Most na Waryńskiego

Most na Waryńskiego
Lata 70. Rys. inż. A. Milkowski. Sensowna lokalizacja trasy mostowej (zmieniona przez Zaleskiego)

poniedziałek, 13 października 2014

Strategia dla Torunia 2020


Podnoszę rękawicę. 

I rzucam wyzwanie Michałowi Zaleskiemu 
oraz Piotrowi Całbeckiemu, ich programowi 
rozwoju gospodarczego dla Torunia.


Powiedzmy, że jestem lokalnym policy-makerem odpowiedzialnym za program rozwoju gospodarczego miasta. Co jest moim priorytetem  i jak mam zamiar go zrealizować?


Załóżmy przez moment, że któryś z samorządowców rzeczywiście poprosiłby ekonomistę lub zespół ekonomistów o przygotowanie programu rozwoju gospodarczego miasta czy regionu. Mówimy czysto hipotetycznie - nie znam bowiem samorządu w Polsce którego strategię rozwoju przygotowywaliby ekonomiści.

Nasi samorządowcy są najmądrzejsi na świecie - na szczeblu gminy, powiatu, miasta i regionu doskonale radzą sobie sami. Nie potrzebują ekonomistów. Nie potrzebują fachowców od organizacji i zarządzania.

Mają przygotować strategię rozwoju? Udzielają zamówienia publicznego zgodnie z ustawą organizując przetarg. W Toruniu wygra go ten, kto zaproponuje najniższą cenę.

Scenariusz jest więc czysto hipotetyczny, w przestrzeni politycznej stworzonej przez Platformę Obywatelską scenariusz który przedstawiam jest wręcz kosmiczny. Ale spróbujemy.

* * *

Załóżmy, mimo wszystko, że jestem policy-makerem w mieście T.

Miasto T. ma 200 tys mieszkańców i aspiracje metropolitalne. Ma również dostęp do zewnętrznych źródeł finansowania i sytuację finansową umożliwiającą wydanie 3 mld złotych w ciągu 7 lat, między 2014 a 2020 rokiem.

Pieniądze publiczne są, to już coś. Jest ich bardzo dużo.

Moim zadaniem jest pokazanie na co je wydać.

* * *

A teraz zejdźmy na ziemię. Jesteśmy w Toruniu i plan na co wydać pieniądze już jest omówiony, przedyskutowany, wszechstronnie przeanalizowany przez zespół najlepszych ekonomistów w mieście, czyli ludzi wskazanych przez Michała Zaleskiego i Piotra Całbeckiego, działaczy partyjnych, lokalnych animatorów tworu pod nazwą Czas Gospodarzy oraz znajomych Piotra Całbeckiego (to się w zasadzie pokrywa).

Ich plan brzmi mniej więcej tak: Inwestycje, pierdu, pierdu. Inwestycje, sru-tu-tu.


Z mojej strony to wyglądałby zgoła inaczej.


* * *

Wybieram priorytet, czyli cel który jest zdefiniowany w sposób konkretny. Moim zadaniem jest realizacja jednego celu a nie realizacja pięćdziesięciu pięciu celów co jest wypaczoną formą formuły zrównoważonego rozwoju. Mój cel ma być osiągalny.

Osiągnięcie celu priorytetowego może wymagać realizacji bardzo wielu działań na wielu przenikających się płaszczyznach a więc postawienia sobie celów pośrednich, które prowadzą do osiągnięcia celu głównego. Cel główny jest jeden, konkretny, mierzalny, weryfikowalny.

Jeśli ktoś mówi, że wybuduje drogi, salę koncertową, halę sportową, zrealizuje działania na rzecz biednych, wykluczonych, ociepli szkoły i przedszkola to wciąż nie odpowiada na jedno proste pytanie: po co? Co chce osiągnąć?

Nie wystarczy mieć misję. Trzeba mieć cel określony w czasie.

Misja toruńskiego samorządu została w Strategii rozwoju określona w następujący sposób:


Misja samorządu
Misję samorządu miasta Torunia zdefiniowano w sposób następujący: 
"Misją samorządu jest to, aby uczynić Toruń miastem społeczności otwartej i przedsiębiorczej, która pamięta o dziedzictwie swoich przodków i wykorzystuje je do zbudowania nowoczesnego ośrodka kultury, nauki, gospodarki i turystyki, pełniącego rolę ośrodka metropolitalnego."
Wizja miasta

Wizję miasta Torunia w 2020 r., streszczono w następującej formule: 
"Toruń nowoczesnym miastem europejskiej przestrzeni rozwoju."

Niech to sobie tak zostanie jak jest; to bez znaczenia. To jest ozdobnik. Jedni na pierwszej stronie rysują szlaczki, inni tworzą kolorowanki, jeszcze inni wklejają obrazki a tu zabrał głos jakiś ekonomiczny poeta. Misja i wizja w strategii firmy mają moim zdaniem głównie znaczenie marketingowe bo misją firmy jest zawsze maksymalizacja zwrotu z kapitału. Otwierając Strategię rozwoju do 2020 chciałbym zobaczyć CEL.

W strukturze dokumentu oczywiście znajdziemy wstęp, analizę swot, wyzwania... to się składa na diagnozę. Mnie interesuje ten cholerny CEL na który mamy zamiar wydać 3 miliardy złotych w ciągu 7 lat.




W punkcie 7 pojawiają się priorytetowe kierunki rozwoju miasta a w punkcie 8 są wymienione cele.

No dobrze, czyli priorytetowym celem dla miasta jest...?

1. Toruń miastem kultury?
2. Toruń miastem turystyki?
3. Toruń ośrodkiem akademickim i miastem innowacyjnych przedsiębiorstw?
4. Toruń ośrodkiem metropolitalnym?

Co tu jest celem? Wszystko. Mydło i powidło. Zbudujemy salę koncertową i Toruń będzie miastem kultury (300 mln zł). Zbudujemy drogi i przyjadą do nas turyści (900 mln zł). 

Strategia rozwoju Torunia została napisana przez firmę zewnętrzną na zlecenie Prezydenta Miasta, którego zespół nie był w stanie jej przygotować. Cel główny tej strategii jest następujący: zostawić jak największą elastyczność działań i zagwarantować wykonanie strategii.

Nie jest to więc Strategia rozwoju miasta. To jest strategia utrzymania prezydentury przez Michała Zaleskiego dająca mu nieograniczone możliwości działania i sprzedawania jako sukces każdego unijnego aquaparku który wybuduje z dotacją na kredyt.

Pisanie Strategii rozwoju to ulubione zajęcie europejskich biurokratów którzy wymagają ich tworzenia od instytucji publicznych robiąc z tego warunek uruchomienia środków z europejskiego budżetu. Jest z tym tylko jeden problem: nikt tych strategii nie czyta. 

Nikt nie recenzuje tych strategii ani nie stawia sobie w nich innych celów niż wydanie kasy. W instytucjach europejskich czasem przyznają, że strategia lizbońska nie jest realizowana ale to nie wywołuje żadnej konstruktywnej refleksji w środowisku, które stołuje się w najlepszych knajpkach na koszt podatnika.

W efekcie toruński samorząd przygotowuje strategię, którą zawsze zrealizuje. Przygotowuje strategię w którą wbudowany jest mechanizm jej realizacji. Jeśli w 2020 roku wszystkie cele zostaną zrealizowane to Toruń będzie miastem turystyki, ośrodkiem metropolitalnym i miastem innowacyjnych przedsiębiorstw? A co dalej? Świat kończy się na 2020 roku?


* * * 

Dobra strategia powinna ujawniać umiejętności analitycznego myślenia. Zawsze wypływa z niej identyfikacja związków między między procesami zachodzącymi w otoczeniu. Czy ta identyfikacja jest prawidłowa przekonujemy się dopiero na etapie realizacji. 

To trochę jak gra w SimCity czy inną strategiczną grę ekonomiczną. Lech Kaczyński zaczął od wybudowania czterech posterunków i więzienia. Wygrał z Andrzejem Olechowskim osiągając czterokrotnie lepszy wynik. 

W zarządzaniu firmą zawsze chodzi o ustawienie celów w hierarchii - tak aby osiągnąć cel główny w określonym terminie. Hierarchia i harmonogram to podstawy strategii. Każdy menadżer przedstawi własne priorytety i własny harmonogram; coś trzeba wybrać i własnie ów wybór jest strategią. W przypadku strategii Zaleskiego w zasadzie nie ma dylematów co wybrać - wybieramy "wszystko".

Strategia napisana dla pana Michała Zaleskiego - jego wysokość sam nie pochylił się nad kartką papieru, bo jest człowiekiem czynu a nie słowa - nie jest strategią tylko zbiorem ogólników i życzeń, które mają mu pozwolić szastać pieniędzmi.


* * * 

Jak sformułowałbym cel strategiczny w T.
gdybym to ja był policy-makerem?

Określiłbym go w ten sposób: osiągnięcie na obszarze Torunia stanu 
pełnego zatrudnienia do 2014 roku.


Realizacja tego celu sprawi, że stanę się miastem kultury, sportu, turystyki i innowacyjnych przedsiębiorstw działających we współpracy z ośrodkiem akademickim. Może nie od razu, może w kolejnej perspektywie zmienię nacisk i wybiorę inny cel główny, bardziej infrastrukturalny, ale wówczas będę go w stanie zrealizować łatwiej i szybciej niż gdybym teraz zrezygnował z gospodarki i z rynku pracy. Jeśli zacznę od dróg skończę ze słabą i zadłużoną gospodarką - ale infrastrukturę będę miał świetną przez parę lat zanim się nie zestarzeje...

Moim zdaniem Michał Zaleski ściemnia, że ma strategię, wizję, misję. Moim zdaniem Michał Zaleski ma tylko hasła wyborcze.

* * *

Prezydent mówił w wywiadzie dla Tylko Toruń że ma możliwość wydania 3 mld zł. Marszałek planuje wydanie 8 mld zł. To by się nawet zgadzało: 3 mld w Toruniu, 4 mld w Bydgoszczy, 1 mld w biednych samorządach których nie stać na wkład własny (Grudziądz, Włocławek, Inowrocław i reszta świata). (Żartuję sobie, kasa pójdzie głównie na drogi, obwodnice itd.)


Podzielmy kwotę 2-3 mld złotych przez liczbę mieszkańców Torunia: to daje 10 tys zł na mieszkańca.

Podzielmy to przez liczbę bezrobotnych w Toruniu (8 tys, w porywach 10 tys osób)
http://wup.torun.pl/urzad/statystyki/liczba-bezrobotnych-w-wojewodztwie/


Otrzymujemy 200 tys zł na jedną osobę bezrobotną.

Załóżmy, że jestem bezrobotnym i dostaję pracę w pełni finansowaną z samorządu za wynagrodzeniem w wysokości 2 tys zł (zamiast zasiłku dla bezrobotnych, który kosztuje ok 700 zł przez, zdaje się, ok 3-6 miesięcy).

2 tys zł * 12 miesięcy * 8 lat = 192 tys zł.

(nie licząc oszczędności na zasiłkach)

Czyli Michał Zaleski chce wydać 3 miliardy złotych za które mógłby zatrudnić bezrobotnych po 2 tys zł miesięcznie przez 8 lat, czyli w latach 2014-2021.

Jeśli doliczmy składki, podatki i ubezpieczenia to okaże się, że możemy przez ponad 6 lat zatrudnić bezrobotnych za 2 tys zł na rękę miesięcznie.

Opłacamy urzędników z budżetu samorządu. Możemy płacić bezrobotnym. Nie muszą być zatrudnieni w urzędach, mogą być zatrudnieni w toruńskich firmach.

* * *

Są ograniczenia takie jak europejskie przepisy o pomocy publicznej które mówią (w uproszczeniu, bo są bardzo skomplikowane) o ok 50% subsydiowaniu pracy w MŚP, ale tak naprawdę uwarunkowania prawne nie są problemem. Nie ma też problemu pieniędzy; stać nas.

Problemy z realizacją takich działań są dużo większe i zupełnie innej natury, o czym za chwilę.

Powyższe zestawienia liczbowe to tylko ilustracja pokazująca jakimi kwotami obracamy. Okaże się, że nie musimy w nieskończoność subsydiować pracy bo dążąc do stanu pełnego zatrudnienia stworzyliśmy trwałe miejsca pracy (przy jakimś jobs turnover oczywiście). I one nie wymagają dalszego subsydiowania (z wyjątkiem krańcowej, najniższej efektywności).

Wypchnięcie gospodarki do stanu bliskiego pełnego zatrudnienia wymaga podjęcia skoordynowanych działań, których największą trudnością jest wpływanie na rynkowy mechanizm weryfikacji efektywności pracy.

Najważniejszą rolą rynku pracy - decydującą o poziomach wzrostu gospodarczego w długim okresie - jest weryfikacja efektywności pracy. Dobra alokacja zasobów na rynku pracy prowadzi do wysokiej efektywności pracy i szybkiego tempa wzrostu gospodarczego. Innymi słowy: jak wysyłasz ludzi na wcześniejszą emeryturę, dotujesz pracę pod ziemią (górnictwo) lub w ziemi (rolnictwo) to możesz zapomnieć o nowoczesnej gospodarce, biurowcach, nowych technologiach, przemyśle kreatywnym. 

Jeśli dotujesz pracę wymagającą wysokich kwalifikacji choćby sponsorując podnoszenie kwalifikacji przez pracowników to będziesz miał dużo wykwalifikowanych pracowników, a jak obciążasz tych najbardziej wykwalifikowanych i najbardziej efektywnych kosztami dotacji dla tych co grzebią w ziemi to będziesz miał gospodarkę niekonkurencyjną.

Drugim filarem tej polityki gospodarczej jest oczywiście konsumpcja; żeby to działało trzeba dochody zatrzymywać na lokalnym rynku a nie przepuszczać na zewnątrz. Subsydia muszą wracać, krążyć, dzięki temu będą stopniowo maleć.

* * *

Tak się zastanawiam, na ile ja teraz otwieram oczy takim samorządowcom z krwi i kości jak Piotr Całbecki i jego toruński team samorządowy, czy Michał Zaleski i jego gospodarska ekipa? Przypominam sobie ich wpisy o gospodarce na toruńskim forum Gazety Wyborczej i na ich profilach fejsbukowych. 

Mam wrażenie, że zabieram dzieci nieumiejące pływać nad jezioro bez kapoczka czy choćby dmuchanej kaczuchy.

* * *


Twierdzę, że problem biedy i bezrobocia jest problemem stworzonym przez policy-makers.

Może dlatego, że ludźmi łatwiej się rządzi gdy się boją. O pracę. Ja się boję o pracę. Jedni przedstawiciele toruńskiego samorządu wywalili mnie z pracy (w urzędzie) za sprawę toruńskiego mostu, która jest przekrętem, inni anonimowo na publicznym forum grozili, że nie znajdę pracy w całym województwie kujawsko-pomorskim.

Każdy strach można jednak przełamać.


* * *

Celem ekonomisty - za którego wieloletnią edukację zapłaciło państwo - jest rozwiązywanie problemów gospodarczych.

Ja wam swoją wiedzę i recepty oferuję gratis, moi rówieśnicy biorą za to pieniądze. Na tym blogu spłacam swoją edukację - nie wam, politykom, ale państwu, które mi ją dało, społeczeństwu które ją ufundowało.

Dają wam te recepty gratis niczego nie oczekując. I wkurza mnie, że wy to przeczytacie i to olejecie robiąc to, co robiliście w ostatnich latach.

* * *




1. Pieniądze wydane na zatrudnienie bezrobotnych młodych ludzi wracają do gospodarki lokalnej - zwłaszcza na wydatki pierwszej potrzeby, podstawowe. Pisałem o tym wcześniej.

2. To najlepsza inwestycja w lokalną gospodarkę - tworzymy kadry rynku pracy, ludzi umiejących pracować. Na studiach czy w szkole średniej człowiek nie uczy się jak być pracownikiem. To trzeba poznać

3. Tworzenie miejsc pracy ze środków publicznych musi mieć wyznaczony horyzont czasowy i trzeba minimalizować wpływ tej interwencji na równowagę rynkową rynku pracy - na niej praca bardziej efektywna jest zawsze wyżej wynagradzana i tego mechanizmu nie można niszczyć. Wyznaczanie kierunków stymulacji rynku pracy celem osiągnięcia odpowiedniej alokacji jego zasobów przy zastosowaniu precyzyjnych narzędzi z dużą ostrożnością jest zadaniem policy-makera którego celem jest duży wzrost gospodarczy w długim okresie

4. Alokacja subsydiów na rynku pracy kształtuje alokację zasobów pracy i alokację konsumpcji. Policy maker musi widzieć ten związek: jeśli subsydiuje jakąś pracę to w jej efekcie powstaje jakiś produkt lub usługa, który ma swoich konsumentów. 

5. Przyczyną długotrwałego braku równowagi w gospodarce - którą widzimy jako długotrwałą recesję poprzecinaną krótkimi fazami ożywienia z niskim tempem wzrostu gospodarczego w średnim i długim okresie - jest brak równowagi na rynku pracy. Interwencja musi więc dotyczyć rynku pracy

6. Unia Europejska rozkłada ręce, nie zna sposobu na walkę z bezrobociem. Nic dziwnego, najskuteczniejsza interwencja na rynku pracy ma charakter lokalny. W ten sposób realizowana jest polityka rynku pracy w Niemczech. Centralnie nie uda się zarządzać taką transformacją.

4. Mechanizm musi działać w ten sposób: zwiększenie zatrudnienia subsydiowanego prowadzi do podniesienia wynagrodzeń pracowników już zatrudnionych, a nie do ich zwalniania by skorzystać z subsydiów. 

Nie jest celem opisywanie tu szczegółowych założeń takiego programu bo są złożone. Chodzi w skrócie o to, żeby nie opłacało się zwalniać by brać subsydia - a takie zjawisko będzie występować w pewnej skali. Dlatego podkreślałem o konieczności działań precyzyjnych, przemyślanych.

Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że zjawisko wypierania pracy efektywnej pracą subsydiowaną będzie głównie występować w obszarze najniższych pensji. Podniesienie najniższych pensji poprzez redystrybucję dochodów nie jest jednak zjawiskiem tak złym jak brak wykorzystania zasobów pracy i strukturalne bezrobocie. Zawsze jest jakiś trade-off, wybieram mniejsze zło.

Najważniejsze jest to, aby wraz ze wzrostem wysokości wynagrodzenia subsydia przestawały mieć charakter socjalny, redystrybucyjny i stopniowo przechodziły w subsydiowanie podnoszenia kwalifikacji celem zwiększenia efektywności na rynku pracy. Każda forma jest dobra, choćby nauka języka obcego (w tym sensie obowiązkiem samorządu jest zapewnić nie tylko młodzieży i studentom ale wszystkim pracownikom na lokalnym rynku możliwość darmowej nauki języka obcego - tym bardziej jeśli się np. deklaruje, że się chce być miastem turystycznym).


5. Idea wsparcia rynku pracy polega na tym, by wywołać boom konsumpcyjny w Toruniu a jednocześnie przegotować lokalną gospodarkę na taki boom
Efekt ma charakter mnożnikowy - spadek bezrobotnych spadek bezproduktywnych wydatków w sferze socjalnej , wzrost konsumpcji i pojawienie się presji na wzrost płac budują kolejny wzrost konsumpcji, itd. W ten sposób rozwija się lokalna gospodarka, budują się jej rynki, które stają się atrakcyjne dla inwestorów. 

7. Najbardziej obiecującym ekonomicznym efektem programu który proponuję jest wzrost kompetencji i kwalifikacji siły roboczej (co uczyni nas społeczeństwem bardziej otwartym, z dużym kapitałem społecznym)

Osoba która pracuje - uczy się. Zawsze. Osoba bezrobotna traci kompetencje - zachodzi zjawisko dekapitalizacji, które jest szalenie szkodliwe. Już tylko dla uniknięcia wzrostu bezrobocia warto czasowo subsydiować pracę (skutki braku takich działań widzimy w Hiszpanii, a ich wartość w USA i Niemczech).

Po pewnym czasie człowiek który nie ma pracy jest całkowicie zbędny dla rynku. Rynek go nie widzi. Nie jest konsumentem, nie ma kapitału, nie ma zasobów pracy. Mówiąc brutalnie, nie ma z niego żadnego pożytku gospodarczego.

Taniej jest utrzymywać taką osobę na zasiłku niż podnieść jego kompetencje i wyposażyć w kapitał umiejętności. Dokapitalizowanie siły roboczej jest 5-10 krotnie droższe niż niż wypłata zasiłku. 

Wyposażenie pracownika w kapitał pracy musi odbywać się w miejscu pracy, nie może odbywać się w siedzibie firmy szkoleniowej która oferuje catering na każdej przerwie. Nie można nauczyć pływania w teorii. Trzeba wejść do wody, czyli zacząć pracować. Osoba która jest bezrobotna powyżej 24 miesięcy na nowo musi nauczyć się pływać (tzn, pracować).

8. 10 tys bezrobotnych to około 20% obecnej liczby pracujących, którą szacuję na ponad 100 tys. Ich wejście na rynek to nie jest wzrost lokalnej gospodarki o 20% - ale o wielokrotność 20%, bo działa efekt mnożnikowy. Człowiek z dochodami ma zdolność kredytowa, ma ambicje konsumowania więcej i ma możliwości podnoszenia kwalifikacji (subsydiowane). Dla ludzi z dochodami można budować mieszkania bo będą je w stanie utrzymać, będą chcieli je utrzymywać.

9. Subsydiowanie pracy nie jest stanem docelowym, to jedynie sposób na pchnięcie gospodarki w stronę nowej równowagi. Zjawiska na rynku pracy stają się centralnym obiektem zainteresowania policy-makera zarówno działającego lokalnie jak i regionalnie i wyżej. Rezygnujemy z dotowania kapitału (przedsiębiorców, inwestorów), a skupiamy się na dotowaniu płacy. Odchodzimy od stymulacji rynku poprzez zamówienia publiczne, koncentrujemy się poprzez stymulowanie rynku pracy. Wyznaczamy strategiczne kierunki rozwoju na rynku pracy, a nie na innych rynkach, tzn. jeśli interesują nasz szczególnie inwestycje w jakieś gałęzie gospodarki to interwencja odbywa się poprzez rynek pracy a nie rynek kapitału. Nie przyciągamy inwestorów, przyciągamy zasoby pracy i je zwiększamy w danym obszarze. Strategiczne cele gospodarcze muszą być adresowane poprzez rynek pracy.

10. Proponowane rozwiązania to najlepszy sposób na zatrzymanie dotacji europejskich na lokalnych rynkach. Dajesz toruńskim przedsiębiorstwom pieniądze na zatrudnienie mieszkańców miasta i podnoszenie ich kwalifikacji. W ten sposób przełamujemy schemat: 1 euro dotacji + 1 euro zadłużenia = 2 euro dla spółki budowlanej z Warszawy czy Wiednia.

11. Koncentrujemy się na ludziach młodych, przede wszystkim. Największe bezrobocie jest wśród młodych o słabym wykształceniu. Największa konsumpcja jest wśród ludzi młodych.

Różnicujemy działania ze względu na wykształcenie bo niższe bezrobocie jest wśród osób z wyższym, ale tam z kolei problemem jest efektywność pracy, poziom wynagrodzeń (w tym warunki pracy, tzn. głównie forma zatrudnienia czyli etat vs. umowa cyw-prawna).


* * *

Teraz kilka instrumentów:


1. Po pierwsze trzeba napisać program, który opisuje warunki, sposoby działania. Interwencja musi być bardzo precyzyjna


2. Po drugie musi powstać instytucja -  sieć placówek i organizacji


Ja to sobie wyobrażam tak, że Powiatowy Urząd Pracy nie będzie się mieścił na ul. Mazowieckiej.


Powiatowy Urząd Pracy będzie w całym mieście - zwłaszcza tam gdzie są bezrobotni.


JEŚLI PUP NIE JEST ZLOKALIZOWANY WŚRÓD BEZROBOTNYCH 
TO JAK MOŻE MIEĆ EFEKTY?

Byłem pracownikiem instytucji rynku pracy w tym województwie przez blisko 2 lata. Przez ten czas ani razu nie miałem kontaktu z osobą bezrobotną, nie mówiąc już o pracodawcy, który chciałby ją zatrudnić. W tym czasie, jako marny referent, przemieliłem nieco ponad 10 mln zł waszej kasy (tzn. środków europejskich). To jest nienormalne i do niczego nie prowadzi co widać po rezultatach tych projektów w województwie kujawsko-pomorskim, co widać w Toruniu.

(Zdarzały się jednak projekty świetne, robione z pasji, a ich efekty były wspaniałe. Dlatego bardzo cenię sobie to doświadczenie i ludzi z którymi miałem przyjemność pracować).


Centralny PUP na Mazowieckiej to trochę jak prowadzenie punktu usługowego gdzieś na zadupiu z nadzieją, że klient będzie codziennie dojeżdżał przez pół miasta stojąc w korkach.

PUP powinien być siecią małych placówek w całym mieście, zwłaszcza tam gdzie jest koncentracja bezrobocia. PUP nie może zastępować OPS (ośrodków pomocy społecznej) - to musi być miejsce na wysokim poziomie, tzn. ma wyglądać bardziej jak wnętrze banku, sklepu z telefonami komórkowymi, albo innego punktu obsługi klienta, który prowadzi firma po rebrandingu świadoma roli identyfikacji wizualnej w strategii marketingowej. 

Innymi słowy: PUP nie może być zapyziałą ciemną norą typu biurowiec zus, pup na mazowieckiej czy urząd skarbowy obok.


Jeśli PUP wygląda jak OPS i jest ciemną zimną norą, to jak inwestor zagraniczny czy przedsiębiorca może do niego wejść i rozmawiać o tym że on by chciał tu robić biznes i potrzebuje pracowników o określonych kwalifikacjach i chciałby jeszcze dostać dofinansowania ich wynagrodzeń. 

Proszę sobie np. wyobrazić prezesa toruńskiego Nestle Pacific jak wchodzi do urzędu pracy na Mazowieckiej... Proszę sobie wyobrazić co myśli inny prezesuńcio, taki nasz prezesik, ten dobrodziej inwestor, który "tworzy miejsca pracy" gdy wystrojony, pachnący, po manicure i pedicure podjeżdża swoim służbowym leasingowanym Porsche czy Mercedesem pod PUP na Mazowieckiej by porozmawiać o inwestycjach, które mógłby zrobić, gdyby ktoś sfinansował mu na początku część kosztów zatrudnienia...


No i to jest praktyczna odpowiedź na pytanie dlaczego w Toruniu mamy 8-10 tys bezrobotnych. Nie chodzi o to, że "nie ma inwestora". Chodzi o stosunek władz miasta do inwestora, zachęty ekonomiczne w ofercie przedstawianej przedsiębiorcom, wizerunek urzędu, stosunek do problemu bezrobocia w mieście i podejście do kwalifikacji siły roboczej lokalnego rynku pracy. 

* * *


Warunki na rynku pracy tworzą politycy. 

Przyzwyczajenie, lenistwo i mentalność policy-makera pozwalają mu mówić, że "bezrobocie to problem rynku pracy a nie jego problem".

Jeśli ktoś chce mieć dużo infrastruktury technicznej - może mieć dużo infrastruktury technicznej. Jak ktoś chce mieć niskie bezrobocie - może mieć niskie bezrobocie.

Problem zaczyna się wtedy, gdy ktoś mówi, że jego infrastruktura rozwiąże problem bezrobocia, bo on po prostu, najzwyczajniej w świecie, bez żadnego wstydu i zażenowania ludzi w ten sposób okłamuje.

Pamiętajmy o tym idąc do głosowania w wyborach samorządowych.


* * *

Miałem rzucić wyzwanie Zaleskiemu i Całbeckiemu; a rzucam je również Ewie Kopacz i teamowi Jean-Claud'a Junckera. Satysfakcję mam jednak z tego, że rzuciłem je sobie. 


* * *

Z ostatniej chwili: Kolo_Uniwersamu_powinno_byc_centrum_biurowe__LIST. Ależ oczywiście. Ale wygląda na to, że nie powstanie dopóki z publicznej kasy nie ruszy inwestycja na terenach Elany.

Centrum usługowe i biurowe było od bardzo dawna planowane w tej lokalizacji, obok biurowców na Chełmińskiej. Rozmawiałem kiedyś o tym z inż. Andrzejem Milkowskim z Towarzystwa Urbanistów Polskich. Ten teren był przeznaczony pod centrum admnistracyjno-usługowe, nazwa Nowe Centrum Torunia odnosiła się nie do obiektu handlowego tylko do obiektu administracyjnego i usługowego.

To świetna lokalizacja na taki obiekt. Przy okazji targowisko powinno przejść generalny remont i modernizację w kierunku stworzenia Regionalnego Centrum Promocji Produktów Spożywczych.

Pomysł grupki kupców by stworzyć arkady kupieckie jest dowodem na przedsiębiorczość tych ludzi. To, że przy okazji tam są dla nich duże konfitury nie powinno być samorządu powodem by od tej grupy stronić, skoro nie stronią od rozmów z miliarderami na temat konfitur.

Główną rolą samorządu jest spinać takie przedsięwzięcia.


* * *

Toruński samorząd wywalił kilkadziesiąt milionów złotych ze środków europejskich na uzbrojenie terenów inwestycyjnych (JAR, Abisynia) choć ma na swoim terenie ponad 150 hektarów niewykorzystanych terenów inwestycyjnych (Elana).

Dla ekonomisty jest to rażąca niegospodarność. Może dla prawnika to jest rzecz dopuszczalna. Może dla polskiego wymiaru sprawiedliwości to jest rzecz, która nie jest warta żadnego zainteresowania.

Ktoś dał na tę "inwestycję" pieniądze. I ktoś wcześniej sprawił, że 150 hektarów leży odłogiem i czeka na "dofinansowanie".

To się musi skończyć.


2 komentarze:

  1. Ciekawe dlaczego miasto uzbraja dla inwestorów odległy od autostrady Jar a nie przejmuje od wojska terenów przy poligonowych ?

    OdpowiedzUsuń