarte drzwi do Unii. Ależ skąd! On stoi pod ścianą. Jedynym rozsądnym dla niego wyjściem jest integracja z Rosją, a polska dyplomacja powinna zdawać sobie z tego sprawę przynajmniej od 12 miesięcy! Na pewno wiedzieli o tym dyplomaci niemieccy...

    Jeśli tak funkcjonuje służba zagraniczna Polski to zaczynam się bać, że podobnie jest z instytucjami od których zależy bezpieczeństwo państwa w dłuższym okresie.

    Mam wrażenie, że Platforma Obywatelska jest partią ludzi, którym zależy wyłącznie na swojej własnej karierze a nie mają nic do powiedzenia w sprawach kraju, są po prostu albo niekompetentni, albo niezainteresowani tymi sprawami. To zresztą widać, jak się posłucha tych ludzi w TV (ostatnio najczęściej widzę Julię Piterę, która na niczym się nie zna i nie jest zbyt lotnym umysłem, Stefana Niesiołowskiego, który z taką samą złością zwalcza dziś PiS jak kiedyś zwalczał liberalizm...i w zasadzie nikogo więcej).

    O tych karierowiczach z Torunia to nawet nie chce mi się gadać, bo to są spece wyłącznie od tworzenia klubów, wulkanizacji kół i wybierania się wzajemnie do różnych gremiów w których jest władza i możliwość rozdzielania stołków.

    OdpowiedzUsuń
  5. w sumie nie chciałem tego pisać, ale napiszę, bo każda teoria spiskowa w dyplomacji zbudowana jest na domniemaniach wartych dyskusji. A może było tak, że Rosja podkręciła kryzys gospodarczy na Ukrainie zaś Niemcy miały tego świadomość, a celem było doprowadzenie najpierw do fiaska negocjacji stowarzyszeniowych a następnie zablokowania pomocy zagranicznej dla Ukrainy (przez Niemcy), celem przejęcia przez Rosję wpływów na Ukrainie i realizowanie wspólnych gazowo-naftowych interesów o wymiarze przede wszystkim politycznym (kontrola dostaw) jak również gospodarczym (biznes) i oczywiście korupcyjnym (tajne konta)?

    Dyplomacja, zarówno ta jawna jak i tajna, powinna analizować wszystkie scenariusze, a tymczasem my dziś jesteśmy zaskoczeni i jakby przyzwyczajeni, że jesteśmy bezpieczni.

    OdpowiedzUsuń
  6. dlaczego delegacja ukraińska jedzie do Brukseli? Dlatego, żeby zrobić show pod tytułem: Unia nie chce Ukrainy, nie chce Ukrainie pomóc. To jest akt 1 końca w pełni suwerennej Ukrainy. Akt 2: Ukrainie pomaga Rosja.

    To jest najgorsza wiadomość dla Polski od początku III RP. Niewiarygodna niekompetencja rządu...

    OdpowiedzUsuń