Most na Waryńskiego

Most na Waryńskiego
Lata 70. Rys. inż. A. Milkowski. Sensowna lokalizacja trasy mostowej (zmieniona przez Zaleskiego)

niedziela, 18 stycznia 2015

Duda


Mylę Piotra Dudę z Andrzejem Dudą.
I chyba o to chodzi.

Gdy Andrzej Duda, szef Solidarności, zapowiadał strajk generalny w którym miały wziąć udział grupy zawodowe ze średnim wynagrodzeniem dwa razy wyższym od średniej krajowej, cieszące się największymi przywilejami społecznymi dzięki czemu średnio na rękę dostają ze 3-4 razy więcej niż osoby, które nie są zatrudnione w rolnictwie, górnictwie czy energetyce miałem wrażenie, że słowa te padają z ust kandydata PiS na prezydenta RP, Piotra Dudy.






Sondażowa słabość partii lewicowych staje się wtedy jasna. Lewica straciła na rzecz prawicy ścigającej się o poparcie elektoratu który uparcie tytułuje się "ludźmi pracy" a który dzięki politycznej skuteczności swoich hojnie wynagradzanych reprezentantów zdołał wywalczyć sobie przywilej sięgania do kieszeni ludzi pracy - a to po dotacje do wykonywanej pracy, a to po honoraria za wstrzymanie się od wykonywania pracy, gdy poziom wynikających z niej strat gospodarczych staje się zbyt duży.

Nie łudźmy się, że górnicy, rolnicy i energetycy są na utrzymaniu korporacji, przedsiębiorców czy kapitalistów bo ci schronili się za różnymi tarczami podatkowymi a nawet nauczyli wyciągać VAT należny skarbowi państwa. To już nie są drobne sumy tylko dziesiątki miliardów które nawet w małym Toruniu zapewniły wcześniejszą emeryturę wielu bywalcom samorządowych salonów. Nie chodzi o ten rodzaj cwaniactwa który chroni żonę ministra Nowaka kosztem ludzi, którzy są bohaterami artykułu o działalności gdańskiej skarbówki, chociaż biznesmeni od przekrętów podatkowych też nie mogliby funkcjonować bez politycznej protekcji. Różni ich rząd wielkości kwot, które wchodzą w grę, a który pozwala zastąpić frazes o wspieraniu małej i średniej przedsiębiorczości poważniej brzmiącym sloganem o "przyciągania inwestorów".

* * *

Grupy, które Duda chciał zmobilizować są na utrzymaniu tych wszystkich, którzy pracują na umowach agencyjnych, na etacie (choćby na czas określony) lub otworzyli własną działalność w inkubatorze sfinansowanym ze środków europejskich. Tych, którzy dostają (lub sami sobie muszą wypracować) pensję z której następnie nasi mężowie stanu ściągają składki na ZUS, na NFZ, podatek dochodowy a potem w kolejności: najpierw akcyzę (głównie na na paliwo) a potem jeszcze VAT od konsumpcji która obejmuje 100% dochodu na rękę, tego co zostało po wcześniejszym opodatkowaniu (zdecydowana większość ludzi pracy nie posiada żadnych oszczędności tylko kredyt hipoteczny na mieszkanie).

* * *

Wracając do Dudów, zastanawiam się na ile zamierzona przez Kaczyńskiego jest ta zbieżność nazwisk dwóch lokomotyw wyborczych PiS w nadchodzącej kampanii. Z jego perspektywy to pewnie celny cios. Z mojej: gwarancja porażki PiS w nadchodzących wyborach. 

Czy Duda związkowiec, wraz ze swoim Kukizem, starają się zaimponować pracującej, płacącej podatki i spłacającej kredyty mieszkaniowe części społeczeństwa gotowością do wyprowadzenia na ulice ludzi ze średnim wynagrodzeniem dwa razy od nich wyższym by potwierdzić złożone tym uprzywilejowanym grupom nierealne gwarancje ofiarowane przez liberalny rząd na ołtarzu demokratycznych wyborów? Nie ma lepszej drogi by przegrać te wybory, tzn. zdobyć parę punktów więcej niż w sondażach i na trwale zająć opozycyjne ławy w parlamencie na kolejne cztery lata.

Nie zdumiewa mnie więc postawa liderów dołującej w sondażach lewicy, którzy pochylają się nad losem człowieka pracy wystawiając przeciw tym dwóm Dudom blond Dodę. Nie spodziewałem się więcej po podstarzałych komuszkach, którzy tak zmodernizowali polską lewicę popijając szampana i wsuwając kawior, że znalazła się na granicy progu wyborczego. Zostawiam ich z satysfakcją z tego, że wszystkie inicjatywy ich kolegów którzy próbowali lewicę zmieniać opuszczając szeregi SLD skończyły się fiaskiem. To ich jedyny sukces w ostatnich latach, ale nie mogło być inaczej skoro nawet ich najbardziej medialny grubas zaczął zakładanie nowej lewicowej komórki od narzekania na wysokość poselskiej diety. 

* * *


Nie ukrywam, że już zdecydowałem jak głosować w nadchodzących wyborach. Kiedyś bym miał do siebie pretensję zostając w domu; teraz mam zamiar obnosić się swoją polityczną apostazją.

Adam Michnik w noworocznym orędziu stwierdził, że tacy jak ja chcę koniak gdy do wyboru jest tylko kawa i herbata. Nie, nie chcę koniaku, ja po prostu nie lubię bawić w towarzystwie, które raczy się koniakiem kupionym kartą kredytową NBP czy ministerstwa finansów serwując społeczeństwu kawę lub herbatę z dwiema kostkami hipokryzji: domagając się zapłaty 300 zł podatków rocznie od żony swojego skompromitowanego ministra od zegarków i  żądając 50 tys. zł od  małżeństwa emerytów, które nie złożyło jakiegoś durnego druku na czas i straci oszczędności życia.

Tęsknię za Balcerowiczem, który nie owijał w bawełnę i robił to, co obiecywał, że zrobi. Nawet ci, którzy się z nim nie zgadzają muszą go za to docenić. Balcerowicz nie broniłby by OFE siedząc w ławach opozycji by je zdemontować dochodząc do władzy.

Poza tym Balcerowicz jest merytoryczny a ja mam ogromny szacunek do fachowców w swoich dziedzinach (np. do mojego mechanika samochodowego, pana Sławka, czy do dentystki, pani Ani, która mi uratowała pozostałości zęba). Tymczasem w szeregach koalicji na szczeblu centralnym i samorządowym takich fachowców nie widzę (np. przy spadających cenach węgla pełnomocnik rządu próbował naprawiać kopalnie poprzez ich zamykanie zamiast przez podnoszenie efektywności pracy, co robią wszyscy inni gracze na tym rynku a swoją "strategię" uzasadniał możliwością "sięgnięcia po dotację z Unii"; dobrze, że się ostatecznie z tego wycofał).

Nie jest to więc tylko kwestia tego, czy podadzą kawę czy herbatę. Jeśli nastawiasz się na espresso a przynoszą zimną lurę z fusami to nawet najlepiej udająca, że nic się nie stało obsługa nie skłoni mnie bym zrezygnował z próby wejścia w rolę Magdy Gessler.

Rządząca koalicja nie zamierza podnosić efektywności pracy w Polsce. Nie chodzi tylko o górnictwo, rolnictwo czy energetykę. Rządząca koalicja ma w dupie efektywność pracy we wszystkich sektorach gospodarki, a to dla mnie oznacza niższą dynamikę realnych dochodów i życie na kredyt, które skończy się kryzysem zadłużenia i inflacją zanim doczekam do wieku emerytalnego (po ostatniej tzw. "reformie" nie łudzę się, że "tam coś jest", tzn. że po przejściu "na drugą stronę" wieku emerytalnego i zwolnieniu etatu jest dla mnie jakieś inne życie).

3 komentarze:

  1. Szanse na to, że prezydentem kraju zostanie kto kto kojarzy się z próbą organizacji strajku generalnego są bliskie zera. Podobnie nikłe szanse ma pani Ogórek. Opozycja nie jest więc żadną realną alternatywą dla koalicji, nie stanowi dla niej zagrożenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że PiS i PO idą w rywalizację o względy działaczy związkowych a SLD bezradnie się temu przygląda. Wyborczy trailer nie wyciąga mnie do kina.

    Najbardziej żałuję tego, że PiS nie potrafi wyjść poza schemat. Dla Kaczyńskiego to ostatnie wybory i ostatnia szansa. Oddaje je lekką ręką, gra zachowawczo, nie podejmuje ryzyka, jest do bólu przewidywalny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zaskoczenie ze strony lewicowych satyrów którzy nie mogą się pogodzić z tym, że w tym wcieleniu już nigdy nie będą playboyami polskiej sceny politycznej przypomina mi, że też nie robię się młodszy. Pani Ogórek nie ma tego czegoś czego szukam.

      Usuń